Wykonanie
Zaduszki, trochę straszne, a tak naprawdę same bardziej wystraszone. Ulepione rękami moimi i dzieciowymi (o dzieciowych rękach, które pomagały mi lepić duszki już niedługo napiszę więcej). Nieforemne, niekształtne, takie od sasa do lasa. Jedne duże, drugie malutkie. Całkiem różne: kwadratowe i podłużne. Przez to każdy niepowtarzalny - nie znajdą się dwa tak samo ulepione. Hand made w znaczeniu dosłownym.Jeden zaduszek z m&msowym wytrzeszczem, drugi z rozbitym wzrokiem, inny z szalonym niebieskookim spojrzeniem. Jest też mój faworyt: z jednym
żółtym, drugim brązowym ślepkiem i odjechanym kukuryku na głowie. Taki elvisowy duszek.Wszystkie są kruche, słodkie i ślicznie pachną
wanilią. Niezłe ciacha do schrupania!
ZaduszkiSkładniki na ok. 25 zaduszków :225 g miękkiego
masła3/4 szklanki
cukru pudru1
jajko1 łyżeczka ekstraktu z
wanilii2 i 2/3 szklanki
mąki1 łyżeczka
proszku do pieczenia1 łyżeczka
solim&msyroztopiona
czekoladaPrzygotowanie:Wszystkie składniki wymieszaj i zagnieć. Ciasto
owiń w folię i włóż do lodówki na pół godziny - nie dłużej, bo ciasto za bardzo się schłodzi i trzeba je będzie rozcierać w dłoniach jak twardą plastelinę (niby nic, da się je później wyrobić, ale jak nie trzeba, to lepiej nie dokładać sobie pracy). Wyjmij ciasto, uformuj z nich kulki, które następnie rozpłaszczaj i zwęź po bokach, żeby otrzymać owalny kształt. Powtykaj w duszka dwa m&msy - to będą jego oczy. Możesz też powtykać w duszki
migdały,
czekoladowe wiórki czy
orzechy.Piecz ok. 10 minut w temperaturze 200ºC. Po wystudzeniu możesz dorysować roztopioną
czekoladą duszkom buzie i źrenice.
S. Stefanovic, G. Ivanoff, P. Taylor - 101 rzeczy, które musisz zrobić, zanim dorośniesz
Pomysł na książkę - fantastyczny. Jak tylko ją zobaczyłam, od razu chciałam
mieć. To nic, że dla dzieci. Lub może inaczej: to bardzo dobrze, że dla dzieci. Bo ja lubię dzieciowe książki. Są niejednokrotnie bardziej wartościowe niż poważne opasłe tomy, bez obrazków. Są świetne i dają coś, czego nie ma już w tych "dorosłych" książkach - uśmiechy, zabawę, beztroskę. A przy tym są niezwykle kreatywne - ale to taka kreatywność, którą dorośli trochę zatracili, a szkoda, bo mogliby się zdziwić, jak świetne pomysły mają dzieciaki. Takie książki serwują też komplet różowych okularów, przez które można sobie później patrzeć na świat zupełnie inaczej. Lepiej, weselej, z wyszczerzonymi zębami.Ale do rzeczy. Stu jeden. Spodobał mi się pomysł na książkę. Nie wiem, co z niej wyciągną dzieci, ja byłam ciekawa, ile z tych rzeczy zrobiłam i czy może jest szansa, że przez te niezrobione wcale nie dorosłam. Po sumiennym policzeniu, wyszły mi... 23 rzeczy. Nie jest źle. Wniosek z tego taki, że jestem teraz rozgrzeszona z moich dziecięcych zapędów. Cała książka (zbiór, poradnik? - właściwie nie wiem, jak to nazwać) składa się z umiejętności mniej lub bardziej przydatnych i/lub oczywistych. Moimi faworytami, zaraz po zbuduj wulkan i wezwij pomoc na pustyni, jest naucz się kłamać . Ooo tak, umiejętność bez wątpienia praktyczna. Przed zostaniem dorosłym dobrze byłoby też opanować umiejętność zbudowania huśtawki, poskładania origami, zahipnotyzowania kogoś i porozmawiania z kimś przez telefon zbudowany z dwóch puszek i sznurka.Jedyne tylko, co mi się w książce nie podoba, a na co nie zwróciłam uwagi od razu, to napis na okładce: Książka dla prawdziwych chłopaków . I w tym miejscu chcę uzewnętrznić swój bunt, bo to trochę krzywdzące. Jestem wyczulona na takie sterepotypizacje i wcale nie byłabym zachwycona, gdyby "Książka dla prawdziwych dziewczynek" była różowa, puchata i błyszcząca (przy całym moim uwielbieniu dla
ciasteczek, różu i puchatych rzeczy) i zawierała w sobie takie umiejętności jak "uszyj sukienkę dla lalki", "naucz się cerować" czy "upiecz
ciasteczka dla brata, który wcześniej cię zahipnotyzował" . No po prostu mi nie pasuje. Nie lubię takiego rozdzielania.