ßßß

Kuchnia kreolska Luizjany bogata jest w tradycje kulinarne z Nowego Orleanu, widać w niej wyraźne wpływy kuchni hiszpańskiej. W kuchni kreolskiej podstawą jest ryż, wykorzystywanie ryb i owoców morza. W Luizjanie serwowana jest też kuchnia cajun bogata w ryż, mięsa i owoce morza.Pierwszym daniem, które spróbowaliśmy była kanapka z pastrami za 24 zł. Pastrami wołowe to marynowane mięso z mostka, w tym przypadku marynowana aż 2 tygodnie, następnie pieczona z dodatkiem odpowiednich przypraw. Pastrami zostało podane w bagietce, która wypiekana jest na miejscu. Mięsa było naprawdę sporo (nie były to cienkie kawałki wołowiny tylko grubszy kawałek), w środku kanapki znalazły się także warzywa i sos, a całość podano jeszcze z frytkami i lekko pikantnym sosem. Szczerze mówiąc myśleliśmy, że będzie to porcja na przystawkę, a okazje się, że to świetny pomysł na obiad.


Obowiązkową propozycją, która jest klasykiem kuchni Luizjany to jambalaya, której podstawą są podsmażane na smalcu warzywa pokrojone w kostkę (cebula, papryka i seler naciowy). Następnie dodaje się składniki takie, jak mięso i ryby: kurczak, skorupiaki, szyjki rakowe, małże. Całość powinno doprawić się tabasaco, ale w restauracji jest podawane oddzielnie do samodzielnego dozowania. Jambalaya to koszt 42 zł. Danie bardzo przypadło mi do gustu.

Daniem z aromatami "cajun" (typowy smak Luizjany), w skład którego wchodzą głównie ogony raków w gęstym sosie z warzywami i ryżem jest crawfish etouffee (45zł). To danie różni się tym od poprzedniego, że tutaj wyznacznikiem jest gęsty sos i wyłącznie rybne składniki. Podanie ryżu w słoiczku bardzo nam się spodobało. Osobiście wolę bardziej poprzednią propozycję, bo lubię dania lekkie. W oby dwóch propozycjach estetyka podania jest naprawdę wysoka.

Podczas naszej pierwszej wizyty w tej restauracji kosztowaliśmy sałatki z rostbefem, steka i solę, a tym razem postanowiliśmy przetestować zupy i jedną pozycje mięsną.Mój wybór padł na asiette czosnkowe za 13 zł z chipsem z czosnku i kiełkami czosnku. Do dzisiaj razem ze znajomymi wspominamy krem z czosnku z Zakopanego i wreszcie w Trójmieście znalazłam miejsce, gdzie podają jeszcze lepszą zupę czosnkową. Jeżeli jesteście fanami czosnku to koniecznie spróbujcie. Zmysł wzroku szaleje od pięknej estetyki (jadalne kwiaty uwielbiam), zapachy są cudowne, a kubki smakowe wariują :).

Paweł zdecydował się na krupnik grzybowy z oliwą truflową (13zł). Zupa była bardzo esencjonalna, miała naprawdę wyraźny grzybowy aromat, w środku pływało kilka grzybów, odrobina gęstej śmietany, a kasza okazała się świetnym dodatkiem.

Z pozycji mięsnych wybraliśmy danie, które nie jest łatwo dostępne w restauracjach, czyli poliki wołowe podane na puree z pieczoną dynią (50 zł) w niesamowicie pysznym sosie, odpowiednio zredukowanym, gęstym i intensywnym. Mięso bez obróbki jest bardzo twarde, ale długo pieczone staje się niezwykle kruche i miękkie, przygotowane w tej restauracji rozpadało się na małe kawałeczki, które rozpływały się w ustach.
Na deser przyznaję, nie starczyło nam miejsca. W między czasie piliśmy dobrane czerwone wina - po raz kolejny obsługa kelnerska spisała się na medal. Polecamy też domowy kompot owocowy.
Szef kuchni i Jego załoga dbają o jakość serwowanych dań, szukają urozmaiceń dla stałych gości, stąd zmieniane wkładki z menu regionalnym USA. Od poprzedniej naszej wizyty poprawiła się estetyka podania dań. Obsługa jest oczywiście dalej na wysokim poziomie.