Wykonanie
Nie wiem, jak sprawa wygląda w innych krajach skandynawskich, ale w Danii lukrecja stoi na najwyższym piedestale. Kochają ją wszyscy rdzenni Duńczycy, których ulubionym zajęciem jest podsuwanie jej niczego nieświadomym obcokrajowcom i obserwowanie ich reakcji. A są one różne: od polubienia i zaciekawienia nowym smakiem, poprzez grzecznościowe przełknięcie z mniej lub bardziej zbolałą miną, aż po natychmiastowe wyplucie bez zważania na otoczenie. Lukrecja bowiem to bardzo charakterystyczna rzecz; kocha się ją albo nienawidzi . Nie ma nic pomiędzy.Odmian lukrecji jest całe mnóstwo: od delikatnych i słodkich, aż po niesamowicie intensywne i ostre. Bardzo charakterystyczne są lukrecjowe
cukierki obtoczone w
soli; czasem nawet najwięksi fani lukrecji nie dają im rady.Ja rozróżniam dwa rodzaje: ten, który samym zapachem sprawia, że robi mi się słabo i drugi, który dam radę przełknąć z miną tylko troszkę kwaśniejszą od
cytryny. Choć mieszkam tu już całkiem długo, nie potrafię się do lukrecji przekonać. Od czasu do czasu robię próby (smak ponoć zmienia się co
siedem lat), ale
póki co - bezowocne. To znaczy: nadal jej nie cierpię.W domu jednak mam zapas. Szalona, pomyślicie. Nic z tych rzeczy! Po prostu C., jako rasowy
Duńczyk, za lukrecją przepada, tak jak i reszta jego rodziny. Od czasu do czasu robię więc im przyjemność, i przygotowuję jakieś lukrecjowe smakołyki (dla mnie to nadal oksymoron). Sama też próbuję; kończy się na malutkim gryzku i wypiciu duszkiem kubka
herbaty,Tym razem zainspirowały mnie
ciasteczka, które pieczemy w pracy. Całymi godzinami wkładam zgrabne ruloniki do specjalnej maszyny, która tnie je na cieniutkie plasterki. Następnie układam je na blasze, żeby później z piekarnika mógł wydobyć się całkiem przyjemny zapach. Zachęcona, postanowiłam spróbować w domu.Przepis znalazłam na blogu Rikke i od razu mi się spodobał, bo efekt końcowy przypomina to, co otrzymuję w pracy. Zabrałam się do pieczenia, delikatnie tylko zmieniając proporcje. No i wałeczek uturlałam troszkę za gruby; moje
ciasteczka wyszły dość spore. Okazało się jednak, że dla fanów lukrecji to nie problem. Znikały szybciutko, jedno po drugim, a z gardeł dobiegały odgłosy zadowolenia.
Ciasteczka mają śliczny, karmelowy kolor, a smak lukrecji jest raczej stonowany. Wspaniale komponują się tu słodko-kwaśne
żurawiny; w dodatku pięknie wyglądają. To opinia jedzących; ja ugryzłam kęsik, przełknęłam i stwierdziłam, że do tej puszki zaglądać nie
będę.Jeśli nie lubicie lukrecji, zamieńcie ją na
cukier waniliowy (w mniejszej ilości, rzecz jasna).Albo po prostu upieczcie inne
ciasteczka...
Ciasteczka lukrecjowe z
żurawiną
Składniki:(na 40-45 sztuk)250 g
mąki pszennej1/2 łyżeczki
proszku do pieczenia3 łyżki lukrecji w proszku65 g
suszonej żurawiny185 g zimnego
masła200 g
cukru trzcinowego1
jajkoMąkę przesiać, wymieszać z lukrecją i
cukrem. Dodać
masło, posiekać. Wbić
jajko, szybko zagnieść ciasto. Na końcu dodać
żurawinę, połączyć.Z ciasta uformować wałeczek o średnicy 3-4 cm, zawinąć w folię spożywczą i schłodzić w lodówce przez minimum 1 godzinę (można przez noc).Schłodzone ciasto odwinąć z folii, pokroić na plastry grubości 3-4 mm. Układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w niewielkich odstępach.Piec w 180 st. C. przez 8-10 minut.Smacznego!Przepis, rzutem na taśmę, dorzucam do akcji Mopsika . Bo czy może być coś bardziej skandynawskiego, niż lukrecja...?