Wykonanie
Pisałam Wam o śniegu i powrocie zimy, prawda? Otóż, tamten
śnieżek to pikuś . Takie nic . Bo teraz leży niezwykle gruba, puchata, biała pierzyna, która bardzo zimowo skrzypi pod stopami. Ptysia jest w siódmym niebie za każdym razem, gdy wychodzimy na spacer -
daje nura w śnieg i prycha, rozbryzgując fontanny śnieżnych gwiazdeczek. Wczoraj wpadła w zaspę, nos wcisnęła najgłębiej, jak się dało, i wystawał tylko merdający, cieszący się ogon. Wyobrażam sobie, że dla postronnego obserwatora musiało wyglądać to co najmniej zabawnie - wyprowadzałam na spacer na smyczy zaspę, w dodatku z ogonem!Po spacerze Ptysia układa się na oparciu kanapy, ale podrywa się błyskawicznie, kiedy siadam obok, z talerzykiem i
kubkiem. Kubek jest średnio interesujący -
herbata dla psy nie kwalifikuje się jako rarytas, ani nawet jedzenie . Za to ten talerzyk... Bo na nim kawałek
chałki, którą upiekłam poprzedniego wieczoru. Zapach z piekarnika unosił się obłędny, jeszcze dużo później, kiedy
chałka była już całkowicie ostygnięta. Gdy zagniotłam ciasto i odstawiłam w ciepłe miejsce, rosło jak szalone. Później uformowałam raczej mniej niż bardziej zgrabną
chałkę, przykryłam ściereczką, i po 20 minutach miałam niespodziankę - w miejscu mojej chałeczki pojawiła się bowiem gigantyczna chała! I wyobraźcie sobie, że w czasie pieczenia urosła jeszcze bardziej... Efekt powalił mnie na kolana - obłędnie puchata, delikatna,
maślana w smaku. Ze słodką, chrupiącą kruszonką. Piękna. Idealna!Przepis podpatrzyłam u Shinju - zachwalała ją wszem i wobec, i muszę przyznać, że miała
absolutną rację.
Chałka jest wyśmienita, znikała w zastraszającym wręcz tempie. Shinju swoją upiekła w keksówce, ja postanowiłam zaryzykować i zostawić ją do wyrośnięcia na blasze - efekt widać na zdjęciach. Nie rozjechała się, tylko zachowała formę. Bardzo z niej dumna jestem...Jeśli nigdy nie piekliście
chałki - ten przepis idealny jest na debiut. A jeśli piekliście i lubicie - spróbujcie i tak. Gwarantuję pełnię zadowolenia.
Chałka ta ma jeszcze jedną ogromną zaletę, jeśli również blogujecie - jest nieprzyzwoicie wręcz fotogeniczna! Nawet mi się udało zrobić jej zdjęcia, na których wygląda apetycznie, a to już przecież coś...
Chałka z kruszonką

Składniki:(na 1 sporą
chałkę)500 g
mąki pszennej24 g świeżych
drożdży180 ml letniego
mleka55 g
cukru1
jajko1
żółtko100 g
masła1/4 łyżeczki
solikruszonka:25 g zimnego
masła40 g
mąki pszennej25 g
cukrudodatkowo:1
białkoW miseczce dokładnie rozetrzeć
drożdże z 1 łyżką
cukru, dodać 1 łyżkę
mąki i połowę
mleka. Odstawić na 15 minut w ciepłe miejsce.Do dużej miski przesiać
mąkę, wymieszać z
solą i
cukrem. Dodać wyrośnięty zaczyn,
jajko i
żółtko, zagnieść. Wlać rozpuszczone i przestudzone
masło, wyrobić gładkie, nielepiące ciasto. Odstawić na 1-1,5 godziny w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.Wyrośnięte ciasto jeszcze raz szybko zagnieść, podzielić na 3 części. Z każdej uformować dość długi wałeczek, skleić ze sobą po jednym końcu każdego wałeczka, zapleść z nich warkocz. Skleić końcówki, podwinąć oba końce pod spód.Ułożyć
chałkę na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, odstawić na 20-30 minut do wyrośnięcia.
Masło na kruszonkę rozterzeć palcami z
cukrem i
mąkę. Kruszonka powinna
mieć grudkowatą konsystencję.Wyrośniętą
chałkę posmarować roztrzepanym
białkiem, posypać kruszonką.Piec 30 minut w 190 st. C.Ostudzić na kratce.Smacznego!

Oczywiście nie obyło się bez przygód - kiedy miałam już wszystko przygotowane do pieczenia, okazało się, że wszystko nie zawiera w sobie wystarczającej ilości
mąki... W pierwszym odruchu chciałam sobie odpuścić, ale... Raz się żyje,
chałka być musi. Nie żałuję wycieczki do sklepu, ta
chałka jest warta bowiem każdego poświęcenia!