Wykonanie
Zachciało mi się sernika. Tylko że jakoś nie po drodze było mi do piekarnika... A to za ciepło, a to po pracy nic się nie chce, a to lepiej pójść na spacer z C. i psą... Aż w końcu zmotywował mnie Walter, który przy krojeniu jakiegoś paskudztwa stwierdził, że ma ochotę na sernik (nie, nie mam aż tak
dziwnych znajomych, po prostu namiętnie oglądam ostatnio Fringe, a doktor Bishop z miejsca stał się moim ulubionym bohaterem). Ponieważ większość moich książek (kucharskich i wszystkich innych) ciągle zamknięta jest w pudłach, zamiast próbować się do nich dostać, zaczęłam przeglądać internet. Na Everyday cooking zobaczyłam przeboski,
jagodowy sernik. Ja wiem, że nie sezon jeszcze, ale powiedzcie sami - czy można się oprzeć temu kolorowi...? Ja nie mogłam. Chociaż, prawdę pisząc, nawet się specjalnie opierać nie starałam... Tak czy inaczej, zmotywowana odpowiednio, ruszyłam do kuchni. Zmiany w przepisie są minimalne, nie warto się nad nimi rozwodzić. Efekt...? Hmm... Szczerze mówiąc, czuję się troszkę rozczarowana. Po pierwsze kolorem - w oryginale jest tak soczyście, że aż nieprawdopodobnie fioletowy, u mnie - fioletowawy . No ale nic - to pewnie
wina jagód. Miałam sklepowe, mrożone, więc bez szału. Niech będzie taki blady, co mi tam. Smak...? Jak dla mnie troszkę zbyt słodki, a za mało
jagodowy (ale znów - to pewnie
wina moich
owoców, nie przepisu). Następnym razem użyłabym świeżych
jagód, albo może takich ze słoika, własnoręcznie zebranych. Dałabym też mniej
cukru, bo jednak wolę nieco mniej słodkie wypieki. No i spód... Rozmiękł mi zupełnie, nie wiem dlaczego. Następnym razem podpiekę przed wyłożeniem masy serowej, to powinno pomóc. Nie wiem, skąd się to wzięło, bo niemal zawsze robię takie
spody do serników, i zazwyczaj trzymają się zdecydowanie lepiej... Nic to - następnym razem będzie lepiej.Muszę się też pochwalić, że dokonałam odkrycia (a właściwie ktoś dokonał, ja o tym przeczytałam i teraz czuję się ważna). Gdzieś w internecie - przepraszam, ale kompletnie nie pamiętam, gdzie - wyczytałam, że boki tortownicy prze pieczeniu sernika należy posmarować
masłem. Dzięki temu masa nie przyklei się do formy, a więc przy stygnięciu ciasto nie popęka. W dodatku opadnie równo i nie będzie dołka . Przetestowałam - i wiecie co? To naprawdę działa! Brzegów niemal nie musiałam odkrawać, sernik jest prosty jak stół i wygląda zdecydowanie lepiej, niż moje serniki dotychczas. Większość z Was pewnie zna ten patent, a jeśli nie - polecam. Takie proste, a jakie skuteczne!A teraz już zapraszam na sernik. Bo mimo pewnych niedociągnięć, jest naprawdę smaczny - zwarty, kremowy, z pyszną
śmietanową polewą, którą uwielbiam.Sernik
jagodowy z polewą
śmietanowąSkładniki:(na formę o średnicy 26 cm)spód:140 g
ciastek digestive75 g
masłamasa serowa:800 g
twarogu 3krotnie mielonego100 ml
śmietany kremówki (38%)4
jajka2 łyżki
mąki ziemniaczanej2 łyżeczki ekstraktu z
wanilii1 łyżeczka ekstraktu z
cytryny250 g
jagód (świeżych lub mrożonych)polewa śmietanowa:500 ml kwaśnej
śmietany (18%)3 łyżki
cukru pudru1 łyżeczka ekstraktu z
waniliiMasło rozpuścić i przestudzić.
Ciasteczka dokładnie pokruszyć. Wymieszać z
masłem.Powstałą masą wylepić dno tortownicy, wcześniej wyłożónej folią aluminiową. Boki tortownicy posmarować
masłem.Schłodzić w lodówce w czasie przygotowania masy serowej.
Twaróg zmiksować z kremówką na gładką masę. Wsypać
mąkę, wlać ekstrakty, zmiksować. Po jednym wbijać
jajka, dokładnie miksując po każdym dodaniu. Na końcu wlać
jagody, wymieszać na jednolitą masę.Masę
serową przełożyć na wcześniej przygotowany spód.Piec w 180 st. C. przez 55 minut.
Śmietanę krótko zmiksować z
cukrem i ekstraktem
waniliowym. Wyjąć sernik, na wierzch wyłożyć masę, wyrównać powierzchnię.Piec kolejne 10 minut w 180 st. C.Piekarnik wyłączyć, lekko uchylić drzwiczki i zostawić sernik w środku do całkowitego ostudzenia. Następnie schłodzić w lodówce przez 3-4 godziny, a najlepiej całą noc.Smacznego!
Dzisiaj - w końcu! - mam wolny dzień. Wczoraj o 7:30 dostałam telefon, że jednak muszę być w pracy, więc nic z moich ambitnych
planów nie wyszło. Dzisiaj też głównie się obijam, ale przecież czasem trzeba... Zresztą, jak C.
wróci do domu, mam nadzieję zrobimy do końca porządek z kartonami, i w końcu mieszkanie będzie wyglądać jak mieszkanie, a nie składowisko makulatury...