Wykonanie

Jak skłonić niejadka do zjedzenia
szparagów lub innych "niedziecięcych" produktów, tak ważnych w diecie dziecka?Nie mam przepisu, nie mam prawa nikogo pouczać i truć o zasadach, sposobach, możliwościach. To robią wszyscy, nawet Ci, którzy sami zasad nie przestrzegają. Dlatego zamiast wyliczać dziesiątki skutecznych sposobów na przyjazną atmosferę przy
stole,
mogę jedynie podzielić się moimi doświadczeniami.Kilkuletni syn, a było to naście lat temu, był w swoim żywiole, kiedy pozwalałam na "brudne" eksperymenty w kuchni. Uwielbiał przesiewać
mąkę do wszystkich pojemników, przekładać
fasolki wymieszane z
ciecierzycą, porządkować kuchenne akcesoria i myć je, po stokroć, ubrany w malarski, przedszkolny fartuch. Napełniać solniczki, cukierniczki, a
potem skutecznie podmieniać ich zawartośćNajwięcej radości sprawiały mu zabawy z
ciastem. Pierogi, które sam wycinał nakrętką od soczków i nadziewał JEDNĄ
RODZYNKĄ, były przysmakiem, z którym czekał na tatę. Kopytka, które zgrabnie odcinał, nożem z plastikowego serwisu, podjadane przed gotowaniem z takim sprytem, że trudno było go przyłapać. Ubijanie
białek czy
śmietany, nie byłoby zaliczone, gdyby nie pojawiły się białe
cętki w promieniu kilku metrów."Pomoc" w kuchni, zawsze traktowałam poważnie. Była stałym punktem dnia. Bo miał zajęcie, bo rozwijał się manualnie, bo to wspólnie spędzony czas i na gotowaniu i na sprzątaniu. Czasowniki, które towarzyszyły naszym kuchennym rewolucjom, pomagały rozwijać wyobraźnię. Tę zaś, skrupulatnie wykorzystywaliśmy, w podwórkowych piaskownicach. Miksowanie, kręcenie, ucieranie, lepienie, wycinanie, mieszanie, mycie, odkurzanie... To wszystko robiliśmy w piasku. Jedzenie, na niby, zupek, kotlecików, placuszków,
ciastek czy
lodów to z kolei gra wstępna do obiadu, który pichciliśmy po powrocie ze spacerów. Przemycałam wartościowe produkty w naleśnikach, pulpecikach, zupach czy deserach. Zawsze trafnie rozpoznawał co je, po edukacyjnych wycieczkach na targ. Nie zawsze było łatwo, nie zawsze smakowało, nie zawsze było wesoło. Działała, prawie zawsze, jedna zasada. Ciekawa historia opowiadana w trakcie posiłku. Jeśli nie działała, to znaczy, że historia była nudnaSpragniony, nie tyle jedzenia co informacji, z otwarta buzią, wsłuchiwał się w kolejne akapity. A otwartą buzię nietrudno napełnićZostały też inne nawyki z dzieciństwa. Niegazowane
wody (nigdy nie lubił
gazowanych napojów czy
soków), kontrolowana ilość
słodyczy, posiłki o stałych porach, śniadanie, prawie zawsze, ciepłe. Różnorodność produktów, wsłuchiwanie się w jego potrzeby, nie zmuszanie do jedzenia, motywacja do spróbowania czegoś nowego. Indywidualnie, do dzisiaj, traktuję jego potrzeby. Wiem też, że gdziekolwiek siada do stołu, potrafi się zachować, nawet jeśli to nie są jego smaki, szanuje jedzenie i pracę włożoną w jego przygotowanie. Od zawsze podgląda mnie w kuchni i widzi, że czas odgrywa tutaj olbrzymią rolę. Dlatego, jeśli
mogę, mam tylko jedną radę, w tym zainicjowanym przez Jamiego dniu, nie spieszcie się w kuchni, nie przeganiajcie dzieci z kuchni, nie jedzcie w pośpiechu. Być może to są jedyne chwile, które możecie spędzić wspólnie, w tym goniącym donikąd, świecie.

Składniki na 5 porcji:500 g
makaronu rigatoni (karbowane rurki)400 g portobello (brązowa
pieczarka, ale może być biała lub boczniaki), w ósemki1 pęczek
zielonych szparagów250 g
mascarpone3 łyżki
soku z cytrynyok 100 ml
białego winasól morskapół łyżeczki
musztardy angielskiej (opcjonalnie Dijon)2
żółtkawoda z gotowania
makaronuczubata łyżka
masła, do smażeniapół pęczka
natki pietruszkiPieczarki delikatnie umyć pod bieżącą
wodą. Osuszyć na durszlaku.
Szparagi obrać z zewnętrznej warstwy i pokroić skośnie, na około 5-6 kawałków. Zdrewniałą końcówkę wyrzucić.Rozgrzać na dużej patelni
masło i wrzucić
szparagi. Smażyć około 5 minut, dodać
pieczarki i smażyć kolejne 5 minut. Jeśli coś przywiera, do patelni, podlać
winem. Maksymalnie po 10 minutach dodać
serek rozrobiony z
winem,
sokiem z cytryny i
musztardą. W tym czasie gotować
makaron. Sos odparować zwiększając temperaturę i zahartować kilkoma łyżkami
żółtka.
Makaron, lekko twardy, przełożyć bezpośrednio na patelnię. Dodać masę
żółtkową i wymieszać dokładnie składniki. Doprawić
solą, dodać posiekane listki
natki i przełożyć na głębokie talerze (dodać
wodę z
makaronu jeśli
sos jest zbyt gęsty).