ßßß
Prawdziwych przyjaciół poznaje się...w związku? Wartością dodaną którą otrzymałam w pakiecie z Połówkiem jest jego paczka znajomych, z którymi w ciągu tych dwóch lat zżyłam się niesamowicie i obecnie bezczelnie uznaję już za moich własnych. Albo raczej wspólnych. No, mniejsza o rozgraniczanie. Wsiąkłam w każdym razie w towarzystwo do tego stopnia, że czuję się ich częścią i to jest ważne. Znamy się i lubimy, a oni czasem zaskakują mnie tym, jak dobrze mnie znają. Na urodziny od znajomej pary dostałam więc przepiękny słoik na ciastka, jedno z niewielu akcesoriów których jeszcze nie posiadałam. A zawsze chciałam i nie wiem jak to się stało, że jeszcze nigdy go sobie nie kupiłam.Słoik wyjątkowym uczyniła jego przepyszna zawartość. Owsiane ciasteczka wypakowane po brzegi orzechami i gorzką czekoladą, miękko-twarde, sycące, idealnie słodkie, chrupiące, gigantyczne. Ich rewelacyjność wyjaśnia, dlaczego do zdjęć nie ostało się ich zbyt wiele...Dziś więc będzie przepis na ciastka, które to nie ja upiekłam. Upiekł je Gandi, narzeczony Kasi, na których ślubie będę miała przyjemność być w przyszłym roku, ponieważ mój Połówek będzie im świadkował ;)
Składniki na dużą porcję :200g masła2 jajka1 szklanka cukru1,5 szklanki mąki2 szklanki płatków owsianych1 łyżeczka proszku do pieczenia1 łyżeczki cukru waniliowegoJakiś aromat (podejrzewam, że waniliowego kilka kropel ;))Pół szklanki posiekanych orzechów włoskichPół szklanki posiekanych migdałówPosiekana tabliczka gorzkiej czekoladyKoszt: nie mam pojęcia, szacowałabym na ok. 10-15zł?Czas wykonania: również nie wiem, szacowałabym 1,5h ;)
Wykonanie:Miękkie masło ucieramy z cukrem. Dodajemy jajka i aromat. W osobnej misce mieszamy mąkę, płatki, proszek do pieczenia, cukier waniliowy. Sypkie dodajemy do mokrego i dokładnie mieszamy. Autor uprzedza, że jeden mikser już się na tym spalił, metoda ręczna jest więc pożądana. Dodajemy orzechy i czekoladę i jeszcze chwilę mieszamy.Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni i na blasze wyłożonej papierem do pieczenia pieczemy sporej wielkości ciastka 15-20 minut aż "będzie widać, kiedy są dobre". Zapewne oznacza to wyrośnięcie i zezłocenie się :)Gandi poleca zjadanie ich na ciepło, ja natomiast stwierdzam, że są dobre w każdej postaci ;)