Wykonanie

Nikogo chyba nie zaskoczę tym wpisem ;) ale czuję potrzebę podzielenia się radością, bo moje zeszłoroczne podejście do pączków skończyło się frustracją i katastrofą (chociaż S. zjadł, oczywiście). A w tym roku - pełny sukces! Ten przepis jest rewelacyjny, pączki wychodzą puszyste, nietłuste, okrąglutkie jak marzenie (ślicznie pęcznieją w trakcie smażenia). Dla mnie z glazurą były lekko za słodkie, więc połowę porcji zrobiłam posypaną
cukrem-pudrem. Ale teraz chodzę i podjadam te z glazurą. I zrozum tu kobietę...Wykorzystałam przepis Doroty, nie dodałam
alkoholu bo nie miałam, sypnęłam garść
mąki więcej, no i podzieliłam składniki na pół ;) podaję przepis na całą porcję, mnie z połowy wyszło 70 (!) pączuszków na jeden
chaps.Składniki:500g
mąki pszennej (takiej, która ma powyżej 10g
białka w składzie)1 szklanka
mleka3
żółtka + całe
jajo, czyli w
sumie cztery
jajka50g
cukru3 łyżki
oleju słonecznikowego (użyłam
oleju ryżowego)1 łyżka
rumu lub
wódki (pominęłam)Sok wyciśnięty z połowy
cytryny20g świeżych lub 10g suchych
drożdżyPonadto:
cukier puder, gorąca
woda,
olej do smażenia. Ja użyłam
smalcu, bo chociaż za samym
smalcem nie przepadam, to najbardziej lubię rzeczy na nim właśnie smażone. Głównie dlatego, że
olej w smaku wyczuwam, a
smalec jakoś nie - zostaje sam smak wypieku :)Koszt: ok. 10zł (zależy głównie od tłuszczu)Czas wykonania: uohoho i jeszcze trochę. Mnie zeszło ze 2 , 5 godziny ;)Wykonanie:Jeżeli używamy świeżych
drożdży sporządzamy rozczyn: w ciepłym (nie gorącym)
mleku rozpuszczamy
drożdże, dodajemy
cukier i dwie łyżki
mąki. Rozcieramy żeby nie było grudek, i odstawiamy na ok. 10-15 minut aż ruszy (zacznie się pienić i bąbelkować). W misce ze wszystkich składników poza
olejem zagniatamy ciasto - ja użyłam robota, bom leń. Będzie się bardzo kleić, ale nie podsypujemy dużo
mąką (ja sypnęłam jakieś półtora garści). Z
ciastem pracujemy szybko - wykładamy je na blat, omączamy ręce, i zagniatamy kulkę. Nie wciskamy mocno dłoni w ciasto, bardziej je tak uklepujemy, żeby nie zdążyło się przykleić ani do rąk, ani do blatu ;) gdy ciasto jest już jednorodne wylewamy na dłonie
olej, i zagniatamy ciasto jeszcze chwilę - powinno się zrobić mniej kleiste i elastyczniejsze. Wkładamy je do miski obsypanej wewnątrz
mąką, i zostawiamy na ok. 1,5h. Po tym czasie podwoi swoją objętość. Wyjmujemy ciasto, na blacie wałkujemy na grubość ok. 1-1,5cm. Malutką foremką wykrawamy pączki. Uwaga, z
serii Tips&Tricks : nie miałam tak małej foremki (zalecana - 3cm średnicy), więc użyłam jednego z tych opakowań, w których kupuje się tabletki musujące, typu Plusz. Nadaje się rewelacyjnie ;) Odkładamy wykrojone krążki w jakieś lekko posypane
mąką miejsce, i zostawiamy na ok 15 minut. W tym czasie możemy sobie rozgrzać tłuszcz, do ok. 180 stopni. Jeżeli nie posiadacie termometru kuchennego to podpowiem, że trwa to jakieś 10 minut. Widać też charakterystyczne "żyłki" w
płynnym tłuszczu. Ale i tak najlepiej jest po prostu przetestować - wrzucić jednego pączuszka, i zobaczyć, co będzie ;)Smażenie: na gorący tłuszcz wrzucamy po kilka pączuszków. Ponieważ są okrągłe, to nie będą się rumieniły równomiernie, chyba, że zanurzymy je całe w tłuszczu. Dorota zaleca, żeby wziąć pokrywkę o średnicy mniejszej niż garnek i położyć ją na pączki. Ja nie chciałam kupować dużo
oleju czy
smalcu, bo żal mi to później wylewać, więc smażyłam w małym garnku. Wykorzystałam inny patent, i tu Tips&Tricks numer 2: wzięłam garnek którego średnica dna była trochę mniejsza, i po wrzuceniu pączków i odczekaniu aż się zaokrąglą po prostu wsadzałam spód tego garnka w garnek z tłuszczem, podtapiając pączki ;)Gotowe, zrumienione pączusie odsączamy na papierowych ręcznikach, a gdy trochę przestygną, według upodobania posypujemy je
cukrem pudrem, lub obtaczamy w glazurze z
cukru-pudru roztartego z
wodą (na szklankę
cukru będziecie potrzebowali kilku łyżek gorącej
wody). Ja układałam je na kratce od piekarnika, a pod spód dałam silikonową matę, żeby zaoszczędzić sobie mycia blatu.Dobrze, że w tłusty czwartek kalorie się nie liczą...
