Wykonanie
TORCIK
ORZECHOWO ŚLIWKOWYDziś będzie królował fiolet...Może królował to dużo powiedziane, ale szykujcie się na dwa fioletowe wpisy.Torcik, który Wam prezentuję miał być fioletowy...Soczyście i ślicznie. W zasadzie był, choć zdjęcia tego nie odzwierciedlają.. Wyszedł, mimo wieeeluuu problemów pyszny, więc ostatecznie zagości na tym blogu i Tęczy Smaków 2. Tort został stworzony przeze mnie na urodziny mojego Mężusia wypadające w sobotę. Planowałam jego zrobienie od 3 tygodni... Zakupiłam
barwnik spożywczy w piątek - za radą Domi w proszku. Pan w sklepie doradzał, żeby go mimo wszystko rozpuścić w kropelce
wody, bo można przesadzić... .Ale po kolei.Najpierw nie udał się
biszkopt. Dwa
razy po rząd. Postanowiłam zrobić
biszkopt rzucany, bo z relacji bloggerek wynikało, że mniej z nim roboty. I pierwszy raz w życiu nie ubiły mi się
jaja z
cukrem. Próbowałam dwóch metod - żadna nie wyszła. Za mało czasu by próbować po raz trzeci. Sięgnęłam po sprawdzony przepis na ucierany spód
orzechowy - szybki i pyszny. Pod koniec do ciasta dodałam barwnik - wydawało mi się dostateczna ilość - ciacho przybrało piękny delikatnie fioletowy odcień. Soczysty. Ku mej rozpaczy wyjęłam ciasto brązowe... . Po zdjęciu papieru do pieczenia ukazał się ledwie widoczny fioletowy poblask... . Jest nadzieja - pomyślałam.Zabrałam się za masy. Miało być ptasie mleczko i masa z
mascarpone. Ta ostatnia wyszła boska = szczerze polecam. Ptasie mleczko...potrafię zrobić ...udowodniłam to w zeszłym roku Torcikiem Błękitna Laguna . Jednak Ktoś z Was próbował ubić skondensowane
mleko ręcznie ? Kiedy Synek śpi, a
męża nie ma i jest po północy ? Poległam. Stworzyłam oryginalna masę fioletową - która ostatecznie - po wyrzuceniu ją za okno zaczęła tężeć, więc wpakowałam część na tort. Poutykałam
śliwki - wyrzuciłam stężałą już
galaretkę i modliłam się, by rano efekt był choć zadowalający. Nie wiem czy moja wiara to sprawiła czy intuicja z jaką ratowałam tort - rankiem tort po zdjęciu obręczy stał w kupie. Pięknie się prezentował. I był pyszny. Smakował całej Rodzince Mojego
Męża i zniknął w jedno posiedzenie... I moja radość była by przeogromna, gdyby nie fakt, ze mój ukochany Cannon, którym nauczyłam się robić już w miarę piękne i profesjonalne zdjęcia umarł...skąpany w
kawie Brzdąca...Obiektyw już się nie chce reaktywować. Stąd takie słabe zdjęcia i tylko tylko tyle, bo reszta była ruszona... . Moja żałoba potrwa pewnie długo... . Ja tu
będę chlipać w kąciku, a Was zostawiam z przepisem... Hm... Fioletowy to kolor żałoby prawda ? To wieczorem będą
lody. Fioletowe. A co!
Składniki na tortownicę 24 cm - około 16 porcji :ciasto:
3
jajka3 łyżki
wodyszczypta
soli120 g
cukru30g
mąki ziemniaczanej30g
mąki pszennej - u mnie tortowa2 łyżeczki
proszku do pieczenia100 g drobno zmielonych
orzechów włoskich i ziemnych niesolonych w proporcji 8 g i 2 godrobina barwnika fioletowegomasa
mascarpone:500 g
serka mascarponeszklanka półtorej
cukru pudruokoło 60 ml domowej
wiśniówkimniej więcej 1/3 szklanki szklanki
soku winogronowego - domowej roboty - gęsty do rozrabiania z
wodąpiankowa masa fioletowa:1 szklanka
mleka skondensowanego niesłodzonegoodrobina barwnika fioletowego (nauczona doświadczeniem dałam więcej niż do ciasta)2 łyżki takiej już dobrze stężałej
galaretki amarantowejokoło 8 łyżek masy
mascarponeponadto :jedna
galaretka amarantowa10 - 12 dużych świeżych
śliwek - teraz spotykane w sklepach - chyba są kalifornijskieZaczynamy od ciasta.
