Wykonanie
Wydawało mi się, że porcyjki są malutkie i za nic w świecie się nimi nie
najem. Myliłam się :) Jak się je regularnie, co 2-3h, to takie małe porcje są w sam raz. Do tego generalnie było smacznie :) Takie menu
mogę powtarzać częściej :)Zaczynając od śniadania, nie byłam zbytnio przekonana.
Jogurt okazał się w ogóle niesłodki, a
płatki w środku były chyba lekko zmielone. Trochę nijakie to było i dosyć długo to męczyłam.Drugie śniadanie nie powalało oryginalnością, ale w smaku było całkiem spoko.Obiad mnie zaskoczył.
Kurczak z
beżowym sosie wygląda średnio, do tego pachniał tak, że spodziewać się można było dosłownie wszystkiego. Bardzo się cieszę, że dodano do niego brązowy, a nie zwykły -
biały ryż. Trochę zraziła mnie ta
śmietana.
Serio nie można tego było zrobić w jogurcie? Ale jak już spróbowałam, przestałam się czepiać :) Okazało się bardzo smaczne :) Choć dla mnie za słone. Ale akurat byłam wtedy w pracy i wzięłam sobie kompocik do obiadu w bufecie ;) Do tego
ogórek,
rzodkiewka i
zielona sałata, które też całkiem nieźle łagodziły smak sosu.Grapefruit na podwieczorek był średnio gorzki, ale niestety musiałam sobie go trochę osłodzić, a i tak jeszcze długo
potem czułam gorzki posmak w ustach. Jeszcze nie przywykłam ;)Zaskoczyła mnie też
sałatka na kolację. Okazało się, że jest zupełnie inna od poprzednich. Oprócz zwykłej,
zielonej sałaty, okazało się, że jest tam też
rukola, co bardzo wzbogaciło smak. Całość była w fajnej
przyprawie, której niestety nie udało mi się rozszyfrować. No ale wrzucenie grzanek do mokrych warzyw, które mają być spożyte jako ostatni posiłek to lekka kpina ;) Gdyby były w oddzielnym, suchym pojemniczku, to można by je było nazwać grzankami, a tak to po prostu kostki
chleba. Na szczęście nie rozmiękłego.