Wykonanie
Jestem z siebie bardzo dumna ! Udało mi się samodzielnie podzielić
gęś, oddzielić
mięso z piersi tak, by uformować półgęsek i
potem zrobić z niego coś pysznego
Nauczyłam się tego na pierwszych warsztatach z Piotrem Lenartem, kiedy to przygotowywaliśmy potrawy z gęsi kołudzkiej i
jagnięciny. Podpatrzyłam, jak się pekluje półgęski przed wędzeniem i postanowiłam to wypróbować. Niestety nie mam dostępu do wędzarni, więc zdecydowałam, że po zapeklowaniu upiekę półgęsek w niskiej temperaturze. By nadać mu smak wędzonki dodałam do pieczenia
wędzonego boczku i suskę sechlońską, czyli wędzoną tradycyjnie
śliwkę.
Piersi gęsie odcięte od kości ze skórą
sól( sporo)
pieprz,
czosnek ,
majeranek, świeży
tymianekgęsi
smaleckawałek
wędzonego boczkukilka wędzonych
śliwektrochę rosołu
Gęś miałam oczywiście kołudzką, prosto z firmowego sklepu, przywiozłam ją , gdy byłam w rodzinnych stronach w okolicach 1 listopada, ważyła około 5 kg. Podzieliłam ją według zasad , które poznałam na warsztatach .
Mięso od piersi oddzieliłam tak, by skóra została cała.
Półgęsek, czyli piersi ze skórą posoliłam obficie ( według zasady łyżka na kilogram
mięsa), dodałam do tego kilka pokrojonych ząbków
czosnku i wstawiłam w naczyniu do lodówki na dwie doby.
Potem je wymoczyłam, według zasady- ile dni się peklują, tyle godzin trzeba wymoczyć – czyli dwie godziny. Osuszyłam.
Natarłam
majerankiem i
pieprzem, zwinęłam w rulon i owiązałam sznurkiem. Tu popełniłam mały błąd – zbyt luźno, trzeba to zrobić bardzo ciasno, bo podczas
pieczenia mięso mimo wszystko się
kurczy.
W starej brytfannie roztopiłam sporo gęsiego
smalcu z dodatkiem
wędzonego boczku. Najpierw obsmażyłam półgęsek na rumiano, dodałam
śliwki , kilka gałązek świeżego
tymianku.
Potem podlałam nieco rosołem i wstawiłam do piekarnika na 140 C , przykryty ( moja brytfanna ma przykrywę, która pozwala na gromadzenie się pary).
Piekłam prawie trzy godziny, od czasu do czasu podlewając wytworzonym sosem. Sprawdziłam czy dobry lekko nakłuwając – jak płyn wydobywający się z
mięsa był klarowny i przezroczysty,
mięso było dobre.
Wystudziłam – jedliśmy go na zimno, jako
wędlinę. Wszystkim bardzo smakował a ja bardzo się cieszę, że udało mi się zrobić coś tak pysznego.
Mięso było soczyste i o odpowiedniej dla
wędliny konsystencji.
Uda i górne części skrzydeł upiekę na Marcina na świateczny obiad, zrobię też nadziewaną szyjkę i pasztet.
Smacznego !