Jajka ucieramy z
wodą,
solą i
cukrem, aż do rozpuszczenia się
cukru. Ja to wykonywałam jakieś 5-7 minut na najwyższych obrotach swojego robota kuchennego trzepaczką do ubijania i ucierania. Następnie przesiewamy na wierzch oba rodzaje
mąki i
proszek do pieczenia, dodajemy mielone
orzechy,
barwnik spożywczy - jeśli chcecie by było naprawdę fioletowe musicie dodać go zdecydowanie więcej niż szczyptę - i mieszamy trzepaczką do piany (ja włączyłam robota na najniższych obrotach, by zakręcił się trzepaczką dwa trzy
razy).Tortownicę wykładamy papierem do pieczenia lub wysmarowujemy tłuszczem - ja tylko spód wykładam papierem, zaś boki natłuszczam. Przekładamy do formy ciasto i wygładzamy powierzchnię
łopatka. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika :piekarnik elektryczny - 180'cpiekarnik z termoobiegiem - 160'cgazowy - stopień 2 i pieczemy około 30 minut - trzeba zrobić test patyczkowy. U mnie ciasto gotowe było po 25. Po wyjęciu z piekarnika ciasto pozostawiamy w formie jeszcze na około 10 minut, po czym wyjmujemy i odstawiamy do całkowitego wystygnięcia. Ciasto stygnie jakieś niecałe pół godzinki.Jeśli mamy czas, nie dziecię do kąpania, zabieramy się za masę
mascarpone.Do miseczki wrzucamy
serek,
cukier puder, wlewamy
wiśniówkę i
sok winogronowy i ucieramy wszystko do uzyskania jednolitej gładkiej masy. Jej gęstość regulujemy
cukrem pudrem i ewentualnie
sokiem.
Galaretkę amarantową rozpuszczamy wedle instrukcji na opakowaniu i wkładamy do lodówki, by przestygła i lekko zaczęła tężeć.Wystudzony spód obdzieramy z papieru do pieczenia. Na spód tortownicy układamy duże dwa kawałki folii aluminiowej - tak, by po podniesieniu były wysokie brzegi. Nakładamy wystudzony spód i podnosząc do góry foliowe brzegi, zakładamy obręcz. Na
orzechowy spód wykładamy masę
mascarpone - zostawiając sobie jej 8, a nawet z powodzeniem 10-12 łyżek. Resztę wyrównujemy na torcie.Myjemy
śliwki. Trzy z nich dzielimy na plasterki - takie 16stki chyba - i układamy na
masie, tak by pokryć ją całą. Całość wstawiamy do lodówki. Pozostałą masę również.Zabieramy się za masę piankową.W wysokim naczyniu ubijamy
mleko skondensowane, tak by podwoiło swoją objętość. Ale nie na sztywno ;) Ręcznie zajmie Wam to mniej więcej półtorej godziny. Mikserem lub końcówką miksującą do blendera - jeżeli zdecydujecie się na ten ekstremalny krok o północy nie zważając na komfortowy sen sąsiadów lub po prostu od razu będziecie
mieć ten komfort pracy - znacznie krócej. Następnie nadal ubijając dodajemy dwie łyżki
galaretki, pozostałą masę
mascarpone oraz
barwnik spożywczy - fioletowy - tyle, by kolor nas zadowolił. Następnie wystawiamy w zimie ją za okno na 15 minut, jeśli temperatura przekracza -15. Jeżeli nie, wstawiamy na 15 minut do zamrażalnika. A następnie wykładamy całą - lub jej część na tort. Nie przejmujcie się, jeśli Wam nieco spłynie na boki.Pozostałe
śliwki również dzielimy na szestnastki i utykamy wokoło tortownicy. Pomiędzy
tortem a obręczą;) Na wierzch wykładamy pozostałą
galaretkę i utykamy pomiędzy nią pozostałe nam śliweczki. Wkładamy tort do lodówki na minimum 6-7 godzin - za tyle
daję gwarancję ;) Przed podaniem zdejmujemy obręcz i delikatnie odginamy folię. Smaczności !!!