Wykonanie
W niedzielę 18 maja w Warszawskim klubie wątpliwej świetności, za to zdecydowanie z klimatem odbyły się Warszawskie Smaki.Inicjatywa to godna uwagi i dostrzeżenia, chęć wprowadzenia lokalnych, naturalnych produktów najwyższej jakości została przez mieszkańców stolicy przyjęta z otwartymi ramionami.Na szczęście pogoda umilała przechadzki pomiędzy stoiskami, nie krzyżując tym samym
planów wystawcom ( na zewnątrz prezentowany był grill kamionkowy bodajże, z prawdziwego zdarzenia, nie dymiący, nie rakotwórczy, nie pozostawiający w posmaku spalenizny lecz nutkę drzewnego
dymu).W środku zobaczyć można było (ba, skosztować, o ile ktoś jest w stanie roztrwonić na jedzenie naprawdę niemałe pieniądze w jedno
słoneczne popołudnie) produkty przeróżnej
maści i treści. Była kuchnia wschodnia, była i południowoamerykańska, meksykańska i polska oczywiście. Były cupcakesy ze złotym brokatem, cudowne
konfitury (przygarnęłam tą z
buraczków i
pomarańczy), byli blogerzy ze swoimi
tartami (również bezglutenowymi - takiego jedzenia było naprawdę pod dostatkiem), świeżo wyciskane
soki,
miętowe chlebki, polskie cydry, vinaigrette z
cytryną.Najbardziej urzekły mnie zaskakujące połączenia smakowe, nieznane mi do tej
pory, urzekające w swej prostocie. No bo jeśli wybieramy się na taki targ kulinarny, podróż po smakach, to raczej nie po to, by kupić kolejnego
oscypka...Nam wpadła w ręce buteleczka z lemoniadą z lipy(!), była również wersja pokrzywowa i z głogiem. To wszystko jest zbiorem naturalnych składników, jak
ocet jabłkowy czy
miód gryczany - niezwykle orzeźwiające i aromatyczne...

Przyznam szczerze, że klimat i atmosfera były naprawdę udane, to wszystko za sprawą wystawców, którzy z wielką pieczołowitością zadbali o wystrój swych stanowisk.Mi podobały się ogromnie sklepiki na patio z
ziołami - taki wulkan zapachu działa wprost omdlewająco...


Ciężko było wybrać produkty - perełki, które chciałoby się spróbować w pierwszej kolejności. My zdecydowaliśmy się na kebab jagnięcy z wyżej wymienionego grilla ( kebab, to znaczy maluteńki kawałek
mięska na patyku...) za to niesamowite cudeńko spowite w sosie BBQ trzeba było zapłacić 10 ,- ,prrrrawdziwie
czekoladową tartę z
borówkami amerykańskimi (10,- ) od cakake.pl

i wspomnianą lemoniadę (9 ,-).

I tak wyszliśmy głodni, ale szczęśliwi.A na mojej wishliście zaraz po William
Poire od wczoraj jest również
dżem z Baobabu...