Wykonanie

Szwecję lubię za wiele rzeczy. Za spokój i przestrzeń, za kryminały, za lasy północy, w których mech sięga kolan. Ale także za szacunek ludzi dla swojego
kraju, który przejawia się w tym, że się np. nie śmieci ani nie pali byle szajsem w piecu, żeby tylko mi było taniej. Gdzie płaci się podatki, choć są bardzo wysokie, bo wie się, że służą dobru publicznemu, choć niekoniecznie zawsze to ostatnie musi oznaczać własną korzyść. Gdzie szanuje się mniejszości, bo rozumie się, że słowo demokracja nie oznacza wszechwładzy większości, lecz odpowiedzialne rządy powierzone tejże większości po to, by dbała o dobro wspólne, w tym również o prawa mniejszości. I gdzie nie obnosi się na chama z własnymi poglądami i nie wbija się ich innym do głów młotkiem, bo się rozumie, że obok mnie są inni ludzie, i że oprócz moich nabzdyczonych poglądów są w życiu rzeczy ważniejsze. Na przykład Boże Narodzenie (po szwedzku Jul). Które chciałoby się spędzać z dala od ideologii i polityki wdzierających się drzwiami i oknami, panoszących się pośrodku wigilijnego stołu i dzielących ludzi na tych lepszego, i tych gorszego sortu.Dlatego mój bożonarodzeniowy wpis będzie szwedzki. Ta potrawa od kilku lat obowiązkowo pojawia się na naszym wigilijnym (albo przynajmniej okołowigilijnym)
stole. Ów świąteczny przysmak nazywa się Janssons frestelse, czyli "Pokusa Janssona". I jest to niesamowite danie. Bo wywodzi się z kuchni ludzi bardzo ubogich, ze stołów zastawianych w Skandynawii na długo przed czasami prosperity, składa się z ingrediencji nader elementarnych, a efekt
daje piorunujący - bo jest w niej wszystko, co lubimy: pochodzący z ryb smak umami, tłuszcze (wmówmy sobie na potrzeby tego przepisu, że skoro
spod ryby, to zdrowe),
skrobia, efekty najważniejszych w kuchni reakcji chemicznych: karmelizacji i reakcji Maillarda, uwielbienie dla których mamy wdrukowane w
mózgi od czasów, gdy nasi przodkowie nieśmiało wyłazili z jaskini. To takie danie, które nawet na najbiedniejszym
stole oznajmia: nadszedł czas świętowania.Jego składnikiem są anchovies. Nie, nie poprawiajcie. Wiem, że wytrawne fileciki z solonych
sardeli, z których słynie Śródziemnomorze, zwą się
anchois . Ale my tu, w krajach ciemnych zim i lodowatych
mórz, mamy swój wariant. Nie z
sardeli, lecz ze
szprota (po szwedzku skarpsill) przyrządzonego w podobny sposób. Zwykle przeczytacie o tychże rybkach (w Szwecji zwanych ansjovis), że to wraże
podróby, i w ogóle fuj. Ale do Janssons frestelse pod żadnym pozorem nie wolno użyć
anchois. Szczęśliwie
kraj, w którym żyjemy, w podróbach się specjalizuje. Nie musicie przetrzepywać półek w butiku Ikei (choć kiedyś ansjovis dało się tam kupić). Polski przemysł
rybny w podrabianiu
anchois radzi sobie całkiem nieźle. Poszukajcie podłużnych, zaokrąglonych puszeczek opisanych np. jako "anchovies helskie". W ostateczności kupcie drobne
szproty w
oleju.Przygotowanie zajmie Wam pół godziny, pieczenie - godzinę. Jeszcze w tę Wigilię zupełnie spokojnie możecie zdążyć postawić na
stole coś zrobionego według dobrych, skandynawskich wzorców.Potrzebujesz:1,5 kg
ziemniaków takich, jak na frytki2 stugramowe puszki "anchovies helskich" czy innych
szprotów a'la
anchois, ostatecznie
szprotów w
oleju. Nie pozbywaj się zalewy!2-3
cebule. Na zdjęciach jest czerwona, ale klasyczny przepis wymaga żółtej.500-600 ml
śmietany 18%trochę
mlekakilka garści
bułki tartejopcjonalnie 2-4 łyżki
masłaPiekarnik rozgrzej do 200 stopni.
Cebulę poszatkuj w piórka.
Ziemniaki obierz i pokrój w cienkie frytki.
Śmietanę wymieszaj z niewielką ilością
mleka, żeby ją trochę rozluźnić - do takiej konsystencji, żeby wylana na wierzch zapiekanki, niespiesznie spłynęła, ale nie żeby się od razu zlała na dno.

Ważne: pokrojonych
ziemniaków absolutnie nie płucz. Spłukałbyś
skrobię, za sprawą której otrzymamy spójną, chrupiącą zapiekankę. Zaś z anchovies, ansjovies, czy innych
szprotów, pod żadnym pozorem nie odlewaj
oleju. Zaraz nam się przyda.

Teraz sprawa jest arcyprosta. Weź dużą blachę do zapiekania albo naczynie żaroodporne, wysmaruj
masłem i wysyp
bułką tartą. Na dno wrzuć warstwę
ziemniaków, ułóż na nich fileciki anchovies, przesyp piórkami
cebuli. I na to przynajmniej jeszcze raz taką samą warstwę:
ziemniaki, anchovies,
cebula. Wierzchnią warstwę powinny stanowić
ziemniaki.


Gdy skończysz, polej wszystko
olejem spod filecików. Staraj się go rozprowadzić równomiernie. Następnie zalej zapiekankę
śmietaną, a wierzch posyp
bułką tartą. Jeśli nie dość ci jeszcze tłuszczu, to klasyczne przepisy zalecają na sam wierzch położyć kilka strugów
masła.I do pieca. Na godzinę.

A na Boże Narodzenie życzę Wam spokoju i przestrzeni. Wigilijnego stołu bez panoszącej się na nim ideologii. I polityki bez podróbek. A na
stole podróbek tylko najlepszego sortu.


Wesołych Świąt. God Jul!