Wykonanie
dzisiaj na obiedzie miałam Gościa, jednego z klubowiczów na mojej "fejsowej" stronie, nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz, ale nigdy wcześniej tak się nie stresowałam...:(twierdzi, że było ...dobrze;), a lubi jeść i to dobrze właśnie:)przyznał się jednak, że najlepiej, jak dotąd, smakowała mu pizza i już wiadomo, że na obiedzie był Kolega Wiktora - dla niego też ciągle najlepsza jest pizza...:( nie martwię się, że to fastfood, martwię, się że to "the same food"...mimo wszystko podam przepis na
makaronowe muszle z pieczonym
camembertem - te obiecane;)500 g muszli (ja dostałam od wujka, prosto z Włoch:), ale można kupić podobne w supermarketach)100 ml
wody od gotowania
makaronu2 potężne garści
szpinaku200 g
wędzonego łososia na zimno50 ml półwytrawnego Rieslingasok z ćwiartki
cytryny2 ząbki
czosnkucamembert (użyłam Linessy light z Lidla)200 ml kremówki2 łyżki pecorino (dla nowych gości - "chudszy" brat
parmezanu)
sól morskaświeżo zmielony
pieprzjedna gałązka
rozmarynuoliwa z oliwekser wyjęłam z papieru i włożyłam z powrotem do drewnianego pudełka; ścięłam wierzch i ułożyłam plasterki
czosnku, posypałam gałązkami
rozmarynu, odrobinę posoliłam i polałam
oliwą; przykryłam odkrojoną "skórką" i zapiekałam 15 minut w 200 st; w tym czasie gotowały się muszle, w dobrze osolonej wodzie - są grube, dlatego "pyrkały" około 15 minut (gdyby były trochę twarde to zmiękną za chwilę w sosie :)), który zrobiłam tak:
na rozgrzaną łyżkę
oliwy wrzuciłam drobno pokrojony ząbek
czosnku i pokrojonego w paseczki
łososia; kiedy zapachy się połączyły, a
łosoś zaczął wyglądać, jakby był wędzony na ciepło, dolałam
wino i
sok z cytryny; po odparowaniu dolałam
śmietanę, pecorino, dołożyłam muszle i umyty, osuszony
szpinak; wszystko delikatnie mieszałam, aż
szpinak zaczął opadać z sił:) - pamiętałam, żeby zostawić
wodę od gotowania
makaronu i właśnie teraz dodałam jej tyle, żeby muszle zaczęły lśnić własnym blaskiem, a nie
śmietany:) przyprawiłam już tylko zmielonym,
czarnym pieprzem... na talerzu ułożyłam muszle, które "zagarnęły" sporo sosu i polałam tym co został na patelni; na wierzchu góry makaronowej ułożyłam kilka cieniutkich plasterków
wędzonego łososia, a danie "wykończyłam" słuszną łyżką pieczonego
camemberta...:)smacznego...:)