ßßß Cookit - przepis na Alleluja: biała kiełbaska duszona w piwie

Alleluja: biała kiełbaska duszona w piwie

nazwa

Wykonanie

Ponoć w Rzeczpospolitej Szlacheckiej miarą udanych Świąt Wielkanocnych była liczba zgonów z przejedzenia i przepicia. A wszelakie mięsiwo na wielkanocnym stole zajmuje miejsce szczególne. I tak przynajmniej raz do roku wraca do mnie marzenie o uczciwych wędlinach. O wędlinach składających się z mięsa i przypraw tylko, a nie nastrzykniętych solanką związaną polifosforanami (E-450-452), podsypaną glutaminianem sodu, zagęszczoną, nafutrowaną soją i innymi zapychaczami.
Dlatego przed Świętami wykonałem jeden telefon. Zadzwoniłem do Nowej Wsi Szlacheckiej tuż za podkrakowskimi Liszkami. Tereny między Liszkami a Czernichowem były dawno temu miejscem, gdzie zatrzymywali się przed miastem pasterze pędzący bydło szlakiem Wschód-Zachód. W naturalnej, logicznej konsekwencji okoliczne wsie wyspecjalizowały się w rzeźnictwie i masarstwie. Za czasów PRL w Czernichowie funkcjonowała spółdzielnia masarska, gdzie wyuczył się kwiat masarzy pracujących w Liszkach i okolicach do dziś. To tam skodyfikowano kiełbasę lisiecką - o której pierwsze wzmianki sięgają, rzecz jasna, czasów znacznie dawniejszych niż PRL, bo końca XIX i początku XX wieku. Wiele lat później masarze wywodzący się z czernichowskiego GS-u, zawzięli się i wywalczyli dla lisieckiej status produktu regionalnego chronionego prawem Unii Europejskiej. Jeśli coś się nazywa "kiełbasa lisiecka", to musi pochodzić stąd i być zrobione według tej samej receptury: grubo krojone mięso z szynki, czosnek, pieprz, prawdziwy dym. Tyle, żadnych dodatków. Wszystko inne to oszustwo.
W Nowej Wsi Szlacheckiej prowadzi swoją rodzinną wytwórnię pan Stanisław Mądry - wirtuoz lisieckiej, mistrz masarski, prowodyr i lider przedsięwzięcia z unijnym certyfikatem. Wyjeżdżałem od niego z bagażnikiem pełnym świeżutkiej lisieckiej (do niej jeszcze na blogu niebawem wrócę), z cudnymi, wędzonymi polędwiczkami, które są czymś nie do wiary w czasach, gdy producenci potrafią się chwalić, że ich produkt zawiera aż (!!!) 80% mięsa; te polędwiczki to 120% mięsa. No i z białą kiełbasą. I to była taka kiełbasa, jakby przybyła wehikułem czasu z przeszłości, z czasów sprzed ekspansji spożywczej wysokowydajności. Taka biała kiełbasa, jakiej ze świecą szukać, jaką potrafią zrobić jeszcze nieliczni, ci masarze, którzy swojej pasji i renomy nie zamieniliby na łatwą kasę, którzy nie zaprzedali się supermarketom wymuszającym cenę kosztem jakości. Mistrzowi Stanisławowi i jego załodze kłaniam się z tego miejsca w pas.
Oczywiście, po pierwsze biała kiełbasa wędruje - to wielkanocny oblig - do żurku. Ale zrobiłem z niej jeszcze szybkie danie. Miało być jak najprostsze, żeby nie przyćmić jej smaku, tylko trochę go wydobyć.
Potrzebujesz:
6 białych kiełbasek . Naprawdę, rozejrzyj się, poszukaj jak najlepszych, wybrzydzaj, pytaj, studiuj skład surowcowy. Zamiast tłumaczyć różnicę, po prostu ją pokażę. Na zdjęciu obok widać po prawej plaster prawdziwej białej kiełbasy parzonej (mięso i majeranek). Po lewej - plaster białej z supermarketu (parówa, homogenizowana, podejrzanie różowawa glutowata substancja). Proste?
2 cebule
2 ząbki czosnku
łyżka masła (wiem, to nie będzie zdrowe żarcie. Ale, cholera, Wielkanoc jest)
0,3 l jasnego piwa
łyżka suszonego, otartego majeranku (a jeśli masz przypadkiem świeży, to tym lepiej - poszatkuj go)
2 liście laurowe
sól, pieprz
opcjonalnie: trochę naci pietruszki do posypania na koniec
Rozgrzej masło na głębokiej patelni. Cebulę pokrój w pióra, czosnek - drobno. Rzuć jedno i drugie na rozgrzane masło, niech się cebula ładnie zeszkli. Gdy zacznie leciutko brązowieć, rozgarnij ją na boki i ułóż na patelni kiełbaski, a cebulę ułóż na nich, dodając liście laurowe. Potrzymaj je na ogniu przez chwilę z obu stron, żeby się przyrumieniły. Jeśli na patelni zrobi się za gorąco (i cebula będzie się chciała palić) - wlej troszeczkę piwa, ale tylko tyle, żeby oderwać składniki od dna.
Gdy kiełbaski się przyrumienią, przesyp wszystko majerankiem i wlej piwo (powinno przykryć kiełbaski do połowy). Zmniejsz ogień, przykryj i podduś tyle, żeby piwo się zredukowało w gęsty, aromatyczny, słodki od cebuli, gorzki od chmielu i pachnący majerankiem sos. Posyp nacią i serwuj natychmiast, prosto z patelni. Oczywiście z piwem.
Alleluja!
PS. Przepraszam za jakość zdjęć, miałem pod ręką tylko telefon.
Źródło:http://facetznozem.blogspot.com/2013/03/alleluja-biaa-kiebaska-duszona-w-piwie.html