Wykonanie

Ten tydzień nie należał do najłatwiejszych, poprzedni zresztą też nie i jeszcze poprzedni również … Mam wrażenie, że
siedzę na wielkiej karuzeli, która kręci się i kręci, a ja przesiadam się w biegu z jednego miejsca na drugie by załatwić jakieś sprawy, spotkać się z ludźmi, napisać jakiś tekst, zrobić coś dla siebie, popracować, ugotować, porozmawiać, posprzątać, zrobić zakupy, zastanowić się, zasnąć, wyjechać, wstać, wrócić ….Wszystko w jakimś dziwnym chaosie bo karuzela wciąż pędzi i pędzi, a na dodatek ja wiruję jeszcze w około własnej osi. Efekt tego jest taki, że „różne sprawy leżą w różnych miejscach” czyli jeden wielki galimatias i poczucie
winy, że niczego nie robię dobrze, dokładnie i do końca.Zastanawiałam się dlaczego moje życie tak przyspieszyło?A może ono wcale nie przyspieszyło, tylko to ja zaczęłam dziwnie wirować zamiast przechodzić spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętać jaki spokój można znaleźć w ciszy*Jak więc zatrzymać karuzelę? Odpowiedź jest prosta …Mam przyjaciela, który sam zadbał o mnie. Powiedział mi STOP, basta!!!Już się pewnie domyślacie kto to taki?To mój największy przyjaciel, mój ORGANIZM.Poleżałam więc zawirusowana (dość
dziwne teraz mamy te wirusówki ) dwa dni …Zwolniłam, odespałam wszystkie zarwane nocki, odpoczęłam, trochę się i zrelaksowałam i chyba moja karuzela przestała tak (świrować) wirować i nawet trochę zwolniła.Cóż, tego co zawaliłam nie da się już naprawić (na szczęście nie ma końca świata :) ), ale może uda mi się spokojnie podejść do innych tematów, które na mnie czekają …Wraz z wirusem musiałam zastosować małą dietę.Cóż mamy XXI wiek i samego wirusa pokonałam skutecznie dopiero bardzo słodkim, brązowym i
gazowanym napojem w butelce z czerwoną etykietą i
białym napisem :)Amerykanie
piją go już od 1886 roku kiedy to została opracowana jej receptura.Pierwszym posiłkiem, który zjadłam były pulpety z
kaszą jęczmienną i
marchewka na gęsto.W
sumie dobre dietetyczne jedzenie, ale kiedy mój
Synio zobaczył TO na talerzu (fakt – mało kolorowo, dość jednolicie – no ale za to bardzo zdrowo, bardzo zdrowo :) ) nie był zachwycony. Poza
marchewką, która nie przeszła mu przez gardło – wszystko pięknie „powymiatał”.Cóż czasem warto zwolnić, ugotować coś lekkiego (czego widać domagał się mój największy przyjaciel - Organizm).Chyba jestem już zdrowa, bo wstałam o 4 . 30 rześka jak skowronek.Do przygotowania dietetycznych klopsików potrzebne będzie:25dkg
mięsa mielonego (
cielęcina,
wieprzowina,
indyk,
wołowina – gatunki
mięsa można pomieszać lub nie)1 mała czerstwa
bułka kajzerka1
jajoszczypta
soli do smakuulubione
przyprawy (ja dodałam cząber,
kurkumę,
tymianek) do smaku – opcjonalnie2-3 łyżki
mąki pszennej do obtoczenia kulek z
mięsaJak przygotować:
Mięso myjemy i mielimy (nigdy nie kupuję gotowego
mięsa mielonego na tackach w sklepach).
Bułkę również mielimy (wcześniej namoczoną w
mleku).Do
mięsa i
bułki dodać
jajo i
przyprawy. Wszystko dobrze wyrobić aby wszystkie składniki dobrze się połączyły.Z wyrobionego
mięsa (zwilżoną ręką – tak o wiele łatwiej) uformować niewielkie kule i obtoczyć je w
mące ze wszystkich stron.Tak przygotowane klopsiki należy gotować na wrzącej i osolonej wodzie przez ok. 5-10 min. Jeśli macie
bulion warzywny lub rosół – zalecam gotowanie ich właśnie w rosole lub
bulionie warzywnym.Takie są najlepsze. Nie polecam gotowania w tzw. kostkach rosołowych czyli sklepowych rosołkach … klopsiki przechodzą smakiem tych sztucznych rosołków (zatracając swój własny) i dodatkowo są "napompowane" chemiąMożna podawać z
sosem beszamelowym,
koperkowym,
pomidorowym …. Wedle fantazji i upodobań.Ja spałaszowałam 3 klopsiki z
sosem beszamelowym i
marchewką na gęsto plus
kasza jęczmienna.

Po dwóch dniach głodówki – pycha !* Dezyderata (polecam)