Wykonanie
Moja przyjaźń z
groszkiem była taka sobie. Raczej nie przepadałam. Nie przeszkadzał mi szczególnie, ale gdyby nie istniał, pewnie nie zauważyłabym tego.
Potem lubiłam coraz bardziej, a teraz to już jestem jego totalną fanką! Szczególnie, kiedy naczytałam się, że ma on wiele cennych witamin i przede wszystkim wegetarianie oraz weganie powinni go często spożywać. Zabrałam się więc z projekt
groszek, niestety mrożony, bo tu jakoś nigdzie nie można dostać świeżego, a u mnie w ogrodzie to raczej nic porządnego nie wyrośnie, jedynie
ślimaki by się ucieszyły. Niezależnie od
groszku, nurtuje mnie od dawna sprawa past do
chleba. Już kilka z nich mam opracowanych, ale jednak chciałabym
mieć większy wybór i całkowicie zrezygnować z kupnych, ze względu na ich nie zawsze ciekawy skład. Tak więc moje dwa życzenia połączyłam w jedno i wykombinowałam przepyszną pastę, jest w prawdzie do
chleba, ale najchętniej jadłabym ją samą, łyżkami, jak kiedyś taki jeden niezdrowy krem na literę n. Spróbujcie, jestem pewna, że polubicie. Jutro będzie o pysznym
chlebie do tej pasty, zapraszam.Przepis został opublikowany w wegańskim czasopiśmie Kochen ohne Knochenok. 150 g
zielonego groszku (mrożonego lub świeżego, z puszki nie polecam)bulgur, mniej więcej połowę objętości
groszku (przed napęcznieniem)1 łyżeczka
currygarść
szczypiorkusólnieco
oleju (nie z
oliwy, bo robi się gorzki podczas miksowania, u mnie rzepakowy)Bulgur zalać wrzątkiem.
Wody wlać tylko tyle, aby przykrył powierzchnię bulguru, nie więcej. Przykryć i odstawić do napęcznienia. W międzyczasie ugotować
groszek.
Wodę należy najpierw doprowadzić do wrzenia, następnie dodać
groszek i gotować tylko przez kilka minut. Mrożony wystarczy 5 minut, świeży pewnie jeszcze krócej. Zanim ziarnka
groszku zaczną się rozpadać, jest gotowy. Odcedzić, ostudzić i wszystkie składniki zmiksować. Bulgur nie da się całkiem na gładko zmiksować, co ma bardzo pozytywny efekt, bo pasta ma wtedy bardziej konkretną strukturę.