Wykonanie
I ponownie Pan Makłowicz spowodował, że koniecznie musiałam coś ugotować. Tym razem chodziło o
cielęcinę. Niestety nie udało się kupić cielęcej
polędwicy na medaliony - no dobra , nawet nie próbowałam. Kupiłam
cielęce sznycle. Z
cielęciną mam taki problem, że robię ją rzadko i
potem nigdy nie pamiętam czy mi smakowało czy nie do końca. Kojarzy mi się też z głębokim PRL- em, kiedy nie zawsze oficjalnymi kanałami, docierała do mnie w postaci tzw kulki, która to kulka, była najlepszym możliwym, delikatnym
mięsem dla dziecka. Wracając do dania. Jeżeli , tak jak ja lubicie
mięsa wyraziste w smaku - a ja kocham
baraninę - to, to danie nie do końca Was przekona. Jeżeli delikatne
mięso jest tym co lubicie - będzie ok.
Sos jest smaczny,
sardele całkowicie się rozpuszczają i dzięki nim sos ma zdecydowany smak.
Cielęcina wyszła miękka, ale jak dla mnie trochę bez wyrazu. Co nie zmienia faktu, że danie było ogólnie dobre. Szkoda, że mało fotogeniczne.Inspiracją był przepis Roberta Makłowicza
składniki4
cielęce sznyclemąkapieprzsól100 g
masła klarowanego100 - 150 ml
białego wina4-5 filecików
anchois (lub 2-3 łyżeczki pasty sardelowej)150 ml
śmietankiprzygotowanieUmyte i osuszone
mięso posolić, popieprzyć i z obu stron otoczyć w
mące. Nadmiar
mąki strzepać. Na patelni rozgrzać
masło i przesmażyć sznycle na złoto z obu stron. Wlać
białe wino, dusić bez przykrycia do czasu aż
wino odparuje, a
mięso będzie miękkie. Dodać fileciki
anchois, rozprowadzić je drewnianą łyżką równomiernie w sosie, wlać
śmietankę , gotować aż sos zgęstnieje. Robert Makłowicz zaleca, aby tak zrobioną
cielęcinę podawać z knedlem ziemniaczanym z obu stron przesmażonym na
maśle na złoto oraz
ogórkami konserwowymi. Ja podałam z
ziemniakami i też było smacznie. Smacznego!