ßßß
Quinoa pochodzi z Ameryki Południowej, ziemi starożytnych Inków, dla których komosa, nazywana przez nich "matką wszystkich ziaren", była podstawą wyżywienia.Nie bez powodu - quinoa to naprawdę wyjątkowa roślina, jej owoce (nazywane właśnie ziarnem) są tak bogate w wartości odżywcze, że ciężko znaleźć pożywienie o podobnych właściwościach.Komosa jest przede wszystkim doskonałym źródłem BIAŁKA (14 g / 100 g ziaren) i jest to białko łatwo przyswajalne oraz PEŁNOWARTOŚCIOWE czyli zawierające WSZYSTKIE AMINOKWASY, również egzogenne (czyli te, które występują w mięsie i których nasz organizm podobno nie jest w stanie sam wytworzyć, i o co m.in. toczy się walka między zwolennikami diet wege i mięsnych).Jednym z białek egzogennych jest LIZYNA, która odpowiada za odbudowę komórek i przyspiesza regenerację organizmu, np. po wysiłku, i właśnie w szczególnie duże ilości lizyny obfituje quinoa.W przeciwieństwie do mięsa komosa zawiera również NIENASYCONE KWASY TŁUSZCZOWE OMEGA-3 . Jest bogata w POTAS, FOSFOR, WAPŃ (o wiele lepiej przyswajalny, niż ten pochodzący z nabiału), ŻELAZO, MAGNEZ i zawiera WIT. B6, która ułatwia przyswajanie magnezu.
Quinoa jest dobrym źródłem węglowodanów (dobra proporcja), a przy tym ma NISKI INDEKS GLIKEMICZNY (53 IG), jest więc bezpiecznym pożywieniem dla diabetyków oraz świetnym wyborem dla osób na diecie odchudzającej.
Osoby walczące z nadwagą powinny zaprzyjaźnić się z komosą tym bardziej, że zawiera również SPORO BŁONNIKA, częściowo rozpuszczalnego i tworzącego w żołądku żel, który spowalnia trawienie i na dłużej pozostawia uczucie sytości po posiłku.Quinoa NIE ZAWIERA GLUTENU, więc osoby z nietolerancją tego białka mogą jeść spokojnie.Zawiera za to odmładzające ANTYOKSYDANTY oraz przeciwzapalne i antydepresyjne FLAWONOIDY, dlatego naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie w tym z wyglądu niepozornym ziarenku.Ok, wiedzą na temat kinły już się podzieliłam, teraz przepis na obiad :)Jakiś czas temu gotowałam komosę częściej, zazwyczaj z pieczarkami z patelni i świeżym szpinakiem, które to połączenie smakuje mi bardzo. Niestety, moim dzieciom już nie tak bardzo, więc komosa została wypchnięta przez ziemniaki (nawiasem mówiąc, który jest w nawiasie, prawie kompletne źródło białek, w tym egzogennych, w tym lizyny).Czasem ugotowałam komosę czarną lub czerwoną do jakiejś sałatki ale ogólnie używałam jej znacznie mniej, niż bym chciała, ze względu na niestety słaby popyt na nią w domu...Dziś postanowiłam zrobić kolejne podejście, bo jednak samymi kartoflami nie żyje człowiek, a idzie zima i trochę trudniej fajnie się odżywiać nie mając tych wszystkich świeżych owoców i warzyw, jakie są dostępne w lecie. Ugotowałam więc komosę i nie wymieszałam jej z niczym, no i to był strzał w 10 :)
Czemu dorośli ludzie nie są już tak mądrzy, jak dzieci? Po co my ciągle na siłę coś poprawiamy?Okazało się, że one po prostu nie lubią tej komosy pobabranej pieczarkami, a kiedy dostały na talerzu samą, a obok warzywa, zjadły chętnie całą porcję. Cóż, ja też ciągle się uczę...Wracając do przepisu - oczywiście nie sama komosa była obiadem, tylko jak w tytule, z warzywami w soku pomidorowym, a konkretnie robimy to tak:- 2 duże marchewki ścieramy na dużych oczkach tarki i rzucamy na rozgrzaną suchą patelnię, posypujemy łyżeczką papryki słodkiej w proszku, mieszamy i zostawiamy na małym ogniu,- pół dużego selera ścieramy na tarce, dorzucamy do marchewki, posypujemy łyżeczką pieprzu,- 2 małe cebulki kroimy w kostkę, dokładamy do warzyw,- 2-3 ząbki czosnku kroimy w plasterki lub wyciskamy do warzyw,- następne przyprawy: pół łyżeczki soli morskiej, łyżeczka ziół prowansalskich,- teraz tłuszcz czyli łyżka oleju kokosowego,- dokładamy jeszcze płaską łyżeczkę kurkumy i zalewamy wszystko- 0,5 litra soku pomidorowego,- mieszamy i zostawiamy bez pokrywki na średnim ogniu.Teraz komosa.Przed gotowaniem ziarna należy porządnie przepłukać, żeby nie były gorzkie, zalać wodą w proporcji 1:2, i od zagotowania wody gotować jeszcze około 10 minut, aż zacznie pękać i uwidaczniać małe białe "kiełki" :) Wyłączyć ogień, odcedzić nadmiar wody i zostawić jeszcze pod przykryciem, aby napęczniała ale nie była rozgotowana. Ja pod koniec gotowania dodaję troszeczkę soli ale nie jest to konieczne.No i co, obiad gotowy, a jeśli zostanie komosy i warzyw, a nie lubicie jeść 2 razy tego samego, zblendujcie sobie wszystko razem, dodajcie zagęszczacza w postaci np. poppingu z amarantusa i macie smarowidło do pieczywa na śniadanie ALBO zblendujcie wszystko razem dolewając trochę wody, podgrzejcie, posypcie poppingiem z amarantusa i macie pożywną zupę-krem na kolację :)Obiecuję więcej wpisów z komosą w roli głównej, na pewno będzie jeszcze o quinoa czerwonej i czarnej, obserwujcie!P.s. Podobne danie ale z soczewicą i kaszą gryczaną znajdziecie na blogu tutaj .