Wykonanie
Imprezy
piwne robią swoje. Nigdy nie byłam fanką
piwa, ale z niemałym zaskoczeniem dostrzegam, że to się zmienia. Świadomość czym jest, jak powstaje, ile ma kuchennych zastosowań sprawiają, że zaczyna się na nie patrzeć zupełnie innym
okiem.
To było szalenie sympatyczne spotkanie, jak każde w Akademii Kulinarnej Whirlpool. Lubię to miejsce, więc z zaproszenia skorzystałam z radością.
Zaczęliśmy od części teoretycznej, którą poprowadził znawca
piwa, piwowar, bloger Michał Kopik. Wprowadził nas w świat stylów
piwnych, o których mało kto z naszego
grona miał wcześniej pojęcie. Zdradził tajniki degustacji, opowiadając o wszystkim z pasją i dużym zaangażowaniem.
A wiecie co się dzieje, gdy ktoś w ten sposób dzieli się swoją wiedzą?Rozbudza ciekawość i.. zaraża.
Muszę się przyznać, że jako osobniczka z reguły spożywająca
wino, po raz pierwszy w życiu piłam tyle różnych rodzajów
piwa i również po raz pierwszy w życiu, z przyjemnością dostrzegałam
między nimi ogromne i zasadnicze różnice smakowe. Było to dla mnie nowe, bardzo ciekawe doświadczenie, za które serdecznie dziękuję Organizatorom czyli Związkowi Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego w Polsce - Browary Polskie oraz Agencji Marketing & Communications Consultants.
Po wykładzie Michała przyszła
pora na część praktyczną czyli wspólne gotowanie z wykorzystaniem
piwa, pod fachowym
okiem Marco Ghia.
Menu opracowane przez Szefa było kuszące:- tatar wołowy z
piwem typu boc, ze
skórką pomarańczową i
miodem gryczanym- tatar z
łososia z
piwem typu ciemny lager, z
sokiem pomarańczowym,
kaparami i
miętą- risotto z
piwem pszenicznym,
serem Pecorino i
rozmarynem-
ogon wołowy z
piwem typu porter,
czekoladą i
musztardą- beeramisu z
piwem typu stout- panna cotta z
sosem malinowo-
rozmarynowym z
piwem typu American pale ale
Wszystkie dania wyszły interesująco, każde miało jakiś niestandardowy smaczek, ale moim no. 1 okazała się pozycja ostatnia czyli panna cotta, za którą co ciekawe, generalnie za bardzo nie przepadam. W wersji proponowanej przez Marco była jednak strzałem w dziesiątkę, a to za sprawą genialnego
malinowego sosu z
rozmarynem. Mówię Wam: fantastico! :-)
Mam dla Was jeszcze kilka migawek ze wspólnych kuchennych poczynań. Powyżej: dziewczęta siekają
łososia i świecę wołową na tatara, a tu powstaje właśnie beeramisu.
Tak wyglądało nasze risotto!
A oto
ogon wołowy w niespotykanym połączeniu z
piwem,
musztardą i
czekoladą!
No i wreszcie wisienka na torcie, mój numero uno czyli panna cotta z opisywanym wcześniej przecudownym sosem, a obok skromnie spoczywa kawałek pysznego beeramisu.
Tego popołudnia,
piwa i strawy było w bród, do tego stopnia, że z trudem udało mi się wszystkiego skosztować. Sporo nowych wiadomości, ciekawe smaki, przesympatyczne towarzystwo oraz świetna organizacja spotkania sprawiły, że
Love beer zapamiętam jako jedne z najprzyjemniejszych warsztatów, w których miałam okazję brać udział.