Wykonanie

Do makaroników chciałam podejść już dawno temu, jednak ich zła sława jako awykonalnych skutecznie oddalała w czasie podjęcie wyzwania. Ostatecznie uznałam, że raz kozie śmierć, będzie słodka masa i nawet nieudane zjem! Życie mnie jednak zaskoczyło i
makaroniki wyszły, co więcej - są jedną z najlepszych rzeczy jakie
jadłam :)
Makaroniki (ok. 40 połówek):335 g
cukru pudru (150+150+35)150 g obranych
migdałów120 g
białek (60+60) w temperaturze pokojowej50 ml
wodybarwnik (żelowy/sypki)Krem
truskawkowy:pół filiżanki
truskawekserek Philadelphia2 łyżki
cukru pudruMigdały mielimy na proszek starając się, żeby ziarenka były jak najdrobniejsze, nie mogą jednak zamienić się w pastę - wilgotne
orzechy nie będą już się nadawać do przygotowania makaroników. Mieszamy dokładnie z 150g
cukru pudru, dokładamy 60g
białka i barwnik. Pamiętajcie, że intensywność kolorów zmniejsza się razem z pieczeniem, jeśli więc chcecie uzyskać mocny kolor to należy dodać barwnika od
serca.W rondelku mieszamy
wodę i kolejne 150 g
cukru pudru, stawiamy na średni palnik i podgrzewamy nie mieszając ani razu. W tym momencie bardzo przydaje się termometr kuchenny - magiczne narzędzie, które wykorzystacie się nie tylko do przygotowania makaroników, więc warto w nie zainwestować. W momencie, gdy
syrop osiągnie temperaturę 210 º F zaczynamy ubijać drugie 60g
białka na sztywną pianę, pod koniec dodając porcjami pozostałe 35 g
cukru. Kiedy temperatura
syropu osiągnie 245 º F ściągamy go z palnika i powoli wlewamy do miski, miksując masę na wolnych obrotach. Ubijamy jeszcze chwilę do lekkiego przestudzenia
bezy.Do mieszanki migdałowej porcjami dodajemy masę
białkową, starając się mieszać delikatnie. Gotowa
beza nie może być zbyt gęsta, a nabrana na szpatułkę powinna powoli z niej spływać. Nie możecie też mieszać masy zbyt długo, bo wtedy stanie się za rzadka i będzie rozlewać się nadmiernie na blaszce. Ciężko dokładnie określić idealny moment, ale no risk, no fun, prawda? Mieszankę przekładamy więc do rękawa cukierniczego (użyłam tylki Wiltona #10) i wyciskamy prostopadle na blachę wyłożoną (porządnym, nie z Biedry!) papierem do pieczenia. Bardzo ważne jest, żeby zachować spore odstępy
między makaronikami, bo rozlewają się trochę po wyciśnięciu.Tak przygotowane
ciasteczka odstawiamy na 1-1,5h do wyschnięcia - po dotknięciu powierzchni masa nie może się kleić. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 160 º C przez 12 minut. Jeśli
bezy są większe można ten czas wydłużyć do 15 minut. Zostawiamy do całkowitego ostygnięcia - dzięki temu łatwiej odchodzą od papieru (chociaż nawet i wtedy trzeba niekiedy pomagać sobie cienkim nożem... ktoś z Was testował maty silikonowe do pieczenia? może te byłyby lepsze).
Truskawki blendujemy dokładnie, dodajemy
serek i
cukier. Krem przekładamy do rękawa cukierniczego i wyciskamy na spód makaronika, łączymy z drugim i delikatnie dociskamy. Całość przechowujemy w lodówce.Łatwo nie jest, ale zapewniam Was, że zdecydowanie warto!

Podobno są objawieniem ostatnich miesięcy -
Royal Blood. Rzeczywiście, jest w nich coś ciekawego, sporo pozytywnej, mocnej energii, którą tak bardzo lubię. Dodatkowym atutem jest fakt, że zespół składa się jedynie z dwóch osób - perkusisty i śpiewającego basisty. Mają chłopaki mega talent!