Wykonanie
Nie rozumiem szału na muffinki, nie rozumiałam nigdy i chyba nie zrozumiem. Ale jak przejrzałam w
sieci trochę przepisów, to pomyślałam - w zasadzie,
czemu by nie spróbować. Przekonały mnie trzy sprawy:- szybkość przygotowania- wygoda podania- różnorodność możliwości.Jako że od dłuższego czasu powoli usuwam
cukier ze swojej diety, cieszy mnie możliwość przygotowywania (i zjadania) muffin wytrawnych. Tymczasem przygotowałam na deser muffiny mało słodkie.Kilka dni temu zakupiłam blachę, a dziś spontanicznie zabrałam się do muffinek. I co - okazuje się, że nie mam
jajek w lodówce, że do blachy trzeba dokupić papilotki.. Same problemy - ale co to dla mnie! Zamiast papilotek - papier do pieczenia (nożyczek też nie miałam), a ciasto po prostu bez
jajek.muffiny
razowe z
bananami1 szklanka
mąki razowej (wymieszałam żytnią i pszenną)1/4 szklanki
zarodków pszennych1/4 szklanki
mąki pszennej1/3 szklanki
oleju1 szklanka
mleka1
banan4 łyżki
brązowego cukru1 kopiasta łyżeczka
proszku do pieczeniaDo dużej miski po kolei wsypywałam:
cukier,
olej,
mleko (tu pomieszałam trochę),
mąkę i zarodki,
proszek do pieczenia, pokrojonego w ćwierć-plasterki
banana. I znowu pomieszałam trochę.Nakładałam ta pulpę do tych wyłożonych papierem kieszonek w blaszce i wstawiłam do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Piekłam około 25 minut, ale to pewnie kwestia indywidualna - warto sprawdzać patyczkiem.
Muszę przyznać, że zaskoczyło mnie, że tak wyrosły. I że w ogóle się udały. Chyba mi się trochę wydawało, że to mit z tymi muffinkami, że się zawsze udają.
W środku pulchne, wilgotne, z kawałkami
banana, które rozpływają się w ustach. Nie są bardzo słodkie, nie są bardzo tłuste. Jak dla mnie w sam raz!