Wykonanie

Stanęłam nad foremką na płytkie muffinki, ale jakoś nie wyobrażałam sobie zrobić w nich babeczek. Bo niby jak? Wystarczy że lekko wyrosną (a zawsze rosną), a ciasto rozleje się po całej formie i z pięknie uformowanych muffinek wyjdzie jedno wielkie ciasto z wypustkami po dziurach od foremki.No to może coś innego?
Czekoladki.Nie,
czekoladki były. O ile nie są w kształcie ludzików, choinek i bałwanków na Boże Narodzenie albo w fikuśnych kształtach z nadzieniem w środku - są nudne.Pomyślałam, że wymyślę coś w trakcie. Zaczęłam łamać
czekoladę na kawałki i wrzucać do rondelka. Stopiłam, ale to by było za proste. Dodałam
cukru pudru, bo D. nie lubi
gorzkiej czekolady, a jak tylko on je zobaczy, ja zaraz
potem zobaczę pusty talerz. Ale po dodaniu
cukru czekolada zbiła się w brzydkie krupki. Dolałam więc
śmietanki i na wszelki wypadek
masła. Strzał w dziesiątkę! Po zastygnięciu
czekoladki nie były twarde, ale jedwabiście miękkie, w jednym kawałku, ale w fakturze jak
trufle. Do tego dobra
czekolada zrobiła swoje. Smak - cudowny, bogaty, mocnoczekoladowy.Genialnie pyszne, a proste.Trzeba tylko ruszyć głową.I
mieć fajną foremkę :)
Pisałam już o swojej jakiś czas temu. Znalazłam ją w Makro i od razu chciałam ją
mieć, bo nigdzie indziej nie mogłam znaleźć akurat takiego kształtu: płaskiej, ale okrągłej foremki. Jest idealna na
czekoladki i najważniejsze - nie jest blaszana, więc łatwo się wygina i wyjmuje z niej słodkości.


Zabawne
czekoladkiSkładniki na 15 sztuk:2 tabliczki dobrej
gorzkiej czekolady6 łyżeczek
cukru pudru1,5 łyżki
śmietanki 30% lub 36%1 łyżeczka
masła3/4 tabliczki
białej czekoladymigdały (całe, w łupinkach)
pestki słonecznikamielone
orzechy lub
cynamon do posypaniaPrzygotowanie:Wlej do garnka trochę
wody, zagotuj. Na garnku połóż mniejszą miskę, szklaną lub metalową. Umieść w niej kawałki
gorzkiej czekolady i poczekaj, aż zacznie się topić pod wpływem temperatury w tzw. kąpieli
wodnej. Kiedy
czekolada będzie całkiem roztopiona, dodaj do niej
masło,
cukier puder,
śmietankę i wymieszaj na gładką, gęstą masę. Jeśli będzie za gęsta i nie będzie dało się jej mieszać - dodaj odrobinę więcej
śmietanki. Jeśli za rzadka - dosyp
cukru pudru.
Czekoladę nakładaj łyżeczką do płytkich foremek i delikatnie uklepuj, aby przybrała kształt foremki (łyżeczką lub palcami). Rondelek z roztapiania
czekolady umyj, wytrzyj do susza i ponownie umieść w kąpieli
wodnej. Tym razem rozpuść
białą czekoladę, nic do niej nie dodając. Aby przygotować konkretną dekorację
czekoladek:
żołędzie - połowę
migdała umaczaj w roztopionej białej
czekoladzie, połóż na środek
czekoladki w foremce i dorób "ogonek" z
pestki słonecznikamotyle - na środek
czekoladki ciapnij odrobiną
białej czekolady. Przekrój
migdał na pół i połóż na
czekoladce na odwrót niż przy przekrawaniu, tj. tak, aby wypukłości połówek
migdała były zwrócone do siebie, tworząc skrzydełka. Dwa czułki motylka zrób z pionowo ustawionych pestek
słonecznika z posypką - ciapnij na środek
czekoladki kleks z
białek czekolady, posyp zmielonymi
orzechami (jak ja) lub
cynamonem (też dobre).Smacznego! :)Tak wygląda w środku - jest obłędnie czekoladowa!


Cristian Alarcon - Ja, transa(wydawnictwo Karakter, Warszawa 2012, stron: 336)Cristian Alarcon, argentyński reporter, trafia do Buenos Aires. A może raczej sam pcha się dokładnie w sam środek świata, gdzie przyjaźnie i interesy przypieczętowuje się nie mocnym uściskiem ręki, ale białymi kreskami, wdychanymi przez zielone zawiniątka. Sukcesu nie przelicza się na dolary, ale na ilość sprzedanych półgramowych działek albo przetransportowanych pod czujnym
okiem pracowników lotniska kilogramów narkotyku ukrytych we własnym żołądku. Jeden gwałtowny ruch, jedno zapomnienie się i ścianka opakowania może rozerwać się, fundując mulicy, dziewczynie przewożącej towar, ostatnie zlecenie w życiu. Nie robi się tego dla pieniędzy, bo i tak nie ma luksusowych produktów, które można za nie kupić. Transas i narkos działają po to, żeby
mieć z czego utrzymać własne dzieci, które często gardzą nimi i donoszą na nich władzy. Jeśli jesteś transą, w najlepszym wypadku może cię okraść i znienawidzić rodzony syn. W najgorszym - najlepszy przyjaciel może z kamienną twarzą zastrzelić cię
serią z karabinu. W Buenos Aires kobiety są być twardsze od swoich
mężów, a mężczyźni ani na chwilę nie mogą się zapomnieć i chcąc odpocząć, naiwnie położyć się w hamaku w swoim ogrodzie. Bo żona usłyszy tylko strzały, po których może zrobić tylko jedno: spakować się, wziąć dziecko na ręce i wyjechać handlować gdzie indziej. Każdy w Buenos Aires jest kimś - jeśli nie dilerem, to przemytnikiem, drobnym złodziejaszkiem albo prostytutką. Alarcon nie widzi tylko marginesu, to raczej margines w Buenos Aires jest tak duży, że nie pozostaje wiele miejsca na inny sposób na życie.