Wykonanie

Zdarza się, że autorem dania nie jest Srebrna Patelnia, lecz tak jak dzisiaj, Gliniany Garnek . Bezcenny Skarb Złej Królowej.

Przedmiot magiczny. Ja jednak nie wierzę w
magię, czary czy gusła ani nawet w zbiegi okoliczności. Tymczasem Garnek gotuje sam w tym sensie, że gdy wkracza do działania, to on jest szefem kuchni, on zna tajemnicę wyjątkowego rezultatu. Moja rola w takich razach sprowadza się wyłącznie do dodawania składników. Czyli do podawania, inaczej- usługiwania. Krótko mówiąc, podkuchenną wtedy jestem.Dawno, dawno temu, wkrótce minie dwa lata i sześć miesięcy, znalazłam się w miejscu zamieszkiwanym niegdyś licznie przez Bardzo Złe Królowe . Istoty o tak niedobrym usposobieniu, że czułabym się w ich towarzystwie znakomicie. Niestety, obecnie nie pozostało ich tam wiele, w Krainie Piratów, dawnych przemytników i nieustających
rodowych waśni, gdzie przez długie dziesięciolecia żaden przedstawiciel płci męskiej nie zginął śmiercią naturalną. Na greckim Półwyspie Mani.

Manijskie żony i
matki, jak na Królowe przystało, zamieszkiwały warowne, choć niezbyt duże
zamki. Każdy z nich obowiązkowo posiadał wieżę, miejsce stacjonowania uzbrojonej (niekiedy także w armatę) załogi, złożonej z
mężów i synów.

Zgody na wzniesienie wieży nie otrzymywał ten, kto nieznany był z odwagi a wysokość budowli zależała od statusu społecznego inwestora. Zdarzało się, że i o to wybuchała pomiędzy sąsiadami zbrojna awantura.W tych fascynujących okolicznościach kobiety były chronione. Najazdy, wojny
rodowe i inne animozje dotykały wyłącznie mężczyzn. Mądry obyczaj, ktoś przecież musiał gotować i dostarczać posiłki walczącym ze sobą bohaterom.Stawką w krwawych konfrontacjach było życie. Zwycięstwo na Mani można było osiągnąć inaczej, niż przez uśmiercenie wszystkich zawodników drużyny przeciwnej: strona konfliktu miała możliwość złożenia broni. Oto warunek w realiach manijskich niemożliwy do spełnienia. Nikt nigdy się nie poddał. Nie odnotowano takiego rozstrzygnięcia.

Grecja słynie z ceramiki. Gdy pośród opisywanej wyżej scenerii dostrzeże się szyld lokalnego garncarza,

należy koniecznie wejść do jego sklepu. Warto, nie tylko dla magicznych ganków. Najważniejszym powodem jest okazja do nawiązania kontaktów międzyludzkich.Domyśliłam się i weszłam.Gancarz, człowiek z wyglądu czterdziestoletni, nie wyrażał dużego zainteresowania sprzedażą swoich wyrobów. Siedział i uśmiechał się, po prostu. Na szczęście do działania przystąpiła jego siostra i po długich targach sprzedała mi to, co chciałam, chwaląc bez wylewności mój talent kupiecki. Na koniec nastąpiło najważniejsze- do sklepiku garncarza i jego siostry wkroczyła ich grecka mama, sędziwa, niewielkiego wzrostu, Manijska Zła Królowa w Czerni . Bardzo Zła. Odnosząc się do mnie z widoczną troską należną szczodremu klientowi, pokazywała na bar po przeciwnej stronie ulicy i mówiła coś w nieznanym mi
języku. Mówiła szybko a gdy patrzyła za swoim palcem wskazującym, wyraz jej twarzy zmieniał się nagle. Stawał się złowrogi i przerażający. Ponaglała swoją córkę, by ta zajęła się wreszcie tłumaczeniem na angielski. Przekaz brzmiał: "Nie jedzcie niczego u tej grubej kobiety, ani nie
pijcie. Ona was otruje!". Zachowując powagę wsiedliśmy niezwłocznie do samochodu i ruszyliśmy dalej, zachwyceni siłą witalną nieśmiertelnej manijskiej Tradycji Walk Wszelkich.

Na krańcu półwyspu Mani znajduje się przylądek Matapan i nie odnalezione od czasów Herkulesa wejście do Hadesu.

Gdy z północy przybędzie Podróżnik łodzią na Peloponez, na niemal najdalej ku Południu wysuniętym swym skrawku, Europa powita go takim oto obrazkiem.

Może wtedy, przybijając do niegościnnego brzegu, napotka On to.

