Wykonanie

Po dłuższej przerwie znów nabrałam ochoty na upieczenie kruchych, zdrowych i smakowitych
ciasteczek, które trzymam w metalowej puszce i podjadam po jednym (albo i dwóch).Szukając pomysłu na inną ich wersję niż dotychczasowe wpadł mi w oko przepis na blogu Kuchnia Słonia na florentynki (skąd taka nazwa?).Zawsze takie cieniutkie
ciasteczka chciałam zrobić, a do tej
pory nie zrobiłam. Więc pomyślałam, że teraz jest ten moment. Już w trakcie spisywania składników myślałam jak zwykle o podmianie tego i owego, czyli przede wszystkim
mąki i
cukru. Ale gdy gdy zabrałam się za przygotowywanie
ciastek, to się okazało, że podmiana składników zakończyła się tym, że z przepisu ostały się tylko
migdały;)Znacie takie powiedzenie, że jeśli zawsze robisz coś w ten sam sposób, to nie oczekuj innych rezultatów? To u mnie tym razem było tak: jak robisz coś zupełnie inaczej, to nie oczekuj takich samych wyników;)Zmieniłam wszystko, ale liczyłam dalej na to, że
ciastka wyjdą takie jak u Słonia:)Składniki na 30 szt.:* 1/3 szklanki w
sumie:
mąki z
amarantusa i z
ciecierzycy* 2/3 szklanki zmielonych
migdałów* 3 łyżki pasty tahini (sklepowej)* 2 łyżki stopionego
oleju kokosowego* 3 łyżki
śmietanki kokosowej (czyli gęstego
mleka w puszce)* 1/4 szklanki
ksylitolu* łyżka
cytrynyWszystkie składniki wymieszałam - wyszła tłusta masa.Lepiłam małe kulki i układałam je w dużych odstępach na wyłożonej papierem blasze, pomna tego, co było powiedziane: kulki w trakcie pieczenia się rozpłaszczą i zrobią się placuszki, więc potrzebują dużo miejsca wokół siebie. Resztę ciasta wsadziłam do lodówki, bo bałam się, że w temp. kuchennej się rozpłynie.Blachę włożyłam do piekarnika nagrzanego do 180* C i nastawiłam czas na 10 minut, bo po tylu
ciastka miały być pięknie rumianie i gotowe do delektowania się nimi.Po 5 minutach zerknęłam do środka i okazało się, że kulki jakie wsadziłam, takie nadal były - nic a nic nie chciały się kłaść! Co było robić, otwarłam drzwiczki i po kolei rozgniatałam kulki na płasko. Po 10 minutach dalej były białe, więc dodałam kolejne 5, a
potem jeszcze 2-3, czyli w
sumie spędziły w piekarniku 17-18 minut.Wyjęłam blachę i chwilę odczekałam, żeby przestygły, bo były bardzo miękkie i przez to nie nadające się do przełożenia na talerz. Zdjęłam i zrobiłam drugą partię, którą bardziej od razu spłaszczyłam, tak że trochę mi się mocniej spiekły, bo czasu pieczenia nie zmniejszyłam.

Bardzo, bardzo byłam ciekawa jakiż to smak ma ta kombinacja tahinowo-kokosowa.Zdecydowanie w kierunku
sezamowym niż
kokosowym,
kokosu nie czułam, a
sezam jest wyczuwalny, choć nie nachalnie.Jednym słowem: następny super przepis na
ciasteczka:)


"Tolerancja jest córką wątpliwości"Erich
Maria Remarque