Wykonanie
Podobnych było już tutaj kilka: naleśniki z
jabłkami, placuszki
jogurtowe, placuszki z
bananami . Ale nigdy nie umieściłam na blogu przepisu najbardziej podstawowego, na klasyczne, cienkie, "pełnoformatowe" naleśniki.Przez lata trzymałam się różnych przepisów i różnych proporcji, aż natrafiłam na przepis Lucindy Scal'i Quinn w jej książce "Mad hungry". I to właśnie nie są anglosaskie pulchne, małe "pancakes", ale "crepes". Z tych pierwszych mają w sobie
proszek do pieczenia, który w klasycznych
polskich nie występuje. Jednak proszkowi (który nie zawsze lubię, a tu trudno go wyczuć) i dużej ilości jaj - zawdzięczają dość lekką, ale stabilną strukturę, która pozwala uzyskać efekt niesamowitej cienkości.Część
jajek czasem zastępuję samymi
żółtkami (mrożąc
białka na
bezy), ale jeżeli jesteście wolni od alergii na
białka - korzystajcie z całych do woli.

Składniki (na 4 porcje):1,5 szklanki przesianej przez sito
mąki pszennejszczypta
soli2 łyżeczki
proszku do pieczenia6 dużych jaj (lub 6
żółtek i dwa
jajka)1 i 1/3 szklanki
mleka2/3 szklanki
wodyczasem dodaję dwie łyżki
cukru*łyżeczka esencji waniliowej*ew.
olej,
masło,
masło klarowane,
smalec lub kostka
słoniny (do przesmarowywania patelni
między naleśnikami)*
cukru i esencji nie dodajemy, gdy naleśniki mają być wytrawneW jednej misce wymieszać składniki suche (ja suche przeważnie mieszam w misce większej), w drugiej - mokre.Do wymieszanych suchych składników stopniowo dolewać, ciągle mieszając trzepaczką, składniki mokre. Stopniowo, to znaczy: uzyskując najpierw dość gęstą, a
potem coraz rzadszą masę. W ten sposób łatwiej unikniemy grudek.Po połączeniu wszystkich składników oszacować konsystencję ciasta - im będzie gęstsze, tym trudniej będzie uzyskać cienkie naleśniki. Ja lubię, gdy ciasto ma konsystencję słodkiej
śmietanki, prawie
mleka.Jeżeli mieszanina jest za gęsta, należy po trochu, ostrożnie, dodawać
wody i
mleka. Należy to robić małymi kroczkami, gdyż na tym etapie ciasto jest dużo łatwiej rozrzedzić, niż zagęścić!Teraz można już zacząć smażyć naleśniki, ale można również misę przykryć i wstawić do lodówki, nawet na kilka godzin. W tym drugim wypadku trzeba będzie jeszcze prawdopodobnie przed smażeniem ciasto minimalnie rozrzedzić.Istnieje teoria, że pierwszy naleśnik się nie udaje.Nie zgadzam się, choć i tak pewnie zda się to na niewiele, bo zdanie nabrało już wagi przysłowia. Ale wiążę je z kulinarną niecierpliwością: przed usmażeniem pierwszej porcji ciasta - patelnia powinna być naprawdę solidnie rozgrzana! W dalszym ciągu taśmowej produkcji nie ma już tego problemu, ale na samym początku trzeba pokornie zaczekać i upewnić się, że patelnia jest bardzo gorąca.Jeżeli smażymy beztłuszczowo i dysponujemy odpowiednią nieprzywieralną powierzchnią, możemy już wylewać ciasto. Ja jednak zawsze lubię odrobinę tłuszczu umieścić na patelni. Do ciasta można również dolać kilka łyżek
oleju, nie dodając go już później na patelnię. Na taką o średnicy 26cm wylewam niecałą standardową, 100-mililitrową chochlę ciasta naleśnikowego.Gdy góra naleśnika nieco się zetnie, a krawędzie zaczną wyraźnie odchodzić od ścianek patelni, naleśnik można przerzucić :) bądź obrócić (za pomocą płaskiej zaokrąglonej szpatułki) na drugą stronę.Druga strona smaży się już dużo szybciej, zaledwie kilkanaście-kilkadziesiąt sekund.Przez cały czas smażenia kolejnych porcji ciasta - utrzymywać stabilną, umiarkowanie wysoką temperaturę.Usmażone naleśniki układać jeden na drugim, by nie wysychały i nie stygły zbyt szybko.