Wykonanie
Gdy pod koniec października
pisałam Wam o cieście na pierniczki, grudzień i Święta wydawały mi się bardzo odległe; dziś – jak zwykle ;) – nie
mogę się nadziwić, że to już tylko kilka dni…Pierniczki oczywiście zostały już upieczone, jedne pod koniec listopada, pozostałe zaś tydzień temu. Tylko część z nich została polukrowana (te do ‘rozdania’), u nas bowiem największe wzięcie mają te ‘gołe’ ;) ewentualnie z odrobiną tylko lukru. Na puszkach przykleiłam odpowiednie karteczki, nigdy bowiem nie pamiętam, gdzie są konkretne
ciasteczka (i zazwyczaj są oczywiście w ostatniej puszce jaką otwieram ;)). Dziś upiekę jeszcze tylko ostatnią porcję
czekoladowo-
pomarańczowych choinek, które zapełnią ostatnie wolne pudełko ;)Ze wspomnianego w październiku ciasta na pierniczki Aganiok upiekłam serduszka, obecność
bakalii bowiem nie pozwala na wycinanie zbyt fikuśnych kształtów (testowałam rok temu ;) ). Jak zwykle werdykt jest taki sam : są przepyszne! Ciasto – po prawie dwumiesięcznym leżakowaniu – miało idealną konsystencję, a pierniczki – niebywały smak i aromat. Naprawdę rozpływają się w ustach i pachną nieziemsko.*

*Za to ciasto z przepisu Bakerlady wyszło mi bardzo rzadkie (nawet kilkutygodniowy pobyt w lodówce nie pomógł). Musiałam bardzo mocno podsypywać je
mąką i partiami wkładać do zamrażalnika, by móc wyciąć z niego jakiekolwiek kształty. Przyznaję, że ostatnią partię upiekłam w jednym, rozwałkowanym kawałku, gdyż moja ‘wycinaniowa’ cierpliwość dobiegała końca. Tak więc otrzymaliśmy spory płat piernikowego ciasta, które po upieczeniu pokroiłam na kawałki i zapuszkowałam. Do porannej
kawy smakuje idealnie!Przy okazji podzielę się z
Wami moją radością ze zdobycia foremek ‘katarzynek’, których to pragnęłam już od dłuższego czasu. Tutaj pewnie nigdy nie udało by mi się ich zdobyć, jednak dzięki uprzejmości wirtualnych znajomych – są! Raz jeszcze więc serdecznie Wam dziękuję :) Dziś jeszcze część tych oto ‘katarzynek’ zostanie udekorowana
polewą czekoladową.*

*Wypieki, którym poświęciłam ostatnio sporo czasu i energii, były testami pewnych nowych foremek – tym razem drewnianych. I okazało się, że jest to nieco mniej łatwe, niż myślałam… Ciasto musi
mieć bowiem odpowiednią konsystencję – nie może być ani za suche, ani zbytnio ‘klejące’, ponieważ trudno będzie wyciągać
ciasteczka z foremek (nawet wtedy, gdy pomagamy sobie nożem ;) ). Czasami było tak, że ciasto było pyszne, jednak
ciasteczka po upieczeniu całkowicie zniekształcone. Te zaś, które świetnie trzymały kształt – smakiem niestety nie rzucały na kolana. Poza tym ważna jest jednak wprawa i poznanie odpowiedniej dla danych foremek konsystencji ciasta. Z pewnością dalej
będę testować kolejne przepisy, marząc że nareszcie trafię na taki, gdzie ciasto minimalnie tylko będzie rosło, nie zniekształcając foremkowych zdobień. I mam nadzieję, że kiedyś jednak uda mi się wyprodukować
ciasteczka, z których naprawdę
będę zadowolona ;)A tymczasem – ostatnie ‘wypieczyny’ ;)Pierwsze to spekulaas według przepisu Marthy Stewart (przepis po angielsku tutaj, a po polsku również w aktualnym wydaniu Living ; jeśli są chętni na przepis po polsku, chętnie go dopiszę).Jedyna zmiana jakiej musiałam dokonać wyrabiając ciasto, to dodanie praktycznie podwójnej niż zalecana ilości
wody, ciasto bowiem bardziej przypominało crumble niż zwartą kulę ciasta. Później natomiast okazało się, że zalecana temperatura pieczenia (120°) chyba jednak nie odpowiada mojemu piekarnikowi, gdyż
ciasteczka wciąż wyglądały na surowe :/ Zwiększyłam więc temperaturę do 160° i wtedy rezultat był już o wiele bardziej zadowalający. Oto spekulaas z przepisu Marthy Stewart oraz oryginalna holenderska foremka, która mi posłużyła do ich wykrawania :)*

*Drugie spekulaas natomiast upieklam z przepisu zaproponowanego przez Tilinarę w aktualnej edycji Weekendowej
Cukierni .Przy wyrabianiu ciasta musiałam dodać nieco więcej
mleka, gdyż (tak jak i wcześniejsze) ciasto było dosyć suche. Jest o wiele bardziej maślane niż to pierwsze, plastyczne i przyjemne w obróbce, dosyć dobrze współpracowało z foremkami ;) Jednak po upieczeniu ich znów ten sam ‘problem’ – większość wzorków jest niestety mało widoczna. Na szczęście zrobiłam też jedno zdjęcie przed pieczeniem (niestety przy sztucznym świetle, więc kolory są nieco przekłamane…), by pokazać Wam różnicę ‘przed’ i ‘po’ ;) Prawda, że były urocze? Może kiedyś i po upieczeniu takie będą… ;)*

*I już po upieczeniu :*

*Cytuję za Tilinarą z moimi dopiskami :Speculaas/SpeculoosSkładniki:200 g
mąki samorosnącej lub zwykłej z dodatkiem ok. 1/4 łyżeczki
proszku do pieczenia (pominęłam)100 g
brązowego cukru100 g
masła, zimnego2-3 łyżki zimnego
mleka (u mnie więcej)3 łyżeczki
przyprawy do speculaas lub innej do piernika lub ciast
dyniowych1/2 łyżeczki
sodyskórka starta i posiekana z 1
pomarańczyolej o neutralnym smaku i
mąka do podsypywaniaPrzygotowanie: Wymieszać wszystkie składniki i zagnieść ciasto. Uformować kulę/wałek (jak kto woli), zawinąć w folię i odstawić na min. 1 godzinę do lodówki. Po tym czasie na podsypanej
mąką stolnicy rozwałkować ciasto (jeśli się lepi, można wałkować
między dwoma kawałkami folii spożywczej). Wylepić
ciastem nasmarowane
olejem i wyspane
mąką foremki trójwymiarowe i trzymając foremkę nad blachą, uderzyć w jej tył dłonią, tak by
ciastko wypadło na blachę. Jeśli używamy wykrawaczek, to postępować z nimi standardowo. Blaszkę z uformowanymi
ciasteczkami trzymać w lodówce. Piekarnik nagrzać do 175 stopni Celsjusza. Piec 20-25 minut. Studzić na kratce.* * *
Ciasteczka są przepyszne, a Tili chyba czytała w moich myślach proponując ten wypiek w ramach świątecznej Weekendowej
Cukierni :)Wczoraj zobaczyłam też śliczne spekulasy u Basi i rzecz jasna od razu nabrałam ochoty by i ten przepis wypróbować. Kto wie, może zdążę jeszcze przed Świętami ;)Pozdrawiam wszystkich serdecznie!I raz jeszcze dziękuję tym, którzy przyszli mi z pomocą w zdobyciu tych wszystkich wymarzonych i wyczekanych foremek :)*