ßßß Cookit - przepis na 282. Tuesday / Jak wyleczyłam się z uzależnenia od... Coli.

282. Tuesday / Jak wyleczyłam się z uzależnenia od... Coli.

nazwa

Wykonanie

kluski bananowe na mleku z jabłkiem i suszonymi morelami
banana wholewheat dumplings with milk, apple and dried apricots
Słońce. Gorąc. Pić .
Wczoraj zdałam sobie sprawę, że zaczął się oficjalny sezon na Coca Colę. Zero. Pepsi Light. Wszystkie te dietetyczne napoje.
W jednej chwili ogarnęło mną dziwne uczucie, gdyż przypomniałam sobie, jak zareagowałabym kiedyś. Nie zareagowałabym. Wyciągnęłabym butelkę Coli Zero, którą zawsze miałam w torebce albo plecaku.
Wczoraj sięgnęłam po wodę.
Wiecie, od wielu rzeczy w swoim życiu potrafiłam się odzwyczaić, od wielu rzeczy się nie uzależniłam. Nie uzależniłam się, przed laty eksperymentując z papierosami, nie uzależniłam się, okazjonalnie pijąc alkohol. Uzależniona byłam od słodyczy - których nie jem od praktycznie kilku lat. Od nałogowego wcinania fast foodów. Od chipsów. Od garbienia się. Ale z colą było do tej pory chyba najgorzej. To jedno z najbardziej nieprzyjemnych przyziemnych uzależnień, które ot, porównać można do zbyt długiego oglądania telewizji, bo wiadomo, że nie porównam tego z typową używką.
Kiedy zaczęłam nałogowo pić dietetyczne napoje? Ponad dwa lata temu. Z początku było to bardzo niewinne - piłam puszkę raz na jakiś czas. Potem? Pół litra. Litr. Następnie wypijałam puszkę codziennie, pół litra codziennie, a możecie sami dopowiedzieć sobie, co było dalej.
W pewnym momencie postanowiłam ponownie ograniczyć ten słodki napój, i przyznam, że nawet mi się to udało. Myślałam nawet o całkowitym przestaniu picia coli, gdyż nie czułam już specjalnej potrzeby robienia tego, a doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że ilości aspartamu, jakie w siebie dzięki niej ładuję, zdecydowanie nie służą mojemu zdrowiu.
Później jednak przeprowadziłam się do Niemiec. Pamiętam, jak weszłam do jakiegoś sklepu i zobaczyłam wszystkie te napoje, których w Polsce ze względu na zawartość cukru unikałam: Lipton, Sprite, Fanta, Mirinda, Coca Cola cytrynowa, bezkofeinowa, waniliowa. Wszystko w swoich pozbawionych kalorii odpowiednikach. Momentalnie wróciłam do starych nawyków i stopniowego zwiększania ilości napojów, tym razem wszelkiej już maści. Każdy zawsze mógł zawsze liczyć na to, że będę miała pod ręką colę, którą będę mogła kogoś poratować. Najgorzej wspominam ubiegłoroczne wakacje, kiedy to potrafiłam bez żadnego problemu wypić dwa i więcej litrów tego typu picia w ciągu dnia. Jakie były tego konsekwencje? Pomijając oczywiste uczucie przepchanego, rozciągniętego żołądka, miałam problemy ze snem, trzęsącymi się rękoma, odczuwaniem smaku, a także dziwnie, nienaturalnie pożółkłą cerą (co wierzcie mi, przy mojej białawej naturalnej karnacji wyglądało nieco upiornie). Często zdarzało mi się spać tylko kilka godzin pod rząd, a ustawicznie chodząc po butelki coli z czasem zaczęłam czuć się wielce niekomfortowo. Bałam się też zatrucia krwi. Ilości wypijanych przeze mnie tego typu napojów sprawiały, że byłam na siebie zła, a w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że to już nie zwykła, dziwaczna fanaberia, a prawdziwe uzależnienie.
Kolejne miesiące były moją walką z samą sobą. Jak palacz, najpierw zarządzałam odwyk, a następnie szukałam każdej możliwej okazji, która usprawiedliwiłaby wypicie coli. A kiedy już się przełamywałam, szybko wracałam do stałej, standardowej ilości. Krążyłam między niepiciem a powrotami do tego nałogu, co też na swój sposób bardzo mnie frustrowało - poza zbolałą dumą, mogłam liczyć na niezawodne powracające problemy ze snem i cerą.
Kiedy udało mi się na dobre z tym zerwać?
W lutym tego roku. Dopiero. Tak naprawdę dopiero od lutego tego roku nie piję tego typu napojów w ogóle. Na początku było mi bardzo ciężko - pamiętam, jak nosiłam ze sobą w torbie zamkniętą butelkę coli, albo jak mierzyłam wzrokiem każdego, kto pił coś takiego w moim towarzystwie. Niemniej byłam nieugięta. Do dzisiaj pozostałam i nie walczę już z samą sobą, widząc na horyzoncie puszkę coli. Wiem jednak, że to już moja natura. Kiedy zaczynam pić colę, wracam do starych nawyków i nie łudzę się, że na taki powrót jeszcze sobie pozwolę. Nie mam zamiaru, bo wiem jedno - choć niemal pięć miesięcy nie piję już słodkich napojów, to moje prawdziwe uzależnienie.
Dlaczego o tym piszę? Ot, dla przestrogi, żeby nie dać się wciągnąć. Wiem dobrze, że niektórzy mogą się śmiać - nie każdy jest podatny na colę, nie każdy musi się od niej uzależnić. Warto jednak mieć świadomość, że jest to możliwe, a choć uzależnienie od coli może wydawać się głupie, jest tak samo poważne, tak samo uciążliwe, jak inne uzależnienia.
Colę zero w lecie naprawdę lepiej zamienić chociażby na wodę, zrobioną samemu lemoniadę, owocową herbatę, mrożoną kawę lub sok. Po prostu lepiej.
Źródło:http://relishmeals.blogspot.com/2013/04/282-tuesday-jak-wyleczyam-sie-z.html