Wykonanie
Składniki na ok. 30 dużych
ciastek:120 g
masła100 g
kakao330 g
cukru330 g
mąki pszennej1/2 łyżeczki
sody oczyszczonej1/2 łyżeczki
soli2/3 szklanki
maślanki3 tabliczki dobrej
czekolady - taka, jaką lubisz (ja dałam po tabliczce gorzkiej,
mlecznej i białej)Przygotowanie:
Masło roztop w małym garnuszku, po czym przelej je do dużej miski. Dodaj do niego
kakao i zmiksuj na gładko. Wsyp
cukier, dolej
maślankę i dalej miksuj.
Mąkę wymieszaj z
solą i
sodą i powoli dosyp do miski, ciągle miksując, aż do uzyskania jednolitego, gęstego i klejącego ciasta.
Czekoladę posiekaj na małe kawałki i wrzuć do masy czekoladowej. Wszystko będzie dość lepkie - i takie ma być.Wysmaruj blachę
masłem i wyłóż ją papierem do pieczenia. Ciasto można nakładać na blachę łyżką, choć według mnie lepiej to robić dłońmi, tylko trzeba je najpierw lekko umoczyć w
oleju. Wtedy ciasto nie przykleja się do rąk i łatwo jest formować
ciastka. Trzeba odrywać po trochę ciasta i formować w dłoniach kulki wielkości dużego
orzecha włoskiego, a następnie układać je na blaszce, zostawiając
między nimi duże odstępy, bo podczas pieczenia poszerzą się. Nie spłaszczaj kulek.Piecz w temperaturze 180ºC (bez termoobiegu) przez 10 - 12 minut. Po wyjęciu z piekarnika, poczekaj aż lekko przestygną, ponieważ będą za miękkie, żeby można je było zdjąć z blachy.Najlepsze są jeszcze lekko ciepłe, ze szklanką zimnego
mleka (i dobrą książką, to w domyśle).


Francesca Gould, David Haviland - Dlaczego mrówkojady boją się mrówek?

A dlaczego żaby wybuchają, niektóre ptaki udają parasole i po co strusie zamiast chować głowę w piasek, jedzą kamienie? A-ha! Książka dla dociekliwców. Choć lubię ogromnie klimaty animal planet na papierze, to jednak jak sądzę nie wszyscy tak mają. Może to i dobrze, bo przez zamiast nudnych książek przyrodniczych na półkach można znaleźć takie pozytywnie pokręcone cacka. Jeśli ktoś w tym przypadku zasugeruje się tytułem, za wiele się nie pomyli - zawartość jest dokładnie tak samo zabawna i zaskakująca jak okładka. Gould i Haviland napisali książkę, jaką nieczęsto znajduje się w księgarniach. Taką, która w gruncie rzeczy jest edukacyjna, ale bez negatywnych skojarzeń, jakie budzi samo słowo "edukacja". Bez nadęcia, patosu i fachowego (czytaj: niezrozumiałego) słownictwa, jakim mogliby posługiwać się z pozycji wielkich mądralińskich znawców tematu. Bo autorzy zamiast tworzyć kolejne arcynaukowe dzieło, wzięli się za zwierzaki na śmiesznie. Z żadnej innej książki nie dowiedziałam się, że niektóre żaby jedzą oczami (dosłownie). Albo że leniwce zielenieją. Nie z zazdrości czy złości, ale z lenistwa właśnie - jako zwierzęta nic nie robiące powoli porastają mchem - z leniuchowania. Więcej śmiesznostek nie zdradzę, żeby nie psuć zabawy. A jeśli ktoś nie ma ochoty na czytanie o zwariowanych zwyczajach dwu-, czworo- i wielonożnych milusińskich, zawsze pozostaje mu bezpieczne pytanie na ostatniej stronie: dlaczego zebry mają paski? Oczywiście, z odpowiedzią.