Wykonanie
Na urodzinowe przyjęcie C., poza
lodami, chciałam też przygotować
ciasteczka. Małe, niezobowiązujące, każdy sięga po nie z przyjemnością; szczególnie najmłodsi. Szukałam czegoś prostego, a jednocześnie efektownego. Skusiłam się na tuiles z książki Saved by
cake Marian Keyes. Uwielbiam tę pozycję - za tchnący z niej optymizm, za kolorowe, nieco
cukierkowe zdjęcia i za podejście autorki - ma być słodko i prosto, z barwnymi dekoracjami i zaskakującymi
smakami. Tuiles korciły mnie od dawna - lekkie,
biszkoptowe ciasteczka, wygięte w charakterystyczny sposób.Jeśli, tak ja mnie, wydaje się Wam, że to
bułka z
masłem, szybko wyprowadzę Was z błędu. Owszem, przygotowanie ciasta to banał, wyłożenie na blachę też nie sprawia większych problemów, ale zawijanie... O mamuniu, chyba z piętnaście
razy wyrzucałam sobie, że zabrałam się za te akurat smakołyki! Twardnieją bowiem błyskawicznie; poza tym nie bardzo chcą się odklejać od papieru do pieczenia. Musiałam pomagać sobie szpatułką, co zabiera tak cenny w tym przypadku czas. A jeśli podpieczecie je dłużej, nie będzie szansy na zwinięcie... Moje rady? Pieczcie najwyżej pięć za jednym zamachem,
miejcie już przygotowany wałek lub jakieś butelki, i starajcie się robić wszystko jak najszybciej. Na szczęście ciastu nie szkodzi oczekiwanie na pieczenie (
ciasteczka pieką się naprawdę krótko), więc można za jednym razem mniejszą ich ilość wkładać do piekarnika. Uzbrójcie się w cierpliwość, odetchnijcie głęboko kilka
razy, i dopiero wtedy przystąpcie do działania. A jak coś nie wyjdzie - nie martwcie się. Płaskie tuiles, choć nie wyglądają tak spektakularnie, nadal smakują wyśmienicie.Muszę przyznać, że skusiło mnie niecodzienne połączenie
pomarańczy z
koprem włoskim. Zaintrygowało mnie, i bardzo chciałam je wypróbować. Okazało się strzałem w dziesiątkę - zachwyci każdego, a w dodatku wywoła falę pytań o składniki. Marian napisała we wstępie, że
ciasteczka należy podawać tym, którzy generalnie nie wierzą w jedzenie . Cóż, myliła się. Brat C. w jedzenie
wierzy, w dodatku w jedzenie męskie i
mięsne.
Słodycze to zdecydowanie nie jego bajka. Po
ciastko sięgnął bardziej z grzeczności, a później nie mógł się powstrzymać przed podjadaniem kolejnych. Ręka sama wędrowała mu do puszki.
Ciasteczka są lekkie, delikatne, rozsypują się na
języku, a ich świeży,
rześki smak tylko potwierdza wrażenie lekkości. Polecam Wam je ogromnie - choć są nieco bardziej wymagające, efekt jest wart każdej minuty spędzonej przy piekarniku (i butelkach).
Pomarańczowe tuiles z
koprem włoskim

Składniki:(na 35 sztuk)100 g
masła1 łyżeczka nasion
kopru włoskiego4
białka220 g
cukru pudru100 g
mąki pszennejskórka otarta z 1
pomarańczyKoper utrzeć w moździerzu na sypko, wymieszać ze
skórką pomarańczową i przesianą
mąką.
Masło rozpuścić i przestudzić.
Białka ubić na sztywno, pod koniec partiami dodając
cukier puder. Następnie partiami dodawać
mąkę, delikatnie mieszając łyżką. Na koniec wlać ostudzone
masło, połączyć.Na blachę do pieczenia wyłożoną papierem do pieczenia wykładać porcje ciasta łyżką, zachowując spore odstępy. Delikatnie rozsmarowywać na kształt kół.Piec w 180 st. C. przez 8-12 minut, aż brzegi się zezłocą, ale środki pozostaną blade. Błysakwicznie wyjmować z pieca i układać na wałku lub butelkach; pozostawić do całkowitego wystudzenia.Smacznego!W piątek w Danii jest święto, mam więc wolne od szkoły. Mam nadzieję, że znajdę trochę czasu na nadrobienie blogowych zaległości - ten tydzień bowiem wcale nie jest lżejszy od poprzednich... Wczoraj do domu wróciłam o piątej, bo pomagałam przy cieście na konfirmację. Na szczęście się udało, ale muszę przyznać, że lekko nie było...