Wykonanie
W okresie jesiennym w mediach aż huczy od komunikatów, że dzieci nie wolno karmić
grzybami. Podepnę się pod ten apel i dodam, że nie serwujemy ich co najmniej do 10 roku życia, bo
grzyby są wybitnie ciężkostrawne, a dzieci są bardzo podatne na zatrucia. Gdyby okazało się, że rodzic popełnił fatalną pomyłkę i zaserwował potomkowi
grzyba trującego, to w tak młodym organizmie toksyny piorunująco szybko
sieją zniszczenie. Naprawdę, to żadne wyrzeczenie odpuścić sobie te dary lasu, szczególnie jeśli jesteśmy niedzielnymi grzybiarzami i do zagajników wchodzimy z wątpliwościami zamiast z atlasem
grzybów.Przyznaję, że na grzybach znam się średnio: z tych „gąbczastych” kojarzę
maślaki, zajączki, kozaki, podgrzybki i
prawdziwki oraz goryczaki. Z „blaszaków”
pieczarkę łąkową, której sporo rośnie u moich Rodziców (od lat w tych samych miejscach) i kanię (zwaną inaczej czubajką lub sową). Z
pieczarek zebranych na świerczańskich łąkach można zrobić obłędnie pyszną klasyczną zupę
pieczarkową albo krem z
pieczarek . Małe, bielutkie i idealnie krągłe
pieczarki ze sklepu nie mogą się równać w smaku ze średnio medialnymi, wygrzanymi w słońcu i osmaganymi wiatrem krewniaczkami z łąki.Wiem, że nie powinnam tego pisać, ale jednym ze smaków dzieciństwa jest taki właśnie płaski kapelusz
pieczarki usmażony kuchennej płycie pieca kaflowego, z odrobiną
masła i
soli. Pamiętam jednak, że innych
grzybów nie lubiłam, a sos z nich i grzybowa z dużymi kawałkami były moją zmorą – czułam się, jakbym łykała
ślimaki. I tak oto dzięki strajkom w trakcie
grzybowych obiadów dożyłam do trzydziestki. Żartuję oczywiście – moi Rodzice też się
grzybową brawurą nie wykazywali i jadaliśmy tylko te gatunki, które wcześniej wymieniłam.A czy teraz jem
grzyby i czy pozwalam na to dzieciom? Głodzilla ma 3 lata i czasem ukradnie
pieczarkę, jego roczna Siostra nie dostaje ich nawet do powąchania.Gdyby dostawała, to zapewne musiałabym jej siłą talerz zabierać, bo ma zamiłowanie do wkładania rączek tam, gdzie być nie powinny. My zaś inne
grzyby jadamy przeważnie na kolację (mimo że to niespecjalnie zdrowo), kiedy dzieciarnia już śpi i nie zagląda nam w talerze. W tym roku część zamarynowałam, bo dostałam sporo małych, zgrabnych egzemplarzy.
Składniki (4 słoiczki 300 ml):około 800 g
grzybów leśnych (użyłam
maślaków)1
cebulaosolony wrzątekzalewa:pół szklanki (125 ml)
octu 10%dwie szklanki (500 ml)
wody źródlanej
przyprawy: 1/2 łyżeczki
soli kamiennej, 1 łyżeczka
cukru, 2
liście laurowe, 1 łyżeczka
gorczycy, 4 ziarna
ziela angielskiegoGrzyby oczyść dokładnie (
maślaki obierz ze skórki albo namocz w osolonej wodzie przez kilka godzin).Jeśli
grzyby są niewielkie, to zachowaj je w całości. Większe egzemplarze poprzekrawaj na pół lub na ćwiartki.W garnku zagotuj lekko osoloną
wodę z jedną obraną
cebulą. Dodaj
grzyby i gotuj je maksymalnie 5 minut. Mają pozostać jędrne. Ostrożnie wyjmij je łyżką cedzakową, odsącz dokładnie z
wody.W drugim garnku zagotuj 500 ml
wody z
octem i
przyprawami. Odstaw na kwadrans, żeby roztwór naciągnął aromat z przypraw.Do słoiczków powkładaj
grzybki, opcjonalnie plasterki
cebuli i
gorczycę z marynaty (
ziele angielskie i
liść laurowy wyrzuć). Zalej zawartość słoiczków i delikatnie przemieszaj, żeby wypuścić pęcherzyki powietrza spomiędzy kapeluszy.Jeśli zostanie zalewa, to można ją użyć jeszcze po kilku dniach do następnej partii
grzybków.Zakręć słoiki i pasteryzuj przez około 20 minut.
Related PostsMarynowane
śliwki (w lekkiej zalewie octowej)
Keczup pomidorowo-
śliwkowyOgórki kiszone – najlepsze
Śledzie po kaszubsku (i prawo zachowania energii)Orientalny rosół z
kaczki