Wykonanie
Ptasię z bloga Coś niecoś znam „sieciowo „od dawna. Mamy sporo wspólnych znajomych wśród weteranek kulinarnej blogosfery. To z jej bloga zaczerpnęłam przepis na domowy cydr, a teraz
śledzę na bieżąco postępy na Mazurach. Może kiedyś dane nam będzie spotkać się ” na żywo” i porozmawiać nie tylko o kulinariach i futrzastych pupilachNa razie oddaję głos Ptasi:Jak kot y pojawił y się w twoim życiu?Kota zawsze chciałam
mieć, ale Mama nie przepada, no i mieliśmy w domu psa.
Potem związałam się z alergikiem, więc szanse na posiadanie kota wydawały się
zerowe. Zainteresowałam się kotami syberyjskimi jako podobno niealergizującymi. Bezpośrednio po wizycie w hodowli, kiedy stało się jasne, że alergizują tak samo jak inne, wybuchnęłam płaczem. Paradoksalnie postanowiliśmy z mężem, że jednak spróbujemy przygarnąć kota – zwykłego dachowca. Przejrzeliśmy ogłoszenia na Miau.pl i pojechaliśmy na warszawską Pragę, gdzie rodzina rozdawała czterotygodniowe kociaki (kotka wychodziła tylko na korytarz w bloku, jak widać – wystarczyło…). Nic nie wiedziałam o kotach, więc nie miałam pojęcia, że cztery tygodnie to za wcześnie na adopcję (skoro kot był już kuwetowy i samodzielnie jedzący). Bicę wybrałam ze względu na płeć (żeńską) i to, że najdłużej z maluchów siedziała na kolanach. Niestety, szybko z tej cechy wyrosła ;). W
skrócie, jest kotem mało społecznym: trudno powiedzieć, czy ze względu na zbyt wczesne odstawienie od innych kotów, czy inne cechy charakteru. Dotykać możemy ją właściwie tylko my, od wielkiego dzwonu i ostrożnie ktoś inny (i najlepiej tylko raz ;), choć zarazem nie jest strachliwa i od obcych nie ucieka. Ciekawią ją, więc ogląda ich z pewnej odległości. „Bica” to mała czarna (
kawa) po portugalsku. We wrześniu skończy 11 lat.
5 lat temu przenieśliśmy się na stałe na Mazury. Gdy przyjeżdżaliśmy tam sezonowo, zdarzało się, że pojawiały się różne koty – a to podrażnić Bicę, a to wyżebrać jedzenie. Latem przed przeprowadzką znaleźliśmy na stogu „koci nabiał” – trzy ok. dwumiesięczne kociaki, które nazwaliśmy Bundz,
Bryndza i
Oscypek.
Potem pojawiła się ich Mama,
Serwatka. W tym samym czasie zaczęła też kręcić się przy nas karmiąca i głośno miaucząca kotka, Karmicielka. Dokarmialiśmy je z przerwami przez lato, ale gdy przyjechaliśmy w październiku z pierwszą partią mebli pojawiła się tylko
Serwatka z
Oscypkiem, którego oko nie wyglądało najlepiej. Zabraliśmy go do Warszawy (za transporter robiła zapasowa kuweta zaklejona plastrem) i przez ostatnie 2 dni w starym mieszkaniu trzymaliśmy głównie w WC, bo nie planowaliśmy
mieć drugiego kota w domu: i ze względu na alergię (którą dało się opanować przy lekkiej pomocy
leków), i ze względu na charakter Biki, która na inne koty reaguje wrzaskiem. Próbowałam
Oscypka wcisnąć każdemu, kogo spotkałam, ogłaszałam go na Miau.pl – bezskutecznie. I tak został z nami w domu. Bica – wg weterynarza kot nie do „dokocenia” – jakoś go zaakceptowała, choć chyba głównie ze względu na dużą przestrzeń na zewnątrz (koty są wychodzące) i wewnątrz.
W jakiś czas po przeprowadzce pojawiła się znowu Karmicielka, zwana w
skrócie Karmi lub Karmelkiem, a także inna kotka, w której dopiero po wielu miesiącach rozpoznaliśmy
Serwatkę, tylko w zimowym, ciemniejszym futerku. Wówczas już była ochrzczona Popiołką, i to imię zostało. Karmi i Popiół (ze względu na podobieństwo zewnętrzne, sądzimy, że to siostry) mieszkają na zewnątrz (mają swój zimowy dom w piwnicy, w którym dostają karmę). Wszystkie koty są wysterylizowane/wykastrowane.Co w ni ch lubisz najbardziej?To, że są ;). I że każdy jest inny – Bica trudna w odbiorze, ale zarazem najbardziej z nami związana i najbardziej ciesząca się z naszych powrotów do domu;
Oscypek tchórzliwy, ale przy tym rozbrajający i chętnie przytulający się (do nas); Karmi łakoma i gadatliwa; Popiół, najbardziej samodzielna, znikająca na wiele dni, najbardziej towarzyska.
Co
jada ją Tw oje kot y ?Zewnętrzne: suchą karmę, to, co upolują, ew. resztki mokrej karmy kotów domowych. Domowe jedzą suchą karmę (ostatnio głównie weterynaryjną, ze względu na problemy trawienne Bici) oraz mokre puszki (Applaws, Schesir, Feline
Porta) z dodatkiem
tuńczyka (znów ze względu na Bicę, która innych nie
jada). Świeże mięso/ryby dostają rzadko (tylko skrawki, jeśli my jemy), bo ze zjadaniem bywa różnie.Kot w kuchniKotom nie wolno wchodzić na stoły czy blat kuchenny, chyba, że od drugiej, niespożywczej strony. Robi to jednak tylko Bica – Oscypkowi chyba nigdy się nie zdarzyło, skacze zresztą nie najlepiej ;). Rzadko jednak towarzyszy mi w kuchni, chyba, że przypadkiem zwęszy
oliwki… Do kuchni (i misek kotów) stale też próbuje się przedrzeć z zewnątrz łasuch, czyt. Karmel.Najzabawniejsza historiaMoże ta, jak Popiół zakradła się do domu i ukradła babę wielkanocną? Babę Neli Rubinstein, dodam, czyli produkt pełnożółtkowy i
maślany. Została przyłapana na gorącym uczynku podczas jedzenia, a z baby już była wygryziona dziura. Na szczęście upiekłam dwie, więc bardzo się nie złościłam. Bawią nas też zazwyczaj
lęki Oscypka („te straszne bambosze, których WCZEŚNIEJ TU NIE BYŁO. Nie wiem, czy
mogę się do nich zbliżyć”). Często opowiadamy też o tym, jak Bica pływała w jeziorze: poszła za nami i naszym kolegą na pomost. Weszłam do
wody po drabinie a M wskoczył. Po chwili usłyszeliśmy wołanie kolegi: „Ej, wasz kot wskoczył do
wody! Płynął zupełnie jak wydra!”. Popłynęliśmy z powrotem jak najszybciej i zobaczyliśmy zmokłego szczura, już nie w wodzie. Najprawdopodobniej Bica przestraszyła się skoku M i podskoczyła, tylko
potem nie trafiła w pomost…Dziękuję za rozmowęCały cykl Kulinarne koty można zobaczyć tutaj .