Wykonanie

Przyszedł mi smak na jakiś rodzaj potrawki, coś w typie
curry, ale bez
curry.Za to z
białą fasolką, której puszkę miałam w zapasie. Z daniami z dodatkiem strączków jest taki problem, że trzeba je planować z co najmniej jednodniowym wyprzedzeniem, żeby strączki zdążyły się odmoczyć (poza
soczewicą). I jak przyjdzie nagle na nie ochota, to pozostaje tylko puszka, dlatego zawsze jakąś dyżurną trzymam w spiżarni.Miałam też
papryki we wszystkich kolorach, a dopełnieniem dania miała być
kasza jaglana.Już na etapie przygotowania składników okazało się, że
fasolka z puszki nie nadaje się do jedzenia: nie dość, że miała jakiś szary kolor, to w smaku bardziej przypominała mydło niż cokolwiek, a na pewno nie
fasolę.Poszła do kosza, a ja poszłam ponownie do spiżarni z nadzieją, że znajdę tam puszkę
ciecierzycy.
Ciecierzycy nie znalazłam, ale była za to puszka
zielonego groszku. Przez moment miałam wahanie, bo
groszku używam jedynie do sałatki jarzynowej i nie mam z nim żadnych doświadczeń, ale w końcu stwierdziłam, że nic przecież nie ryzykuję i
groszek wzięłam.Składniki na 2 porcje:* 200 ml
wody* 3 łyżki
kaszy jaglanej* niecała puszka
zielonego groszku* 200 ml
przecieru pomidorowego - ja używam Dolce Gusto albo Podravka* po 1/3
papryki zielonej, żółtej i czerwonej* 1/2 dużego
pora* łyżka
masła sklarowanego lub
oleju kokosowego*
sól* ząbek
czosnku* sypnięcie
lubczykuNajpierw na wrzątek wrzuciłam
kaszę, wymieszałam, zmniejszyłam do minimum ogień, przykryłam garnek i gotowałam 15 min.Gdy
kasza się gotowała przygotowałam resztę, czyli najpierw odcedziłam
groszek używając do tego mojego ostatniego nabytku, któremu nie mogłam się oprzeć, gdy go zobaczyłam w TK Maxxie. Kosztował w dodatku parę złotych, więc ani chwili się nie zastanawiałam do czego może być przydatny;)Kupiłam, przyniosłam do domu i szukam nań zastosowań - na razie łowię nim pierogi i odsączam puszki, a że obie czynności robię bardzo rzadko, to jestem chętna na wszelkie podpowiedzi do czego takiego ustrojstwa można jeszcze używać:)


Wracam do potrawki: pokroiłam w kostkę
papryki i w półplasterki
pora. Rozgrzałam w woku
masło, wrzuciłam
pora, chwilę go smażyłam do zeszklenia, dorzuciłam wyciśnięty ząbek
czosnku, sypnęłam
lubczyku, dodałam
papryki. Podlałam trochę
wodą i dusiłam pod przykryciem kilka minut. Dodałam
sos pomidorowy, posoliłam, znów chwilę dusiłam, na koniec wsypałam
groszek, doprowadziłam do wyrównania temperatury, zdjęłam z ognia i wymieszałam z
kaszą.

Wyszło tak dobre, że drugą porcję zamierzałam zjeść tego samego dnia na kolację i gdy mąż się zapytał, czy mógłby się nią poczęstować, to z jednej strony się ucieszyłam, że ma ochotę (bo nie zawsze ma na moje wynalazki;), a z drugiej było mi żal, że to nie ja ją zjem.To jest takie niepozorne danie kryjące w sobie całą głębię smaku! Po prostu pycha!

"Człowiek, który potrafi rozmawiać z drzewem zwykle nie potrzebuje psychiatry. Niestety, sporo ludzi uważa inaczej."Phil Bosmans