ßßß
Z reguły unikam spożywania produktów o wysokim indeksie glikemicznym, zawierających węglowodany proste. Oczywiście nie mam tu na myśli, np. owoców, które posiadają niewiele cukrów prostych i nie wpływają niekorzystnie na nasze zdrowie. Złem w czystej postaci są tu produkty przetworzone, wysokokalorycze, czyli wszelkiego rodzaju słodycze. Jak się okazuje, z fizjologicznego punktu widzenia nie trudno o uzależnienie od węglowodanów- a ma na nie wpływ prosty mechanizm: konsumujemy wysokokaloryczny produkt, po czym następuje gwałtowny wzrost cukru we krwi, a tym samym odczuwamy podwyższenie energii, także chwilowe podniesienie nastroju (w końcu słodycze dobre na "zajedzenie" smutku:)). Organizm szybko reaguje wydzielając dużą dawkę insuliny, która z kolei gwałtownie obniża poziom cukru we krwi. W tym momencie odczuwamy spadek energii i nieodpartą chęć sięgnięcia po kolejną słodkość... W efekcie, tego typu nieprawidłowe nawyki żywieniowe mogą powodować zaburzenia w gospodarce węglowodanowej, co może prowadzić do powstania cukrzycy. Nie strasząc nikogo, a jedynie przytaczając suche fakty- cukier jest także pożywką raka. Nowotwory potrzebują cukru dla rozwoju, dlatego zasadniczym, pierwszym krokiem w walce z nimi jest modyfikacja diety, polegająca na eliminacji z niej cukrów. Celem jest odcięcie nowotworom ich pożywienia, wskutek czego spowalniamy ich rozwój.Ja właściwie zaprzestałam używać cukru i po określonym czasie mój organizm się od niego odzwyczaił. Wszelkiego rodzaju słodkości, desery itp. są dla mnie po prostu za słodkie i spożywane w większej ilości wręcz niesmaczne, mdlące (zaznaczam, że dla mnie większa ilość to już taka, która dla innych, nie ograniczających spożycia cukru, jest powiedzmy dawką małą lub przeciętną). Cieszę się naturalnym smakiem potraw. W moim mniemaniu dosładzanie choćby herbaty czy kawy to pozbawianie ich prawdziwego aromatu- niestety zrozumiałam i doceniłam to dopiero kilka lat temu. Oczywiście od czasu do czasu pozwalam sobie na małe grzeszki, i nie traktuję ich jako jakiejś szczególnej uczty dla mojego organizmu (raczej wręcz przeciwnie). Głównie ze względu na lenistwo, często rzekomy brak czasu (chociaż obstawiam tu mimo wszystko lenistwo, bo nie lubię szukać usprawiedliwień swoich złych działań poza sobą), próbuję oszukać organizm i "zapycham głód" czymś sycącym, by mieć to chwilowe złudzenie "mocy". Można by to osiągnąć innym sposobem, odpowiednio bilansując swoją dietę, wykorzystując choćby idealne działanie węglowodanów złożonych. Są one dłużej trawione przez nasz układ pokarmowy, dlatego powoli dostarczają nam energii, zaspokajając głód przez cały dzień. W przeciwieństwie do cukrów prostych, cukry złożone w dużym stopniu są na bieżąco spalane przez nasz organizm, co znacznie zmniejsza, a u niektórych wręcz eliminuje problem ich odkładania się w tkankę tłuszczową. A plaga otyłości w dzisiejszych czasach tylko potwierdza to jak bardzo źle się odżywiamy. Tylko pozornie walka typu- ciasta/czekolady vs produkty pełnoziarniste/owsianka jest nierówna. To kwestia podejścia, przyzwyczajeń. Zazwyczaj w tej kwestii nasz organizm jest sprawiedliwym sędzią, co niekoniecznie wszystkim się podoba :)Zaproponowany deser to mój mały grzeszek, zrobiony na szybko, pod wpływem tego, że w sklepie po prostu rzucił mi się w oczy serek mascarpone... grzeszek powodowany bardziej chęcią stworzenia deseru niż jego konsumpcją. Jednak zjadłam by móc ocenić, co z tego wyszło i myślę, że Wam (lubiącym słodycze) bardziej by smakowało niż mnie! :) Bazą jest tu bardzo smaczny serek mascarpone. Zatrważające nieco jest to, że wykorzystane 250g serka (co daje trzy porcje), zawiera 985 kalorii, w tym prawie 13g węglowodanów, na porcję ponad 300 kalorii, a do tego trzeba dołożyć kalorię ze śmietany kremówki, cukru pudru i z samych truskawek- może lepiej tego nie podliczać:p Spokojnie od razu od tego się nie umiera, a jak mawiają- raz się żyje i czasem można. Jak inaczej poznać "smaki życia', tylko próbować, próbować ;)Zaznaczam, że powyższy wywód (na marginesie- będący raczej "zniechętą" do spożycia tego deseru, lecz ja wolę mieć czyste sumienie :p) nie dotyczy sportowców, ludzi stosujących duży wysiłek fizyczny. W tym wypadku mamy do czynienia z innym zapotrzebowaniem energetycznym i z innym tempem spalania. Tego typu osoby mogą z odrobinę mniejszym poczuciem winy skonsumować ten deser, pomińmy jednak tę kwestię.