Wykonanie
Jest kilka cudownych osób w blogosferze, które czasem pozwalają mi ze sobą piec. Wirtualnie rzecz jasna. Umawiamy się różnie - na konkretny składnik, typ ciasta, czasem ktoś podrzuca wyjątkowy przepis. Najczęściej piekę z
Maggie - mamy podobny gust (nie tylko) kulinarny, i kiedy tylko przeczytam, że znów przygotowuje coś pysznego, biegnę do sklepu po potrzebne składniki i gotuję razem z nią.Tym razem jednak było inaczej...Zastanawiałam się, do czego by zużyć resztę mojego cudownego
curdu, którego nie wsunęłam prosto z miseczki. Ponieważ była już blondynka w czerwieni, tym razem padło na brunetkę - bardziej w różu, nie mniej smacznie. I kiedy ciasto siedziało w piekarniku pochwaliłam się
Maggie, że piekę. Jakież było moje zdziwienie gdy oświadczyła, że u niej będzie czekoladowa
tarta z cranberry
curd! Nie umawiałyśmy się, nawet nie wiedziałam, że też przygotowała ten boski kremik. Stwierdziłyśmy więc zgodnie, że to zrządzenie losu, a nie przypadek, i przepisy musimy opublikować razem. Już się nie
mogę doczekać, żeby zobaczyć jej ciacho!Tymczasem kilka słów o tym, co ja wyjęłam z piekarnika.Przepis znalazłam w Biscuits, brownies and biscotti wydawnictwa The Australian women's weekly, jednak sporo w nim zmieniłam. Przede wszystkim podmieniłam
masło orzechowe na
curd, a
mąki dałam tylko połowę, resztę zastępując zmielonymi
orzechami laskowymi. Standardowo już zmniejszyłam ilość
cukru. Efekt? Przeszedł moje oczekiwania. Uwielbiam ciężkie, lepkie brownies - i to właśnie takie jest. Najlepsze dwa dni po upieczeniu, bo staje się jeszcze bardziej gliniaste . Pełne
czekolady - całe dwieście gram, co dla niektórych jest ilością zjadliwą w minimalnych ilościach - ja jednak bez problemu pochłaniam dwa kawałki. Niezbyt słodkie, raczej wytrawne, wspaniale przełamane słodko-kwaśnym smakiem
curdu. Wszystko komponuje się idealnie - polecam serdecznie, zdecydowanie warto spróbować.A najbardziej dumna jestem ze wzorków na wierzchu - zawsze ogromnie podobały mi się tak wykończone serniki, ale jakoś bałam się, że moje będą wyglądać glutowato ... Okazało się, że nie taki diabeł straszny, i jak na pierwszy raz, wygląda - moim zdaniem - całkiem przyzwoicie. Już wiem, jak wykończę mój następny sernik...
Orzechowe brownies z cranberry
curdSkładniki:(na formę 25x25 cm)180 g
masła200 g ciemnej
czekolady (70%)175 g
cukru4
jajka1 łyżeczka ekstraktu z
wanilii60 g
mąki pszennej60 g mielonych
orzechów laskowych1 łyżeczka
proszku do pieczenia25 g ciemnego
kakaododatkowo:150 g cranberry
curdCzekoladę posiekać.150 g
czekolady rozpuścić w niewielkim granku razem z
masłem. Przestudzić.
Jajka ubić, pod koniec partiami dodając
cukier i ekstrakt.
Mąkę przesiać z
proszkiem do pieczenia i
kakao, wymieszać z
orzechami. Partiami dodawać do masy jajecznej. Następnie wlać rozpuszczoną
czekoladę, zmiskować. Wsypać pozostałą
czekoladę, połączyć.Masę przełożyć do formy wyłożónej papierem do pieczenia. Na wierzch ponakładać niewielkie porcje
curdu, czubkiem noża zrobić esy-floresy.Piec w 160 st. C. przez 40-50 minut.Wystudzić.Smacznego!Ja tymczasem zaczynam wybierać konkretne przepisy na
ciasteczka, które upiekę na Święta. C. kupił mi trzy przecudne puszeczki, mam jeszcze trzy inne, i choć część z nich muszę zapełnić smakołykami. Grudzień więc na Pożeraczce pełen będzie drobnych wypieków
maści wszelakiej - być może któreś przypadną Wam do gustu na tyle, że zagoszczą nie tylko w mojej kuchni.