Wykonanie
Poziom trudnościDzisiaj po raz pierwszy wybrałam się na warsztaty kulinarne. Prowadziła je bardzo miła dziewczyna (pół Syryjka, pół Polka), urodzona w Syrii, od 3 lat mieszkająca z rodziną w Polsce Karima Kanjo . Karimie pomagała Wiktoria prowadząca bloga Pyza made in Poland oraz Karolina z Muzeum Azji i Pacyfiku, gdzie odbywały się warsztaty.

Wszyscy biorący udział w Warsztatach ciężko pracowali – siekali, zagniatali, smarowali, wałkowali i smażyli.








Warsztaty zaczęliśmy od przygotowania podpłomyków z
paprykową pastą muhammara. Zagniecione
drożdżowe ciasto, wałkowaliśmy na cienkie placki, smarowaliśmy je domową pastą muhammara i smażyliśmy na suchej patelni.

Drugim daniem były kibbeh nayeh, czyli cielęcy tatar z
kaszą bulgur.


Trzecią potrawą była
sałatka tabouli, składająca się głównie z drobno posiekanej
natki, bulgur,
soku z cytryny. W syryjskiej kuchni dominuje
kmin rzymski, za’atar,
oliwa,
papryka,
pomidory,
cebula i
czosnek. Jak dla mnie bomba, przede wszystkim witaminowa, ale i smakowa.




Kolejnym daniem był fus z
bobu. W Syrii używa się
bób suszony i następnie gotowany (jak
fasola). Fus szczególnie przypadł mi do gustu. Jego głównymi składnikami jest
bób (my używaliśmy
bobu z puszki),
sok z cytryny, tahini (pasta sezamowa) i
pomidory.

Ostatnią wytrawną potrawą były falafele z
ciecierzycy. Ciekawe w smaku, wegańskie krążki, smażone na głębokim tłuszczu.









Ukoronowaniem naszych starań było danie na słodko z patelni – knefa pachnąca kwiatami gorzkiej
pomarańczy. To nie było łatwe w przygotowaniu. Na początek trzeba było pociąć na drobno gotowe ciasto kadayif (anielskie włosy). Pocięte włosy trzeba silnie wyrobić z dużą ilością klarowanego
masła, wylepić połową masy patelnię. Na to rozsmarować sporą ilość gładkiego
twarogu i przykryć plastrami
sera mozzarella.
Potem znowu
twaróg i reszta ciasta. Wszystko na patelni powinno być ciasno ulepione i usmażone na rumiano z dwóch stron. Gotowe ciasto polewane na wierzchu przygotowanym z
wody,
cukru i kilku kropel
wody o smaku gorzkiej
pomarańczy.







Na koniec wszyscy usiedliśmy przy wspólnym
stole i jedliśmy. Mówię Wam to było doznanie typu „niebo w gębie”. Okazało się, że na warsztaty przyszło więcej blogerek – Bożena z blogu Turystyka Spożywcza, oraz
Kasia z ChilliBite . Na pewno niedługo sama przygotuję, a
potem opiszę te wspaniałe dania i wtedy Wy także będziecie mogli cieszyć się ich smakiem.





Pozwoliłam sobie skorzystać z kilku zdjęć Karoliny z Muzeum Azji i Pacyfiku.