ßßß Cookit - przepis na Bułki żytnie i dear mr President

Bułki żytnie i dear mr President

nazwa

Wykonanie

Piszę, siedząc w Londynie. Jeszcze 3 dni i będę w Polsce... Chcę i nie chcę. Chcę, bo fajnie jest wracać do domu, witać się ze wszystkimi najlepszymi ludźmi, jacy mogą być. A potem sprawdzać co się zmieniło, co nowego, co jest po staremu. Nawet mój własny pokój po powrocie wydaje mi się zupełnie inny (to zapewne kwiatki podrosły o pół centymetra). I lubię to. Siadam sobie wtedy na samym środku pokoju, opieram się na łóżku o wielkie poduszki i tam sobie siedzę i patrzę, i mam zupełną pustkę w głowie. Fajnie jest wracać.
Ale fajnie jest też wyjeżdżać. Jestem typem podróżnika-wyczynowca, który musi się najpierw zmęczyć, styrać i wrócić do domu z bólem pleców od ciężkiej torebki wypchanej najróżniejszymi biletami, ulotkami, zagranicznymi śmieciami maści wszelakiej (ale to z wakacji!), żeby poczuć, że tak, byłam na wakacjach. W Budapeszcie w ciągu jednego dnia przeszłam całe miasto wzdłuż dwa razy na piechotę, stwierdzając rozsądnie, że podczas spaceru więcej rzeczy zobaczę. Na drugi dzień ledwo co chodziłam, tak mnie bolały nogi. W Paryżu codziennie wieczorem musiałam rozciągać plecy i szyję, bo od ciężkiej torebki (wypełnionej w połowie książkami, już wtedy byłam książkowo nienormalna) złapał mnie skurcz i nie chciał puścić przez cały wyjazd. Taak, takie podróżowanie to ja rozumiem.
A jak podróżowanie to co? Książki. No proszę, jak to się wszystko ładnie łączy. Tu akurat jeszcze pociągiem, z wyjazdu do Katowic. Myślałam, ze tylko pod krakowskim dworcem kwitnie papierowy handel, ale nie. Jakie to miłe wyjść z peronu od razu na stoisko z książkami, a jeszcze poprzecenianymi, och, cudownie! Ostatnio przeczytałam w wyborczej, że chcą wykurzyć naszych księgarzy spod dworca. Miasto chce unowocześnić dworzec i gdzieś ci sprzedawcy książek będą się musieli podziać. Byle nie za daleko. Albo niech chociaż dadzą znać, gdzie ich mam szukać!
Składniki:
50 dag mąki żytniej
50 dag mąki pszennej
4 dag margaryny
5 dag drożdży
1/3 szklanki ciepłego mleka
1 łyżeczka anyżku
po 2 łyżeczki cukru i soli
ok. szklanki ciepłej wody na wierzch: uprażone pestki słoneczki i dyni, ser pleśniowy President Carre (klik!)
Przygotowanie:
Z mleka, cukru i drożdży przygotować rozczyn. Wlać do mąki, lekko zamieszać, przykryć i odstawić. Dodać sól i tłuszcz, zagnieść dosyć gęste ciasto, posypać lekko mąką, przykryć i odstawić do wyrośnięcie w ciepłe miejsce (najlepiej jeszcze przykryć czystą, wilgotną ściereczką). Wyrośnięte ciasto rozwałkować na grubość 2 cm, uformować okrągłe placki i w każdym wycinać krążki szklanką. Ułożyć na natłuszczonej blasze (lub wyłożonej papierem do pieczenia), odstawić znowu na pół godziny, żeby bułki podrosły. Wstawić blachę do piekarnika i piec pół godziny do 40 minut w temperaturze 180 stopni C.
Kapuściński, Lapidaria II (z zebrania Lapidaria I-III)
Lapidaria to małe, z pozoru nieważne... formy literackie? Zapiski, myśli gdzieś na marginesie, ale i całkiem poważne przemyślenia - czasami długie, kiedy indziej tylko jednozdaniowe. U Kapuścińskiego są i wiersze, i fragmenty jego książek, i cała reszta innych zapisków, które same w sobie, nawet oderwane od kontekstu są takie, że aż dech zapiera. Nad niektórymi się rozpływam. Kapuściński dużo pisze o podróżach, o globalizacji, problemach w komunikacji między różnymi kulturami, narodami, czasem nawet bliskimi sobie sąsiadami. I pisze bez nadęcia, nie moralizując. Po prostu pisze, co widzi. A potrafi i patrzeć, i słuchać. To niesamowite, wydawałoby się, że to bułka z masłem po prostu patrzeć i obiektywnie opisać to, co ma się przed oczami. Wcale nie. Niewielu dziennikarzy potrafi powstrzymać się od wepchnięcia swoich trzy groszy tam, gdzie mogą to zrobić, widząc szansę wykazania się swoim komentarzem. A sztuką jest właśnie pisać bez tego komentarza!
Źródło:http://bookmeacookie.blogspot.com/2010/09/buki-zytnie-i-dear-mr-president.html