Wykonanie
Mówi się, że to nie Imperium Rzymskie a
płatki kukurydziane podbiły cały świat. Gdyby użyć tej samej metafory, można by
rzec, że to nie Amerykanie a burgery wyplewiły hindusów z USA, zbudowały demokrację i wielką gospodarkę, wielkie samochody z ośmio, dziesięciolitrowymi silnikami, które
jadą 90 mil na godzinę spalając 30-40 litrów ropy. To burgery pokonały terrorystów w
Iraku i innych krajach Azji. To w końcu dzięki burgerom każdy Amerykanin jest wolnym człowiekiem, może wyznawać dowolne poglądy i
mieć dowolny kolor skóry, a przede wszystkim trzymać w domu amerykańską
broń automatyczną jak Colt M4 kaliber 5,56 mm... co też ja mówię .223 cala (nawiasem mówiąc to również dzięki burgerom Amerykanie mają cale a nie jakieś
dziwne minimetry, w których nic się nie da policzyć!).Burgery napędzają gospodarkę. Burger to zmielona krowa, których stada liczące miliony pozwalają wyżyć teksańskim farmerom. Dobry biznes sprawia, że farmerzy karczują lasy w Ameryce Południowej żeby krowy miały pastwiska, a lokalni ubodzy ludzie mogą zarobić pieniądze wycinając las.Gdyby bizony nie wymarły jak dinozaury, na pewno robiono by z nich burgery, bo istotą burgera jest przecież jego nieprzeciętna jakość. Jest to zdrowy, pożywny, bogaty posiłek, który pozwala amerykańskiemu marine biegać po afgańskich górach z ważącym 30 funtów karabinem wielkokalibrowym Barret M82, który jednym
nabojem potrafi oderwać głowę terrorysty z dystansu 6000 stóp - czy polski żołnierz wykarmiony grochówą potrafiłby coś takiego ?O pięknie burgerów świadczy też ich prostota. Taki cheeseburger na przykład to
bułka, burger, plaster
sera i
ketchup. Wszystkie te składniki można kupić w każdym sklepie za grosze. Przekrawamy
bułkę, wkładamy burgera i
ser, a całość grzejemy w mikrofalówce. Po podgrzaniu rozklejamy, dodajemy
keczupu i mamy maomazję, pełnowartościowy posiłek, który zapewni nam energię na cały dzień ciężkiej pracy na farmie lub w fabryce wielkich jak pociąg półciężarówek, którymi farmerzy
jadą do sklepu po tytoń do żucia,
mleko i amunicję. Na burgery stać każdego, dlatego w Ameryce nie ma biedy i niedożywionych murzyniątek.Cheeseburger - co potwierdziły ostanie badania - nie posiada ani grama tłuszczu. Może go zjeść zarówno ciężko pracujący farmer z Teksasu, marine biegający z barretem w górach Afganistanu, gwiazda
porno z Hollywood oraz żydowski prawnik z Manhattanu i nie pójdzie im to ani trochę w dupę. Owszem, zdarzają się amerykanie, którzy cierpią na otyłość, odżywiają się burgerami, ale ostatnie badania nie stwierdziły żadnej korelacji pomiędzy ich otyłością a burgerami.Najwspanialsze w burgerach jest to, że żywi się nimi każdy Amerykanin i jest to jego własny, prywatny wybór (podobnie jak to, że meksykanie żyją sobie za
murem na południu wcinając burrito). To właśnie całe piękno demokracji, które Amerykanie zawdzięczają ojcom założycielom.Mogą spokojnie usiąść po powrocie z pastwiska na swoim bujanym fotelu, odłożyć swój
myśliwski M16 z celownikiem kolimatorowym ACOG i noktowizorem, służący do obrony posesji przed kojotami, otworzyć
piwo w takiej małej puszeczce i zjeść kilka chceeseburgerów. I jeżeli będzie chciał, może sobie nawet umrzeć na
raka odbytu, co i tak będzie lepsze niż terroryzm i dyktatury panujące w krajach azji czy tam afryki. Amen!PS: Weźmy takiego Charliego Sheena - gdyby nie jadł burgerów, pewnie dawno by się przekręcił. Wciąga więcej koki niż Chevrolet Camaro ropy! DEMOKRACJA!