Wykonanie

Przepis znalazłam przypadkiem pomiędzy karteczkami wydartymi z kalendarza (szukałam chyba sposobu na pozbycie się plam po jabłkach - a tego typu złote porady zazwyczaj zamieszczają na odwrocie tradycyjnych naściennych kalendarzy). Nazwa jest troszkę myląca, bo nie smakują jak dostępne w sklepach pieguski. Osobiście, uważam, że są lepsze. Bardziej kruche, no i nie
tracą na świeżości dnia następnego, powiedziałabym nawet, że im dłużej leżą, tym smaczniejsze są. Można do nich dodać wszelkiego rodzaju
bakalie, wedle upodobania. Początkowo robiłam je tylko z
orzechami i
czekoladą, teraz obowiązkowym składnikiem są
rodzynki. Dzisiaj dodałam prażony
słonecznik (dla początkujących: prażenie - wysypujemy słonecznik/orzechy/migdały na suchą patelnię, podsmażamy kilka minut, mieszając), ostatnio -
żurawinę,
suszone jabłka i
maliny. Za każdym razem znikały w oka mgnieniu. Tyle słowem wstępu. Do roboty! :)Przepis:- 2,5 szklanki
mąki,- szklanka
cukru (można dodać trochę wanilinowego, ale niekoniecznie),- pół łyżeczki
sody,- szczypta
soli,- 1
jajko,- kostka
masła lub 200g
margaryny (polecam
masło,
ciastka wychodzą delikatniejsze, no i nie trzeba się męczyć z dzieleniem
margaryny, plus nie zostaje go resztka, z którą nie wiadomo co robić),-
orzechy (ilość dowolna, opcjonalnie - 1,5 szklanki),- tabliczka
czekolady (gorzkiej,
mlecznej - co kto lubi, mnie najbardziej odpowiada gorzka),- dowolne
bakalie (niekoniecznie!),- można dodać troszkę
cynamonu, żeby nabrały korzennego smaku,- jeśli ktoś chce zaszaleć, smaczne będą też ze skórką
pomarańczy (sama takich nie robię, nie podchodzi mi smak skórki).


Zanim zaczniemy robić
ciastka, włączamy piekarnik (200 st., grzanie góra i dół).
Orzechy i
czekoladę grubo kroimy.
Masło ucieramy z
cukrem i
jajkiem, następnie dodajemy
mąkę,
sodę i
sól. Miksujemy przez chwilę.

Dodajemy
orzechy,
czekoladę (i całą resztę), a następnie wyrabiamy ciasto (w tym momencie zawsze odczuwam minusy
masła -
margaryny nie czuję później przez cały dzień na rękach, ale cóż...).


Wykładamy blaszkę papierem (folia aluminiowa niby też może być, ale gotowość
ciastek łatwiej się sprawdza stosując papier), formujemy ciasto w kulki i spłaszczamy je (lepiej, żeby były w miarę cienkie - szybciej i równiej się pieką).

Wkładamy do piekarnika, włączając opcję termoobiegu (termobiegu? - sama już nie wiem, która wersja poprawna...).

Pieczemy je ok. 10 - 15 minut. Gotowe są kiedy góra się zarumieni, a przy użyciu noża można je bez problemu podnieść z blaszki.Smacznego!