Wykonanie
Więc historia była zabawna... Tak, wiem, moje historie są suche jak pięty Cejrowskiego, ale przepis bez suchej historii się nie liczy. Najpierw historia,
potem przepis ;)Dzwoni do mnie Mateusz, przyjaciel mój najlepszy. Trzymamy się razem od ponad 20 lat. Niejedno razem robiliśmy, niejedno tanie
wino wypiliśmy, niejedną panienkę razem, nooo... ten, nooo, moja żona to czyta czasami więc o tych panienkach to kiedyś indziej wam opowiem.Wyprowadził się w międzyczasie Mateusz do innego miasta i tak się z rzadka widywaliśmy, tak jakoś co trzy miesiące mniej więcej. Ale taki drobiazg nie był w stanie zaburzyć naszej przyjaźni. W końcu te ponad 20 lat zobowiązuje. 25 pewnie niedługo będzie. Więc dzwoni do mnie Mateusz i pyta co dzisiaj robimy. To znaczy ja z Madzią co robię. Więc mówię mu, że dupa blada, do 19.30 w fabryce
siedzę. A on na to, że spoko, może być, to przyjedzie z Agnieszką wieczorem. I enigmatycznie
mówi, że jak się teraz dzisiaj nie zobaczymy to się już długo nie zobaczymy. No i że teraz to nie ma co gadać o tym, opowie jak się spotkamy. Hmm, zadumałem się srodze,
powiem wam szczerze. Bo nie widujemy się zbyt często, a teraz mamy się jeszcze dłużej nie widzieć? No to jak, kiedy? Za rok, za dwa lata? Za trzy? Więc jedyna myśl jaka mi przyszła do głowy, to że za granicę jedzie. Tym bardziej, że wspominał o tym kiedyś. Że chciałby. No to trzeba jakoś przyjaciela pożegnać.
Madzia więc wymyśliła, że ciasto
zrobi. A nawet dwa ciasta. Już nie chciałem jej mówić, że trochę to bez sensu, bo przecież jak przyjaciel wyjeżdża na długi czas to nie będziemy się
ciastem zajadać tylko nawalimy się konkretnie jak za dawnych czasów. Ale pomyślałem, że jak chce robić te ciasta to niech robi, w
sumie co jej
będę zabraniał. A wracając do tego nawalenia się to niestety miałem rację. Booosz, człowiek to stary i głupi jest. Następnego dnia byłem po prostu martwy kompletnie. Zresztą nie, nie byłem martwy. Martwy człowiek to nic by nie czuł, a ja zdecydowanie zbyt wiele czułem...No ale
pora kończyć historię. Mateusz oczywiście nigdzie nie wyjeżdża tylko jakiś biznes po prostu otwiera i przez kilka miesięcy będzie zupełnie absolutnie zajęty. No więc pod ten jego nowy biznes się sponiewieraliśmy ;) A ciasto też jednak się przydało.
Madzia zrobiła to właśnie tytułowe ciasto
miodowe i
biszkopt z masą
orzechową. Teraz więc przepis na
miodowe ciasto z
orzechami laskowymi. I
Madzia przeprasza, bo nie pamięta skąd ten przepis wzięła. Jak to
Madzia... :)Na tortownicę 24 cm:Ciasto:250 g
masła220 g płynnego
miodu4
jajka150 g
orzechów laskowych150 g
mąki pszennej pełnoziarnistej1,5 łyżeczki
proszku do pieczeniaKrem:100 g
gorzkiej czekolady 70%1 łyżeczka
masła200 ml
śmietanki kremówki 36%Dekoracja:Lekko uprażone w piekarniku
orzechy makadamia i laskoweNa początek natłuszczamy tortownicę i obsypujemy ją
mąką, a na spód wycinamy kółko z papieru do pieczenia.Miękkie
masło ucieramy mikserem, a jak się spieni łączymy je z
miodem i ucieramy jeszcze chwilę. Wbijamy
jajko, ucieramy, i tak po kolei dodajemy
jajka. Jak jedno połączy się z masą to dodajemy kolejne.Mieszamy
orzechy z
mąką i
proszkiem do pieczenia, łączymy z masą
maślano-jajeczną dodając po łyżce suche składniki ucierając mikserem na najniższych obrotach.Napełniamy
ciastem tortownicę, wyrównujemy wierzch i pieczemy 60 minut w 160 stopniach (do suchego patyczka). Wyjmujemy z piekarnika i zostawiamy w formie jeszcze przez 10 minut. Po tym czasie wyjmujemy z formy i czekamy aż zupełnie ostygnie, najlepiej na kratce.Robimy krem:
czekoladę kruszymy i roztapiamy z
masłem w kąpieli
wodnej ciągle mieszając.
Śmietankę podgrzewamy prawie do wrzenia, powoli wlewamy do miseczki z
czekoladą ciągle mieszając. Zdejmujemy znad pary, studzimy i wkładamy do lodówki żeby krem zgęstniał. Smarujemy kremem wierzch i boki ciasta i dekorujemy
orzechami.I jeszcze raz wkładamy do lodówki na minimum 30 minut.