Wykonanie
Nareszcie weekend :D A jak weekend, to i coś na słodko. Dziś przyszła
pora na pulchniutkie, delikatne, absolutnie przepyszne bułeczki. Pierwszy raz piekłam je już dość dawno, ale że przepis był eksperymentem, to nie trafił od razu na bloga. Wtedy dodawałam wszystko na oko.
Mąka,
cukier, szczypta
soli.
Masła miałam w lodówce trochę ponad pół kostki, więc dałam całe. Zostało mi też trochę
kefiru, więc i jego dodałam. Jeszcze trochę
mąki. Dwa
jajka... No, niech będą trzy. Na koniec
drożdże. Zagniotłam wszystko, odstawiłam do wyrośnięcia i modliłam się, żeby nie było klapy. O dziwo efekt był nie tylko zadowalający, ale zachwycający! :)
Potem musiałam się upewnić, że to nie był przypadek, że drożdżówki wyjdą za każdym razem tak samo dobre, i że
mogę je Wam z czystym sumieniem polecić. Zabierałam się do tego bardzo długo. Pierwsze wrażenia po tych ślimaczkach były tak dobre, że bałam się je sobie popsuć. Już na samo wspomnienie ciekła ślinka ;) W końcu, za namową mojego P. upiekłam je kolejny raz i... Nie zawiodłam się nic a nic :D Zmniejszyłam jedynie ilość
cukru i
masła, bo początkowo dałam ciut za dużo. Nauczyłam się też kilku ważnych rzeczy i teraz, odrobinę mądrzejsza o własne doświadczenia,
mogę je wreszcie z dumą zaprezentować. Z dumą, bo kiedyś
drożdżowe wypieki nie bardzo mnie lubiły, a teraz nie sprawiają mi już najmniejszego problemu :)))(z przepisu wychodzi 12 sporych bułeczek)

Do
ciasta drożdżowego potrzebujemy:4 i 2/3 szklanki
mąki pszennej (użyłam zwykłej, najzwyklejszej, typ 500)1/2 szklanki
cukru + 4 płaskie łyżeczki3/4 szklanki
kefiru2/3 szklanki rozpuszczonego
masła3
jajka + 1
białko25 g świeżych
drożdżydużą szczyptę
soliDo budyniu:3 i 1/2 szklanki
mleka1/3 szklanki
cukru4 łyżki
mąki pszennej4 łyżki
mąki ziemniaczanej1
żółtko1 szklankę
wiórków kokosowychDrożdże wkruszamy do miseczki i zasypujemy 4 łyżeczkami
cukru. Czekamy aż się rozpuszczą i delikatnie spienią. Do dużej miski wsypujemy
mąkę,
cukier i
sól. Wlewamy
masło (może być delikatnie ciepłe) i
kefir, dodajemy
jajka i rozpuszczone
drożdże. Zagniatamy ciasto. Na początku może się kleić, ale nie podsypujemy
mąką. Na koniec powinniśmy uzyskać gładkie, elastyczne, ale wciąż delikatne i mięciutkie ciasto. Przykrywamy je ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia. Ciasto nie rośnie tak bardzo, jak np. ciasto na pizzę. To nic złego! Jest ono cięższe i bardziej wilgotne. Dlatego tylko delikatnie się napuszy (moje podwoiło swoją objętość mniej więcej o połowę) i tak ma być.Gdy ciasto rośnie, przygotowujemy
budyń. W garnku podgrzewamy 3 szklanki
mleka z
cukrem. W pozostałym
mleku dokładnie roztrzepujemy obie
mąki i
żółtko. Można sobie pomóc blenderem, wtedy mamy pewność, że nie pozostaną grudki. Kiedy
mleko będzie bardzo gorące (dosłownie na chwilę przed jego zagotowaniem), cienką strużką wlewamy
mleko z
mąką i
żółtkiem. Od razu energicznie mieszamy. Ja często wlewam tę mieszankę przez sitko, ponieważ mój blender niestety się popsuł, a bardzo nie chcę grudek. Proszę wtedy mojego mężczyznę do pomocy, bo przydaje się trzecia ręka ;) Cały czas mieszając, czekamy aż na powierzchni budyniu pojawią się bąble i zdejmujemy z palnika. Szybko dodajemy
wiórki kokosowe, mieszamy, odstawiamy do całkowitego ostygnięcia. Gotowy
budyń powinien być bardzo gęsty. Tak gęsty, że włożona łyżka będzie w nim stała. Jeśli będzie rzadki, wypłynie nam później z ciasta.Podrośnięte ciasto lekko zagniatamy i rozwałkowujemy na prostokąt o wymiarach ok. 40 na 50 cm. Można delikatnie podsypać
mąką, ale nie za dużo. Następnie smarujemy ostudzonym, gęstym
budyniem, pozostawiając z jednego, dłuższego
boku margines ok. 3 cm.

Prostokąt ciasno zwijamy wzdłuż dłuższego
boku. Rulon układamy tak, by łączenie było na spodzie. W ten sposób, lekko obciążone lepiej się zlepi. Ciasto kroimy bardzo
ostrym nożem lub nitką (ja zdecydowanie wolę tę metodę) na 12 części. Na początek dobrze je sobie na górze zaznaczyć.Ślimaczki układamy na wyłożonej papierem do pieczenia blasze w sporych odstępach. Ja na raz piekę zawsze sześć, nie więcej. Pozostałe przykrywam ściereczką i odstawiam na bok. Przed włożeniem do piekarnika, smarujemy wierzch i boki bułeczek roztrzepanym
białkiem.

Pieczemy w 180 stopniach przez ok. 20-25 min., aż nabiorą rumianego koloru. Po upieczeniu zostawiamy na ok. 5 min. na blasze do lekkiego ostygnięcia, a następnie delikatnie przenosimy na kratkę, a później już tylko zajadamy ze smakiem ;)