Wykonanie
Recenzje książki ''Słodkie życie w Paryżu'' Davida Lebovitza wielokrotnie przewijały się już na blogach, i przyznam szczerze, że to właśnie one ostatecznie zachęciły mnie do jej przeczytania.Gdy zaś niespodziewanie okazało się, że będzie mi dane jeszcze raz odwiedzić francuską stolicę (co miało miejsce na początku maja), wiedziałam już, że jest to lektura obowiązkowa:)Wprawdzie jeden dzień nad Sekwaną to zdecydowanie za mało, by móc przekonać się o wszystkich niuansach paryskiego życia opisanych przez autora, szczególnie gdy podąża się głównym szlakiem turystycznym, obleganym przede wszystkim przez przyjezdnych, książka jednak, często w niezwykle zabawny, czy wręcz uszczypliwy sposób, pozwala czytelnikowi zaznajomić się z przewrotną naturą Paryżan i specyficznymi regułami panującymi w tym
mieście. Nie zawsze jest przy tym tak słodko, jak mógłby sugerować tytuł.....Paryskie perypetie Davida Lebovitza to nie tylko fragment jego biografii. To przede wszystkim kompendium często niezrozumiałych dla przeciętnego przybysza (jakim jest i sam autor) kanonów zachowań Paryżan (takich jak m.in. wyrzucanie śmieci obowiązkowo w eleganckim stroju, wpychanie się w kolejkę, niewydawanie przez sprzedawców reszty, korzystanie z bocznych uliczek zamiast toalet (które- nota
bene- rzadko kiedy są czynne, więc koło się zamyka;); to także spora garść francuskiego savoir vivre'u, bardzo przydatnego przy okazji wizyty we Francji (dowiadujemy się m. in, że kluczem do
serc Paryżan jest magiczne "Bonjour", otrzymujemy lekcję na temat sposobów degustacji z deski
serów i kilka cennych wskazówek na okoliczność partycypowania w proszonym obiedzie, czy też ''instrukcję obsługi'' przeciętnego sprzedawcy oraz paryskiego kelnera;)Wszystko to okraszone jest sporą porcją humoru i smakowitego jedzenia.Mnóstwo tu opisów ulubionych miejsc autora (począwszy od piekarni, przez cukiernie, pijalnie
czekolady, targ
rybny, restauracje, po słynne sklepy z
czekoladą wprost od mistrzów, a nawet te z akcesoriami kuchennymi). Jako dodatek, do wszystkich rekomendowanych miejsc otrzymujemy kompletną listę adresów, telefonów i witryn internetowych, co niewątpliwie przy dłuższym
pobycie stanowi towar na wagę złota.D. Lebovitz prezentuje czytelnikowi również własne przepisy. Tych jest w książce 50, i choć ich znakomita większość zachęca do natychmiastowego zaszycia się w kuchni, jeden wydaje się stać na piedestale.Sam David Lebovitz
daje mu najlepszą rekomendację:"Te
ciasteczka otworzyły przede mną w Paryżu wiele drzwi. Odkąd zacząłem rozdawać
czekoladowe kwadraciki przekładane
confiture de lait, kremem kajmakowym, moje problemy zaczęły znikać równie szybko jak brownies."*Ja od siebie dodam tylko, że po spróbowaniu kajmakowych brownies ufam powyższym słowom w 100% :)Niebo w gębie Kochani!

Brownies z dulce de leche (kremem kajmakowym)120 g
masła, pokrojonego na kawałki170 g gorzkiej lub
deserowej czekolady (dałam 100 g 80% i 70 g 55%
kakao)30 g niesłodzonego ciemnego
kakao3 duże
jajka w temperaturze pokojowej200 g
cukru (dałam 130g)łyżeczka ekstraktu z
wanilii140 g
mąki (dałam 100g)100 g prażonych
orzechów pekan lub włoskich250 ml kremu kajmakowego (lub
krówki), (dałam 180g)

Piekarnik nagrzej do 180 stopni C.Przygotuj kwadratową formę o
boku 20 cm i wyłóż ją papierem do pieczenia.W rondlu rozpuść
masło. Dodaj połamaną
czekoladę i podgrzewaj na malutkim ogniu do całkowitego rozpuszczenia. Zdejmij garnek z palnika, dodaj
kakao i wymieszaj całość. Do masy wbij
jajka, jedno po drugim (w międzyczasie mieszaj energicznie), następnie dodaj
cukier,
wanilię,
mąkę i
orzechy, ponownie dokładnie wszystko wymieszaj.Połowę ciasta wyłóż na blachę, następnie małą łyżeczką wykładaj w regularnyh odstępach od siebie porcje kajmaku (tak, aby zużyć 1/3 masy). Delikatnie przeciągnij nożem po powierzchni ciasta, tak aby kajmak lekko wymieszał się z masą
czekoladową. Pozostałe ciasto wyłóż na wierzch i ponownie ułóż na nim kajmakowe porcje, znów delikatnie je rozsmarowując.Całość piecz przez około 30-45 minut- patyczek wbity w środek ciasta powinien być suchy. Pozostaw brownie do wystudzenia, następnie pokrój je na równe kawałki (ja otrzemałam 16 porcji).Brownie najlepiej smakuje na drugi dzień.Radzę Wam zaprosić gości, lub, za radą autra, obdarować kogoś tym smakołykiem.W przeciwnym razie ani się obejrzycie, jak zostaną Wam same okruszki i poczucie
winy, że oddaliście się tej rozkoszy w pojedynkę ;)Słodkich doznań Wam życzę!

*D Lebovitz; Słodkie życie w Paryżu; Bielsko-Biała 2012, str. 316