Wykonanie
w sobotę, pierwszy raz w tym roku,
jadłam "na
mieście":) mamy w Toruniu "
pomarańczową" wersję Włoskiej Roboty;)
makarony i pizze serwują wspaniałe, z prawdziwym
parmezanem, prawdziwą
szynką parmeńską... tym razem wybrałam jednak mięcho i niestety klapa, a właściwie guma:( nie cierpię tego uczucia, kiedy
siedzę, szalenie, głodna, każda minuta ciągnie się jak ruski rok i zamiast uczty na podniebieniu, zgrzytam zębami! odgrzewany wieprz w serowej zapiekance to nie jest specjalność zakładu! na szczęście, dla nich, słońce świeciło, wiosna zaglądała przez piwniczne okna, nie było
dymu;)za to w niedzielę, od dawna oczekiwana, pieczeń z
wołowiny:)wypatrując gości, zaplanowałam obiad na tarasie, ale wiosna tak jakby nie była pewna czy już ogrzać powietrze czy na razie tylko poszczuć słońcem; w każdym razie nie gdzie, a z kim i co jedliśmy, zdecydowało, że obiad był wyjątkowy, i pod względem towarzyskim, i kulinarnym:)kawał
rostbefu był soczysty, a i jego towarzystwo zapewniło mu pozycję lidera wśród niedzielnych obiadów:)700 g
rostbefu, choć było go więcej, oczyszczony z błon i pozbawiony kości, pozbył się też nadwagi; porcja wystarczyła dla 3 rosłych facetów i dwóch kobiet, jednej drobniutkiej, drugiej trochę większej;)
4 gałązki
rozmarynu4 gałązki
majerankułyżeczka
słodkiej paprykiświeżo zmielony
pieprzsól morska7 średnich
ziemniakówłyżka
ziół prowansalskichłyżka
oliwyugotowany w
soli, średni
selerłyżka klarowanego
masła na dużej desce do krojenia rozsypałam
przyprawy i dokładnie obtoczyłam w nich
mięso (dobrze osuszone); odłożyłam na godzinę; po tym czasie, obsmażyłam
wołowinę z każdej strony i ułożyłam na ruszcie, na gałązkach
ziół; piekłam na środkowym poziomie w 80 stopniach przez 3,5 godziny;
mięso od razu pokroiłam, na bardzo cieniutkie, plasterki i podałam na sosie bearnaise (klik) z pieczonym w ziołach
ziemniakiem i smażonym na
maśle selerem:)
ziemniaki ugotowałam prawie na miękko; obtoczyłam w łyżce
ziół prowansalskich i łyżce
oliwy i wstawiłam do piekarnika, godzinę przed końcem pieczenia
rostbefu; kiedy kroiłam
mięso, przełożyłam
ziemniaki pod górną półkę grilla i zwiększyłam na maksa moc; ładnie się zarumieniły:)
to zabrzmi nieskromnie, ale wolę swoją kuchnię i... swoich gości:)a z takim bukietem, żadne urodziny nie są straszne:)kochanych rodziców mam...