Wykonanie
Ochotę na czarny
ryż miałam już dawno. Ostatnio, kupując
makarony w sklepie "Piccola Italia" w Warszawie, wypatrzyłam na półce "Riso Venere" - specjalną, szlachetną odmianę dzikiego
ryżu. Nie mogłam przejść obok niego obojętnie;-) Nie jest tani, ale nic
dziwnego.
Ryż czarny nie ma nic wspólnego z
ryżem barwionym na czarno atramentem mątwy. Ma za to specyficzny, delikatny
orzechowy smak, int ensywną barwę i zniewalający aromat . Oczywiście jest zdrowy, bo jest bogaty w witaminy z grupy B. No i jest piękny - nadaje potrawom kolor ciemnej purpury. Włoska nazwa "Venere", czyli Wenus stanowi nawiązanie do jego właściwości afrodyzjaku. Dzisiaj już wiem, że Riso Venere będzie często wykorzystywany w mojej kuchni, bo lubimy towarzystwo Wenus;-)Co jest potrzebne:około 3/4 szklanki Riso Venere,1 litr rosołu wegetariańskiego - ja idę na łatwiznę i korzystam z
kostek rosołowych warzywnych bez dodatku
soli, BioOaza Organic Products, produkcja włoska,skórka otarta z połowy
pomarańczy,
krewetki tygrysie,2 ząbki
czosnkuokoło 1 kieliszka białego
wytrawnego wina,
sól,listki
kolendry (więcej o tej pięknie pachnącej
przyprawie: http://spec.pl/kulinaria/przyprawy/kolendra-nie-tylko-jako-przyprawa-sprawdz-jej-zastosowanie),1 łyżka
masła,1 łyżka
oliwy.
Ryż wrzuciłam na sitko i opłukałam pod bieżącą
wodą. Zostawiłam na chwilę, żeby ociekł. W garnku rozgrzałam
oliwę, wrzuciłam na nią
ryż, podsmażałam chwilę, energicznie mieszając, tak żeby ziarenka pokryły się
oliwą i zeszkliły. Po kilku minutach zalałam
ryż jedną łyżką wazową wrzącego rosołu i wrzuciłam drobno startą skórkę z
pomarańczy i trochę
soli - oczywiście na wyczucie...
Ryż musi gotować się na małym ogniu około 40 minut. Trzeba od czasu do czasu pomieszać. A żeby się nie przypalił, należy dolewać
bulionu, ale nie za dużo, żeby zdołał wchłonąć cały płyn. Mieszanie jest bardzo przyjemne, bo zapach chciałoby się chłonąć nie tylko nosem, ale każdym
porem skóry. Wenus chyba na mnie podziałała, bo niewiele mi brakuje, żeby zakochać się w Riso Venere;-)Na około 10 minut przed zakończeniem gotowania
ryżu wzięłam się za
krewetki. Wcześniej je rozmroziłam, pozbawiłam ogonków, opłukałam i osuszyłam. Pozostało jedynie rozpuścić
masło z
czosnkiem na patelni i wrzucić na nie
krewetki. Po kilku minutach, jak się trochę podsmażyły, lekko je posoliłam i wlałam do nich
wino. Odczekałam aż płyn wyparuje i dopiero wtedy dodałam posiekane świeże listki
kolendry. Chciałam, żeby oddały
cytrynowo-
anyżowy smak
krewetkom, ale jednocześnie zachowały zielony kolor.
Podałam
ryż w formie piramidki obłożonej
krewetkami z dodatkiem cząstek
pomarańczy ozdobionych
kolendrą.Było tak pysznie, że nie mam ochoty na wietrzenie kuchni. Chciałabym, żeby ten zapach i smak pozostał jak najdłużej.