Wykonanie
Po tym jak ostatnio bolała mnie szczęka po "mieleniu"
bułki ze sklepu, powiedziałam, że koniec- już
bułek nie kupię. Jak w ogóle można nazywać
bułką coś,
czemu bliżej do podeszwy od buta- nie wiem. Ale wiem, że domowe bułeczki są gęste, mięciutkie (zaraz po upieczeniu chrupiące), na drugi dzień są jak świeże i wystarczy jedna, żeby się najeść. Z ciekawości spróbuję innych przepisów, ale lepszego nie trzeba. A z
bułkami wcale nie ma tyle roboty, jak się wydaje. Muszą tylko długo wyrastać, ale praktycznie robią się same. Przepis zaczerpnęłam od
Margarytki (tutaj).*na 10 dość dużych
bułek:Składniki:550 g
mąki + do podsypania1 roztrzepane
jajko150 ml letniego
mleka100 ml
wody20 g
drożdży1 łyżeczka
cukru2 małe łyżeczki
soli30 g miękkiego
masłaDrożdże wymieszać z
cukrem i dwiema łyżkami letniego
mleka. Odstawić na kwadrans do wyrośnięcia.
Mąkę przesiać, wymieszać z
solą i połączyć z zaczynem. Dodać miękkie (nie stopione)
masło,
jajko i resztę składników. Wyrabiać. Wyrabiałam najpierw mikserem, a jak składniki się połączyły to ręcznie aż ciasto było gładkie. Przykryć ściereczką i odstawić na półtorej godziny. Po tym czasie uformować bułeczki, oprószyć
mąką i ułożyć na blaszce do pieczenia wyłożonej papierem. Przykryć ściereczką i odstawić na pół godziny. Przed pieczeniem można naciąć nożem. Piec w 200*C około kwadransa.