Przyczepione do nadmorskiej skały z pewnością należy do świata zwierząt, przypuszczalnie jest jadalne i najprawdopodobniej parzy. Zła Królowa nie potrafi tego umieścić w znanej sobie klasyfikacji przyrodniczej a tym samym nazwać.Przy wysiadaniu z łodzi ważne, by Podróżnik pamiętał o nazbieraniu na zapas potrzebnej ilości
soli morskiej, która jest ostatnio modna w kuchni a tam występuje w postaci licznych kryształów i za darmo:

Będzie idealnym upominkiem dla przyjaciół, po powrocie Podróżnika do domu. Jeśli
moda na
sól morską do tego czasu nie minie, przyjaciele będą zachwyceni.Dotarcie do miejsca z latarnią
drogą lądową, czyli od Północy, wiąże się u kresu podróży z półgodzinnym spacerem wśród roślinności.

Trzydzieści minut to niewiele, wyobraźnia podpowiada jednak możliwość występowania wokół jadowitych stworzeń a słońce operuje z takim zapałem, że żal patrzeć na własne sandały, które z minuty na minutę
tracą swą pierwotną barwę, płowiejąc.

Nieczęsto spotykany kolor ziemi na ścieżce sugeruje, że pozyskiwana na Peloponezie glina również jest niezwykła. Gdy wykona się z niej garnek, musi być on wyjątkowy. "
Magia Garnka", o której wspomniałam a w którą, jak napisałam, nie wierzę, polega z pewnością na unikalnych właściwościach surowca, z którego wykonuje się ceramikę w południowej Grecji. Chodzi o porowatość, przepuszczalność
wody oraz bezwładność cieplną. Pewne jest, że dania w niej przygotowane smakują znacznie lepiej niż gdyby były co do składu te same, lecz zrobione w innych naczyniach żaroodpornych.Przy okazji greckiej opowieści miło byłoby zaprezentować danie z
jagnięciną. Niestety, tak jak dobra
wołowina, jest ona w naszym
kraju trudno dostępna. Z tego powodu oraz w obliczu poczynionych przeze mnie obserwacji,

z których jasno wynika, iż Złe Królowe na Mani hodują świnie, proponuję co następuje:Składniki:1 duża polędwiczka wieprzowa7
pomidorów1
cebulakilka plastrów wędzonego gotowanego
boczkugarść zielonych
oliwek bez pestek1
bakłażanduża garść tartego
żółtego sera1 pęczek dowolnej
zieleniny1 płaska łyżeczka
cukrusól,
olej do smażenia,
mąka do panierowania
Pomidory sparzyć wrzątkiem, zahartować zimną
wodą, obrać i pokroić w ósemki.
Cebulę obrać i pokroić w kostkę,
boczek pokroić na paski.W żaroodpornym naczyniu ułożyć
pomidory, posypać je
cukrem i dobrze posolić. Na pomidorach ułożyć
cebulę a na niej
boczek.

Włożyć naczynie bez pokrywki do piekarnika z temperaturą ustawioną na 200 stopni z termoobiegiem. Włączyć piekarnik.Po około 20 minutach
boczek się przypiecze.Zanim to nastąpi, przygotować
mięso: pokroić je w możliwie jak najcieńsze plastry, prowadząc nóż skośnie do kierunku przebiegu włókien. Każdy plaster wypanierować w
mące i zrumienić na patelni na mocno rozgrzanym
oleju. Po zrumienieniu posolić.

Gdy
boczek na pomidorach jest zrumieniony otworzyć piekarnik i nie wyjmując z niego naczynia, wymieszać zawartość garnka łyżką. Przykryć pokrywką i zapiekać dalej przez 10 minut.Po tym czasie ponownie otworzyć piekarnik, zdjąć pokrywkę, włożyć do sosu
mięso, przykryć pokrywką, zamknąć piekarnik i zapiekać dalej przez 20 minut.W tym czasie pokroić
bakłażana w grubą kostkę. Rozgrzać ponownie patelnię, na której smażyło się
mięso. Dodać trochę
oleju i smażyć na nim
bakłażana przez około 3 minuty. Powinien lekko zmięknąć ale nie może się rozpadać. Podczas smażenia
bakłażan wchłania
olej, dlatego jeśli to konieczne, należy
olej na patelni uzupełniać.

Po 3 minutach smażenia zdjąć
bakłażana z patelni łyżką cedzakową i odłożyć.

Posiekać drobno
zieleninę.Po upływie 20 minut od dodania
mięsa do garnka otworzyć piekarnik, zdjąć pokrywkę, dodać
bakłażana,
oliwki,
ser i
zieleninę, dokładnie wszystko wymieszać, przykryć i zapiekać przez 10 minut. Po tym czasie danie jest gotowe do podania.

Czy jest smaczne? Bardzo. Zła Królowa nie zajmowałaby cierpliwej uwagi Czytelnika bez ważnego powodu.