Wykonanie
Od wiosny do późnego lata mam fazę na kwaśne, rześkie, orzeźwiające. Mam już wówczas wielki pojemnik zamrożonego w woreczkach do
lodu soku z cytryny, furę skórki otartej z niewoskowanych, sycylijskich
cytryn, nic, tylko sięgać, pić z
wodą, dodawać do kiftetów, tarty cytrynowej i lemoniady. Ale jest jeszcze jedno danie, które ma mnóstwo
soku z cytryny, to arabska
sałatka tabbouleh, która po syryjsku, w swojej surowej, orzeźwiającej wersji po prostu zachwyca!

Po kolejnych już drugich warsztatach kuchni syryjskiej, ciągle słyszę Habibi, Habibti... tym razem grało nam pięknie po arabsku. Tu Rola Saad w " Habibi" . I tak sobie myślę, że muzyka arabska bez słowa "habibi" w tekście po prostu nie istnieje, nie liczy się, nie ma racji bytu, miłość
panie dziejku!
Sałatkę tabbouleh
jadłam dziesiątki
razy, ale chyba nigdy wcześniej, zanim nie trafiłam na warsztaty prowadzone przez Agatę, nie robiłam jej sama. Jest super prosta, bosko orzeźwiająca. To wyśmienity dodatek do
mięs z grilla (majówka za pasem!), ale też jako jedno z dań na
stole zastawionym śródziemnomorskimi przystawkami, mezze.
Sałatka ta jest jednym z podstawowych dań większych biesiad po arabsku . Gdy robiona dla sporej gruby biesiadników, jest dość pracochłonna, chodzi w niej bowiem o to, by listki
natki pietruszki (bez łodyżek) były posiekane jak najdrobniej, reszta to pestka,
serio! Jeśli jednak nie przygotowujesz wiadra tabbouleh, posiekanie kilku pęczków
natki nie powinno zająć dłużej niż kilkanaście minut. Zróbcie tę
sałatkę koniecznie!

Na tych syryjskich warsztatach nauczyłam się sporo takich super podstawowych spraw, że aż sama nie
mogę w niektóre uwierzyć. Otóż przez całe życie wydawało mi się, że
kaszę bulghur lub
kuskus do tabbouleh dodaje się ugotowaną, a tu nie, zupełnie nie! Do posiekanych warzyw i
natki dodaje się sok z
oliwą z oliwek i surową, nieugotowaną
kaszę kuskus lub bulghur, dokładnie
miesza i odstawia na dobry kwadrans.
Kasza pęcznieje od
soku z cytryny i
oliwy, a
sałatka jest po prostu obłędnie pyszna!A jeszcze niebawem na blogu będzie o syryjskim hummusie, tu to dopiero przeżyłam zaskoczenie, zatem... bądźcie czujni!

Bardzo lekka, rześka i orzeźwiająca
sałatka tabbouleh jest bardzo popularna w krajach arabskich, nie wiem, czy wszędzie robi się ją identycznie, ale ten oto, syryjski sposób bez gotowania, czy wcześniejszego namaczania
kaszy, szalenie mi się podoba. Koniecznie zróbcie ją na majówkę, podajcie obok hummusu, pieczonych warzyw, grillowanej
jagnięciny. Tabbouleh jest cudna!6 sporych pęczków
natki pietruszki (tylko listki, bez gałązek!)spory pęczek świeżej
mięty (same listki)2 dojrzałe
pomidory1 spora
cebula4 łyżki
kaszy bulghur lub
kuskus (grubsza będzie lepsza)sok wyciśnięty z 2-3
cytryn - ok 100mlok 100ml
oliwy z oliwek extra virginspora szczypta
soli do smakuListki
natki i
mięty posiekaj jak najdrobniej.
Pomidory umyj, wytnij szypułkę i posiekaj w niedużą kostkę, drobniutko posiekaj w kosteczkę
cebulę. Wymieszaj razem
natkę,
miętę,
pomidory,
cebulę,
oliwe i
sok z cytryny, dodaj surową, nie ugotowaną
kasze bulghur dopraw szczyptą
soli i odstaw na ok 15 minut.
Kasza wówczas zmięknie i nasiąknie cudownym smakiem
cytryny i
oliwy, pamiętaj, by użyć jak najlepszej
oliwy z oliwek extra virgin. I tyle, gotowe, pycha!
Natkę pietruszki posiekać jak najdrobniej, starając się pominąć większość łodyżek, ale też nie trzeba ich wszystkich pomijać. Równie drobno posiekać
miętę.
Pomidory pokroić w drobną kostę.
Cebulę również pokroić drobno. Dodać
kaszę burghul lub
kuskus (
kaszy przed dodaniem nie gotujemy),
sok z cytryn,
oliwę i
sól. Całość wymieszać w dużej misce i odstawic na minimum 15 minut, aby
kasza zmiękła.