Wykonanie
Jakiś czas temu, przeglądając Facebooka, moim oczom ukazał się post informujący o otwieranym niebawem kolejnym miejscu, którego daniem popisowym będą burgery. Naturalnie postanowiłem się tam udać, żeby sprawdzić czy warto zapisać to miejsce na dłużej w pamięci. Sama nazwa – Wartburger, przyciąga, zwłaszcza fanów minionej epoki. Szkoda tylko, że po wejściu do lokalu, jakoś dziwnie nie widać elementów związanych z DDR-owskim pojazdem.

Wartburger
mieści się na tzw. wrocławskim Manhattanie, przy ulicy
Curie Skłodowskiej. Miejsce raczej nie jest idealne na tego rodzaju gastronomię, nieco z dala od Rynku, zaraz przy Politechnice. Już na wejściu Wartburger mocno szokuje swoją wielkością, a właściwie
brakiem przestrzeni. Bywałem już w kilku burgerowniach z zaledwie 2-3 stolikami w środku, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Wartburger to jakieś 20 metrów kwadratowych, z czego dla klientów przewidziane jest może 25%. Ok, na zewnątrz są stoliki. Żeby jednak przy nich konsumować z przyjemnością, musi być ciepło. My trafiliśmy na chłodny dzień, więc zdecydowaliśmy się na jedzenie w środku, co chwilę ocierając się w malutkim lokaliku.Zamawiamy. W menu mamy do wyboru
siedem burgerów, od klasyka za 15 zł, do dwusuwa z podwójną
wołowiną za 24 zł w zestawie z frytkami. Ceny zachęcające. Gorzej jednak z przyjmowaniem zamówień, aczkolwiek wybaczam,bo można to zwalić na karb pierwszych dni prowadzenia Wartburgera. Jeśli w lokalu są więcej niż 3 osoby, kolejne muszą czekać ze złożeniem zamówienia, do momentu, kiedy poprzednie odbiorą swoje burgery, ponieważ, uwaga – w opiekaczu jest miejsce dla tylko
trzech bułek! Mocny strzał w kolano na samym początku. No nic, skoro zdecydowaliśmy się przyjść, czekamy i w końcu składamy zamówienie.Dla mnie Hotneker, czyli
wołowina, salsa,
ser,
roszponka,
cebula,
pomidor i jalapeno. Tradycyjnie rezygnuję z
pomidora, za którym nie przepadam, a
roszponkę zamieniam na
sałatę lodową. Żona wybiera Klasyka, ale z dodatkiem
papryczki jalapeno dla podkręcenia smaku.Niestety, ktoś nie pomyślał o zapytaniu nas, podobnie zresztą jak poprzednich klientów, o stopień wysmażenia
mięsa. Zdajemy się na łaskę człowieka obsługującego grill, który nie wygląda na kogoś, kto wcześniej miał cokolwiek do czynienia z gastronomią.Czekamy, obserwując cały proces przygotowywania burgera, w międzyczasie dowiadując się, że sosy robione są na miejscu, za wyjątkiem
ketchupu i
majonezu. Do wyboru mamy sosy: BBQ,
musztardowy,
limonkowy i salsa pomidorowa.
Mięso się smaży, ale nikt nie kontroluje tego czy właśnie zamienia się w suszony wiórek, więc od tego momentu mamy spore obawy o jakość tej
wołowiny po zdjęciu z grilla.Zawinięty w papier burger, podawany jest w drewnianym koszyku, z dodatkiem frytek. Ja akurat miałem szczęście, ponieważ otrzymałem całkiem sporą ich ilość. Znajomi
mieli w swoim koszyku dosłownie 9 (dziewięć) frytek. Co najlepsze, frytki nie są solone, ponieważ jak usłyszeliśmy – nie każdy lubi.

Zaczynamy. Po rozpakowaniu burger wygląda całkiem przyzwoicie, dobre wrażenie robi roztopiony
serek. Pewne obawy związane są z
bułką, która wygląda na nieco za suchą.

Gryziemy i…, i nic. Smaku właściwie nie stwierdzono.
Mięso prawdopodobnie nie zostało w ogóle doprawione, jest mocno wysmażone, a
bułka tak sucha, że bez pół litra picia ciężko to przełknąć. Niestety,
wołowina nie dość, że właściwie nie smakuje i ginie w gąszczu dodatków, to jeszcze jest jej niewiele. Chyba nie jadłem we Wrocławiu burgera z mniejszą ilością
wołowiny.

Miałem nadzieję, że smak poratuje nieco jalapeno, ale tutaj także się rozczarowałem. Papryczki nie mają w sobie ani trochę ostrości, są kwaśne, zapewne z
octu. Fajnie ciągnie się
ser, prawdopodobnie gouda, ale to niestety za mało. Salsa właściwie niewyczuwalna, wsiąkła bardzo szybko w
bułkę, która nie została w odpowiedni sposób przypieczona.Nie za bardzo jestem w stanie zrozumieć osób, które decydują się otwierać miejsca, w których menu jest bardzo wąskie, ale nie pracują nad szczegółami. Takim szczegółem są dla mnie frytki, które zdecydowanie powinny być robione na miejscu. Niestety, otrzymujemy suche frytki z mrożonki.Nie ukrywam, że na liście wrocławskich burgerów Wartburger ląduje daleko z tyłu za czołówką. Rozumiem błędy początkujących, ale tutaj jest ich zdecydowanie za dużo.WartburgerSkłodowskiej-
Curie 15facebook.com/wartburger