Wykonanie
Wiecie jak to jest, gdy macie słabość do jakichś przedmiotów i po prostu nie umiecie sobie odmówić kolejnego, mimo iż nie macie na nie miejsca? Ja kiedyś tak miałam ze
szpilkami, które teraz
stoją w szafie w Polsce, w skrzyni łóżka i w kilku pudłach na szafie, a i tak udało mi się jakimś sposobem przywieźć ich tu do Irlandii dobre kilka par. Na szczęście w pewnym momencie zamiłowanie do kilkunastocentymetrowych obcasów minęło i teraz już kupuję kolejne buty tylko od czasu do czasu, gdy są mi potrzebne lub naprawdę, ale to naprawdę mi się podobają :PPóźniej zaczęła się mania kupowania pater, które niestety zajmują jeszcze więcej miejsca niż buty i do tego potrafią być równie kosztowne. Tu też jednak przyszedł rozsądek i już nie dostaję jakiejś nagłej gorączki na widok każdej kolejnej patery, która różni się choć trochę od tych, które już posiadam ;)Jednym jedynym niezmiennym zakupowym nałogiem są w dalszym ciągu formy do ciast i
ciasteczek, których po prostu nigdy nie mam dość. Nie tylko dokupuję nowe, gdy któraś się już zużyje, ale też co jakiś czas natrafiam na nowe kształty, wzory lub rozmiary form, czy foremek, które po prostu muszę przynieść do domu, nawet gdy jeszcze nie wiem, do czego je wykorzystam :) Tak właśnie było z formą na magdalenki, która marzyła mi się od dawna i jakiś czas temu wreszcie trafiła do jednej z kuchennych szafek, upchnięta pomiędzy blenderem a maszynką do
mięsa.Muszę przyznać, że ta foremka odleżała w szafce dobre kilka tygodni, zanim wreszcie ją stamtąd wyjęłam. Prawda jest taka, że bardzo chciałam ją
mieć, ale nie byłam do końca przekonana, czy słynne
ciasteczka, których nigdy wcześniej nie próbowałam, okażą się w ogóle warte zachodu.Dziś po raz pierwszy przeczytałam przepis na klasyczne magdalenki i, szczerze mówiąc, nie byłam zachwycona. Całość zapowiadała się raczej niezbyt ekscytująco. Jakżeż się myliłam. Te nudne z pozoru
ciasteczka okazały się tak smaczne, że niezjedzenie ich wszystkich wymagało ode mnie nie lada wysiłku :)Magdalenki są delikatne i puszyste w środku, cudownie chrupiące na zewnątrz i takie eleganckie w swej prostocie. Po prostu rozpływają się w ustach. Można je aromatyzować
wanilią lub np.
amaretto, dodawać skórkę z
cytrusów,
kakao, a nawet zanurzać w
czekoladzie. I po spróbowaniu tej najprostszej wersji po prostu nie
mogę się doczekać, kiedy wypróbuję kolejne pyszne połączenia :) Dziś wystarczyły mi takie, oprószone tylko odrobiną
cukru pudru, z filiżanką aromatycznej
kawy.Polecam :)* przepis z „Cake” Rachel AllenSkładniki na 12 magdalenek:1
jajko50g drobnego
cukru do wypieków50g
mąki pszennej1/4 łyżeczki
proszku do pieczenia50g niesolonego
masła, roztopionego i przestudzonego1/2 łyżeczki ekstraktu z
waniliiDodatkowo:
cukier puder do oprószeniaWykonanie:
Jajko oraz
cukier umieść w misce i ubijaj przez około 5 minut, aż masa będzie jaśniejsza i wyraźnie gęsta (prawie jak mus) oraz zwiększy niemal trzykrotnie swoją objętość.Do misy z masą jajeczną przesiej
mąkę z
proszkiem do pieczenia i wymieszaj delikatnie szpatułką. Na koniec wlej wystudzone
masło oraz ekstrakt
waniliowy i jeszcze raz wymieszaj, starając się nie mieszać zbyt długo, by masa nie siadła.Ciasto rozłóż pomiędzy 12 zagłębień w wysmarowanej
masłem i oprószonej
mąką formie do magdalenek, wypełniając je niemal po brzegi.
Formę wstaw do piekarnika nagrzanego do 180°C i piecz przez około 12 – 15 minut, aż
ciasteczka wyrosną trochę, nabiorą złocistego koloru i będą sprężyste przy dotknięciu.Po upieczeniu wyjmij magdalenki z zagłębień w formie przy pomocy szpatułki i przełóż na kratkę do wystudzenia.Zimne oprósz delikatnie
cukrem pudrem.Smacznego :)