Wykonanie
Za oknem szaro, ponuro i pada od kilku dni prawie nieprzerwanie deszcz. Raz mniejszy, raz większy, ale pada. Czasem mam wrażenie, że ktoś tam na górze zapomniał kran zakręcić albo pękła im uszczelka... Ale nie narzekam "aż tak", bo właśnie przeczytałam we wszechwiedzącym internecie, że na Kasprowym już 12 cm śniegu.... To ja już wolę ten deszcz, mimo wszystko i dodatnie temperatury. A jak pada i jest ciepło, to wiadomo! Są
grzyby! Sama obecnie do lasu prawie nie chodzę (czuję respekt przed kleszczami, które odebrały bliskim znajomym kilkuletniego chłopczyka), za to mój Tata chodzi namiętnie i już z miesiąc psioczył, że jak tak dalej pójdzie to
grzybów nie będzie, bo nawet muchomorów nie spotykał na swojej drodze. Los się odmienił i pierwsze
grzybowe przesłanki tydzień temu już były, a z dzisiejszych wieści (bo rodzice na "ranczo" rezydują razem z Bąblem)
grzybków w bród! Telefoniczne zdjęcia donoszą o 2 pełnych koszach zebranych przez Tatę jeszcze przed śniadaniem. Tak więc, najwyższy czas na zupę
grzybową! Tę ugotowałam tydzień temu z pierwszych tegorocznych podgrzybków, była genialna i taka wyczekana :)
400 g świeżych
grzybów1200 ml
bulionu drobiowo-warzywnego3
marchewki3
ziemniaki1 duża
cebula1 ząbek
czosnkumasłosól,
pieprz do smakuMój przepis jest bardzo prosty. Gotuję
bulion warzywno-drobiowy, czyli po prostu rosół - tym razem użyłam mrożonego, ugotowanego wcześniej. W rosole ugotowałam obrane i dosyć drobno pokrojone
ziemniaki marchewkę. W
między czasie oczyściłam
grzyby i pokroiłam je na mniejsze kawałki, malutkie łebki zostawiłam w całości. Pokrojone
grzyby wrzuciłam na patelnie, na rozpuszczone
masło i przesmażyłam,
grzyby się skurczyły, puściły nieco
wody. Na oddzielnej patelni zrumieniłam pokrojona w kostkę
cebule i ząbek
czosnku przeciśnięty przez praskę. Kiedy zawartość obu patelni była gotowa,
grzyby podduszone,
cebula rumiana, wrzuciłam je do rosołu z
ziemniakami i
marchewką i całość ponownie doprowadziłam do wrzenia. Ważne jest żeby
grzyby wrzucać do wrzącego rosołu żeby nie twardniały. Kiedy zupa się zagotowała doprawiłam do smaku. Jeśli ktoś lubi może zupę zabielić i zagęścić
śmietaną albo
mąką, ja wolę klarowną i esencjonalną.