Wykonanie
Ten post jest wyjątkowy. Nie tylko dlatego, że pod tekstem umieściłam dwa zdjęcia. On jest wyjątkowy dlatego, że dotyczy
tortów, wpadek i okoliczności ściśle związanych z urodzinami niejadka. Goście przychodzili w rozstrzeleniu czasowym i nie mogłam zrobić jednego przyjęcie. Byłam zmuszona przygotować trzy. Oczywiście z dużym wyprzedzeniem niejadek określił dokładnie swoje wymagania względem ciast. Miały być
truskawki, oreo, m&m's i dużo
czekolady. W gruncie rzeczy ucieszyłam się, że
słodycze mogę rozśrodkować i zrobić dwa różne
torty. Trzeci był trochę oszukany, ale o tym później. Ciasta w dwóch pierwszych przypadkach były takie same. Zrobiłam "brunetkę".
Pisałam już kiedyś o niej. Jest łatwa i bardzo czekoladowa. Do jej przygotowania potrzeba:1 szklankę
mąki1 łyżeczkę
proszku do pieczenia3 łyżeczki gorzkiego
kakao100g
masła1 szklankę
cukru pudru1 paczkę
cukru wanilinowego3
jajka1/2 szklanki
mlekaszczyptę
soliKakao z
mąką,
proszkiem do pieczenia i
solą trzeba przesiać. Ciepłe
masło z
cukrami uciera się na kremową masę, a następnie dodaje do tego po
jajku, odrobinie
mleka i sypkich składników miksując wszystko.
Potem już tylko wystarczy przelać masę do tortownicy i wstawić do piekarnika rozgrzanego do180 °C na 30 minut.Planowałam zrobić oba toryt takie same w środku, a inne na zewnątrz. Niestety jak zaczęłam przygotowywać pierwszy, tak bardzo się starałam, że zamiast
bitej śmietany wyszedł mi
ser. Żeby uratować sytuację zmiksowałam go z
truskawkami i tym przełożyłam rozcięte ciasto. Kolejna porcja
bitej śmietany już się udała. Wysmarowałam nią więc cały tort, do brzegów przylepiłam
ciastka oreo, a na szczycie prócz świeczki znalazły się pachnące latem
truskawki.
Drugi tort był przełożony według
planu bitą śmietaną i drobno pokrojonymi
truskawkami. Całość oblałam dwoma tabliczkami
mlecznej czekolady, rozpuszczonymi w kąpieli
wodnej. Oczywiście dodałam do
czekolady trochę
mleka, żeby była bardziej płynna. Na koniec spełniłam życzenie jubilata i obsypałam tort 200g m&m'sów. Wyszło super. Nie pomyślałam tylko, że
czekolada jest ciężka, i może przylepić się do talerz na którym trwał proces produkcyjny. Na drugi dzień kiedy przekładałam tort na paterę spód się trochę rozpadła, ale udała się to ukryć przed konsumentami.Trzeci "tort" był
biszkoptem z
truskawkami i
galaretką. Uznałam, że będzie pasował do przyjęcia na ogrodzie bardziej niż
czekoladowo-kremowe torciska. Trochę mi czasu zabrakło, przygotowywałam go w pośpiechu i zaliczyła sromotną porażkę. Smaczny był, ale wygląda koszmarnie. Pod koniec tygodnie przygotuję go jeszcze raz i wtedy napisze o wszystkich wpadkach, jak na jeden post jest ich już za dużo.